Najlepsza Jędrzejczyk wraca po swoje

Joanna Jędrzejczyk po przeszło dwuletniej przerwie wraca do UFC. Była mistrzyni wagi słomkowej zaczyna z wysokiego C, czyli rewanżu z numerem jeden w tej kategorii wagowej Chinką Zhang Weili. Zwyciężczyni może zmierzyć się z Rose Namajunas, a wówczas stawką będzie pas – o ile ta wcześniej wygra swoją walkę z Carlą Esparzą. „JJ” zapowiada, że wraca z nową energią i przekonuje, że znów zobaczymy najlepszą wersję Joanny „The Champion”.

Joanna Jędrzejczyk to żywa legenda kobiecego MMA. Kiedy przenosiła się do największej organizacji na świecie z rodzimego KSW, nikt za oceanem się nie spodziewał, jak idealnie jest skrojona pod UFC. Dymy na konferencjach, na ważeniu, prowokowanie przeciwniczek i przede wszystkim – widowiskowy styl. Wysokie kopnięcia, różnorodność kombinacji, szybkość, kolana, usypiający cios, a do tego całkiem solidny parter jak na zawodniczkę specjalizującą się w stójce.

Miała wszystko by zaistnieć i to zrobiła. Już w trzecim pojedynku w oktagonie UFC zdobyła pas, detronizując Amerykankę Carlę Esparzę. Olsztynianka wygrała przez KO i od tamtego momentu pięciokrotnie broniła tytułu, w tym raz z Polką – Karoliną Kowalkiewicz. Robiła ogromną karierę także w biznesie, podpisując lukratywne kontrakty reklamowe. Pomogło jej w tym profesjonalne prowadzenie social mediów, a w szczególności Instagrama. W pewnym momencie wedle niezależnych badań była najpopularniejszym obywatelem naszego kraju w USA. Przeciętny Smith, Johnson czy Williams na pytanie, czy zna kogoś z Polski, częściej wymieniał jej nazwisko od Jana Pawła II i Lecha Wałęsy. Amerykanie zakochali się w Joannie „The Champion”.

Widowiskowo walcząca Jędrzejczyk wzbudzała zachwyt aż do listopada 2017 roku, kiedy na jej sportowym wizerunku pojawiła się pierwsza głęboka rysa. Olsztynianka przegrała na gali UFC 217 w Nowym Jorku z Rose Namajunas, tracąc tytuł mistrzyni wagi słomkowej UFC oraz notując pierwszą zawodową porażkę w MMA. Po czasie przyznała, że przyczyną porażki było rozstanie z narzeczonym i zamieszanie finansowe spowodowane przez jej menadżera. Kontrakt gwarantował jej rewanż w przypadku porażki, ale ten też nie potoczył się po jej myśli. Amerykanka wygrała jednogłośną decyzją sędziów.

Nieudana próba w kategorii muszej i konflikt z Zhang

Jędrzejczyk miała tak silną pozycję w UFC, że mimo dwóch z rzędu porażek mogła stawiać warunki. W pewnym momencie jej team uznał, że problemem przed walkami z Namajunas było m.in. robienie wagi. Przeszła więc o kategorię wyżej, gdzie od razu zestawiono ją z Kirgiską Walentiną Szewczenko w walce o zwakowane mistrzostwo kategorii muszej.

Niestety znów przegrała, więc szybko wróciła do swojej ulubionej wagi, gdzie przez jednogłośną decyzję sędziów wygrała z Michelle Waterson. Dzięki temu niespełna pięć miesięcy później dostała kolejną szansę powrotu na tron kategorii słomkowej, mierząc się z Chinką Zhang Weili. Przed wyjściem do oktagonu między obiema paniami iskrzyło. „JJ” opublikowała w mediach społecznościowych żartobliwą grafikę, nawiązującą do epidemii koronawirusa, która swój początek miała w Chinach.

Autor: Joanna Jędrzejczyk/ screen z instastories

Olsztynianka szybko przeprosiła za głupi żart, ale niesmak pozostał. Chinka potraktowała to jak obrazę dla całego jej narodu, dlatego podczas treningu medialnego dwukrotnie pokazała środkowy palec w stronę obecnych na sali polskich kibiców. Bardzo wyraźnie widać to w poniższym materiale (0:22 i 2:07).

