Najlepszy mecz tej edycji LM w taktycznym obiektywie.

Mecz Manchesteru City z Realem w ramach półfinału piłkarskiej ligi mistrzów z pewnością zapisze się w historii tych rozgrywek złotymi zgłoskami. Przyjrzyjmy się pod kątem taktycznym, co sprawiło, że otrzymaliśmy tyle bramek i emocji.

Jak Manchester City zarzucił na plecy Realowi bagaż z kamieniami

Obie ekipy całkiem inaczej zaczęły ten pojedynek. Real został wyraźnie stłamszony pod niemal każdym względem. Szybka bramka w drugiej minucie nie dziwi, była ukoronowaniem dominacji gospodarzy. Jeśli piłkarze Królewskich byli na coś szczególnie uczuleni przed meczem to na największą broń rywali – nagłe wbiegnięcia rywali z drugiej linii w pole karne. Nie potrafili znaleźć antidotum na ruch Kevina de Bruyne. W tej akcji główną rolę odegrał Bernardo Silva, mimo że nie dotknął piłki, ale jego obiegnięcie asystującego Mahreza wykreowało Algierczykowi mnóstwo przestrzeni do zbiegnięcia do środka i posłanie kluczowego podania do strzelca pierwszej bramki. Druga bramka padła w krótkim odstępie czasu. Tu The Citizens zdobyli znaczną przewagę liczebną na lewej flance, skupiając tam również zawodników rywali. Dzięki temu w polu karnym utworzyła się sytuacja 2 vs 3. Przy dośrodkowaniu Kevina de Bruyne za mało aktywny w doskoku do niego był Carvajal, zaś przy Jesusie jak dziecko we mgle zagubiony Alaba. W pierwszym odruchu chciał wyprzedzić Brazylijczyka, lecz był w tym postanowieniu spóźniony, dzięki czemu ten mógł przyjąć kierunkowo mijając stopera Realu i dokończyć dzieła.

Szybki problem, szybkie rozwiązanie

Warto zwrócić uwagę na potencjalnie spory problem podopiecznych Guardioli z szybkim Viniciusem. Wobec absencji Cancelo w pierwszym składzie wyszedł na prawej obronie Stones. Jego brak dynamiki i szybkości podobnej zawieszonemu Portugalczykowi sprawił, że od początku wiadome było, że nie będzie mógł podłączać się do akcji ofensywnych. Pep Guardiola liczył jednak, że Anglik odpowiednim ustawieniem będzie neutralizował atuty Viniciusa. Niestety, ale z lewej strony Królewskich szło nadal spore zagrożenie. Stąd szybka zmiana przed przerwą na bardziej mobilnego mimo wieku Fernandinho. Jak widzimy na poniższej tablicy kontaktów z piłką (źródło Whoscored) Fernandinho miał także wyraźnie bardziej ofensywną charakterystykę niż Stones. Ten manewr miał za zadanie bardziej absorbować Viniciusa również na swojej połowie.

Kontakty z piłką Stonesa:

Kontakty z piłką Fernandinho:

Do momentu zmiany wszelkie akcje oskrzydlające na prawym skrzydle tworzyli Mahrez z Bernardo Silvą. Zinchenko na lewej stronie był nieznacznie bardziej aktywny. O ile Pep Guardiola słynący z niekonwencjonalnych działań często tracił przekombinowując, o czym sam wspominał przed meczem, tak ten niestandardowy manewr z dawno niegrającym na tej pozycji Brazylijczykiem wypadł pozytywnie.

Madrycki break point

Być może kluczowym momentem dwumeczu w przypadku awansu Realu będą dwie akcje z 26. i 29. Minuty. Klasyczne „setki” Mahreza i Fodena, gdzie obaj powinni podawać do lepiej ustawionych kolegów wiele zmieniły. City nie wykorzystało swoich tzw. sprzyjających minut, gdzie mieli ponownie przewagę i powinni udokumentować ją bramką. Strzelił za to Real, gdzie Ederson podobnie jak w słynnym obrazku z meczu z Liverpoolem za długo rozgrywał piłkę, co staje się wadliwą przypadłością bramkarza. Potem musiał wybijać, gdzie przy posiadaniu piłki przez Królewskich pomocnicy City byli pasywni w sformowaniu drugiej linii w odpowiedniej odległości od linii obrony, co stworzyło wielką, pustą połać w środkowej strefie. To, przy braku szybkiego podejścia do dośrodkowującego Mendy’ego, było zabójcze w tej akcji dla gospodarzy. Sytuacja Benzemy wcale nie była oczywista, bramka padła dzięki jego inteligencji, gdzie wbiegł umiejętnie w półprzestrzeń między bocznym obrońcą, a stoperami, którzy byli do niego ustawieni tyłem, niejako wybierając sobie kryjącego rywala, a był nim znacznie uboższy fizycznie Zinchenko.