W oktagonie po pięciorundowej wojnie zdaniem sędziów górą była Zhang, ale to schodzi na nieco dalszy plan. Niektórzy eksperci twierdzili, że lepsza była Polka, inni zgadzają się z werdyktem, ale wszyscy są zgodni co do jednego – to była walka roku w kobiecym MMA, być może nawet najlepsza w historii żeńskich pojedynków. Dla tych, którzy nie widzieli:

Jak wracać, to dla takich walk

Od tamtej porażki Joanna Jędrzejczyk nie pojawiała się w oktagonie UFC, ani nigdzie indziej. Próby wyciągnięcia jej z rąk amerykańskiego giganta podejmowało KSW, o czym w końcu otwarcie powiedziała sama zawodniczka, choć była zniesmaczona, iż jej prywatna rozmowa z Martinem Lewandowskim wyszła na światło dzienne. Pierwsze sygnały, że wznowiła rozmowy z UFC, pojawiły się w październiku 2021 roku. Zintensyfikowała wówczas proces treningowy, bo czuła, że federacja traktuje ją poważnie.

Ze względu na swoje zasługi i dotychczasowe osiągnięcia interesowała ją wyłącznie walka o pas, lub starcie z główną pretendentką, czyli nr 1 w rankingu kategorii słomkowej. To znacznie utrudniało rozmowy, ale w końcu na stole pojawiły się takie warunki – także finansowe – dzięki którym obie strony podały sobie ręce. Scenariusz jest następujący: rewanż z Zhang 11 czerwca w Singapurze, który wyłoni rywalkę dla wciąż posiadającej pas Namajunas. Chinka po wygranej z Polką także dwukrotnie musiała uznać wyższość siedzącej na tronie kategorii słomkowej Amerykanki. Najnowszy kontrakt gwarantuje niespełna 35-letniej już Polce trzy walki.

Wrócić do korzeni

Aktualnie Jędrzejczyk ma do zrzucenia około 10 kilogramów. Sporo, ale uważa, że to nie będzie dla niej problemem. Znacznie ważniejsze jest to, by wróciła do swojego najlepszego MMA, którego nie licząc walki z Zheng nie była w stanie pokazywać.

– Ostatnio często biłam się z graplerkami. Dlatego mniej niż zwykle kopałam, a przecież to jeden z moich największych atutów. Muszę dokładać ciosy nogami do kombinacji, tak jak robiłam to w przeszłości. Najlepsze jest to, że po tak długiej przerwie wcale nie muszę nad tym jakoś szczególnie pracować, bo to wróciło mi samo, w sposób zupełnie naturalny. Sparuję z facetami i nogi chodzą wysoko. Mam wrażenie, że pod względem fizycznym nigdy nie było lepiej. Odpoczynek od maty zaskakująco dobrze na mnie wpłynął. Wciąż negocjujemy dystans w rewanżu z Zheng, bo poprzednia nasza walka była main-eventem, dlatego trwała 5 rund. Dobrze czuje się na tym dystansie – rzuciła Polka, dając do zrozumienia, że znów chciałaby walczyć dłużej, mimo że rywalka nie miała przerwy, stoczyła jeszcze dwie walki i jest w ciągłym reżimie treningowym.

Wedle ekspertów amerykańskiej stacji ESPN, którzy już zacierają ręce na powrót Joanny „The Champion” i to od razu w rewanżu z Chinką, nasza zawodniczka nie musi niczego zmieniać. Wystarczy, że tylko albo i aż będzie najlepszą wersją samej siebie. Zawodniczki w jej wieku potrafiły w UFC dawać najlepsze walki w życiu, bo do umiejętności dochodziło doświadczenie. Jeśli i w tym przypadku tak się stanie, to 11 czerwca 2022 roku na gali UFC 275 będziemy świadkami kolejnej najlepszej walki w historii żeńskiego MMA.

Fot. twitter.com/ufc

Piotr Janas
MMA

Udostępnij

Translate »