Brazylijskie porachunki

Warto zwrócić uwagę na bliźniacze akcje przy bramkach na 3:1 i 3:2. Rzecz rozgrywała się pomiędzy Fernandinho, a Viniciusem. W pierwszej sytuacji szybki doskok piłkarza City, znamienny w ich pojedynkach kończy akcję Realu i napędza Obywateli. Bramka madrytczyków zaś idzie na konto asystenta z poprzedniej akcji, który „poszedł na raz” i został minięty przez młodszego rodaka. Co ciekawe Vinicius przebiegł całą połowę rywala bez konieczności dryblingu. Rzadko też zdarza się, że personalne porachunki można wyrównać tak szybko jak w tej sytuacji.

Mankamenty The Citizens przed rewanżem

Jednym z wielu czynników, które Real może wykorzystać w rewanżu jest odpowiednie wyprowadzenie piłki przy wysokim pressingu Manchesteru. W takim scenariuszu tworzy się spora przestrzeń przed linią obrony City i długa piłka na schodzącego Benzemę lub wychodzącego wyżej któregoś z pomocników Królewskich, który rozgrywa piłkę do boku tworząc tam sytuację 1 na 1 jest świetnym sposobem na zaskoczenie rywala, co pokazał wtorkowy pojedynek. Zwłaszcza, że w wysoki pressing zaangażowani są najczęściej boczni obrońcy mistrzów Anglii, co sprawia, że ewentualne pojedynki na skrzydłach nie będą odbywać się z Cancelo, Walkerem/Zinchenko, lecz ze znacznie wolniejszymi, mniej zwrotnymi asekurującymi ich stoperami lub z Rodrim.

Sporym mankamentem w grze City jest też pasywna w odbudowie druga linia The Citizens. O ile wymienność pozycji między formacjami jest pozytywna w kontekście ofensywy, tak problematyczne wydaje się nieraz rozstrzygnięcie, kto powinien wrócić w pierwszej kolejności przy ataku pozycyjnym rywala. W pierwszym meczu mogliśmy zauważyć co najmniej dwie takie sytuacje, które kończyły się groźnymi strzałami rywala (jedna z nich w 35. minucie, gdzie musiał interweniować Ederson).

Kluczowa rola defensywnego pomocnika

Po stronie Realu sporym osłabieniem była absencja Casemiro. Uwypukliło to niedomaganie Kroosa w defensywie. W wielu sytuacjach był spóźniony, brakowało mu odpowiedniej reakcji i nawet ustawienia, co w przypadku jego czytania gry dziwi. Również w pressingu nie zajmował optymalnych pozycji, gubił się, gdyż zazwyczaj miał asekurację w postaci nominalnego defensywnego pomocnika jakim jest Casemiro. Wobec elektrycznego nieraz zachowania dwójki stoperów Realu – Alaby i Edera, na których spada odpowiedzialność za sporą liczbę straconych bramek powrót Casemiro, nieraz asekurującego będzie zbawienny dla madrytczyków w kontekście stabilności w obronie. Za przykład możemy podać rolę Rodriego, który wielokrotnie wchodząc pomiędzy Diasa i Laporte ratował z opresji kolegów przy szybszych atakach rywali. Takiego zachowania zdecydowanie zabrakło po stronie gości.

Decydujące czynniki

Przy bramce na 4:2 dla City główną rolę odegrał brak profesjonalizmu Kroosa i Camavingi, którzy mową ciała odpuścili akcję czekając na gwizdek arbitra za faul Niemca na Zinchence. Swoją drogą to kolejna akcja, w której Toni Kroos nie był w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Ostatecznie o niskiej przewadze podopiecznych Guardioli przed rewanżem zadecydowały w głównej mierze błędy indywidualne, które na tym poziomie, z tym rywalem zawsze zemszczą się w postaci utraty bramek. Natłok ważnych meczów w tej fazie sezonu być może osłabia koncentrację poszczególnych zawodników. Nie osłabia zaś siły, gdyż posiadający piłkę przez większość czasu przebiegli aż 8 km więcej niż Real (122.8-114.6).

Znacznie większa intensywność, czy to w pressingu czy w wymianie pozycji jest więc widoczna. Warto też zwrócić uwagę na kolejny pomysł Pepa Guardioli wcielany w życie. Jego gracze mają za zadanie przerywać faulem ewentualną kontrę rywala w jak najwcześniejszym jej stadium. Wówczas ryzyko napomnienia jest znacznie mniejsze niż podczas faulu na własnej już połowie. Owocem tego jest statystyka fauli. Mimo wyraźnej przewagi i kontroli przez większość spotkania Manchester City faulował ponad 2 razy więcej niż goście (11-5).

Autor: Sławomir Grajper

Udostępnij

Translate »