NHL All-Stars? Hokejowe igrzyska? A na co to komu?

Już w sobotę Las Vegas ugości gwiazdy NHL w turnieju All-Stars. Pół tygodnia później, za Pacyfikiem rozpocznie się rywalizacja na olimpijskich ringach w Pekinie. A co na to kibice? Z dużym znużeniem poczekają na następny weekend i powrót rozgrywek NHL. Jak to się stało, że dwa pozornie prestiżowe wydarzenia jedynie prześcigają się o miano najbardziej niepotrzebnej?

Złota nie będzie

Pierwszy raz NHL zgodziło się na występ swoich zawodników na igrzyskach olimpijskich w 1998. Już od czasów Barcelony 1992 i słynnego koszykarskiego „Dream Team” z Jordanem, Birdem i Johnsonem było jasne, że zasada wyłączności dla amatorów jest reliktem przeszłości. Mimo że na poprzednich igrzyskach w Pjongczangu zabrakło przedstawicieli NHL, miało to być jedynie wyjątek od reguły – Pekin miał zobaczyć najsilniejsze reprezentacje.

Kibice zaczęli już ostrzyć sobie zęby na powrót profesjonalistów (w tym olimpijskie debiuty młodych gwiazd, np. Connora McDavida), po czym liga dokonała zwrotu o 180 stopni. W uzgodnieniu z przedstawicielstwem zawodników, NHL zdecydowało się wycofać z wysłania swoich przedstawicieli do Chin. Oficjalny powód? Zagrożenie pandemiczne.

I trudno uznać tę decyzję za niezrozumiałą. Liga zdążyła już przyjąć kilka mocnych ciosów od szalejącego Omicrona, a nakładające się na siebie opóźnienia kompletnie zdemolowały terminarz. W tym tempie wydaje się, że Puchar Stanleya będzie rozgrywany w środku wakacji (mimo że liga zarzeka, że datą krytyczną jest 30 czerwca).

Poza tym, spośród czterech amerykańskich wielkich lig, jedynie NHL było zmuszane do przerywania sezonu na rzecz igrzysk. Trzy tygodnie przerwy, zdaniem zarówno federacji, jak i samych zawodników, lepiej przeznaczyć na nadrobienie zaległości.

Tym samym, USA i Kanada do Pekinu wysłały mocno prowizoryczne składy, a na listach bukmacherów okupują miejsca dalekie od jakichkolwiek medali.

 

Mecz Gwiazd i nie tylko Gwiazd

Gwiazdom NHL pozostaje więc All-Stars Game. Wcześniej nawet próbowano oba wydarzenia pogodzić – organizatorzy przenieśli wydarzenie z pierwotnej lokalizacji na Florydzie aż do Las Vegas – żeby skrócić lot tym zawodnikom, którzy mieli lecieć do Pekinu.

O ile (w przeciwieństwie do igrzysk) udział zawodników jest niezagrożony, to mało który kibic z zapartym tchem oczekuje nadchodzącego weekendu.

Sęk w tym, że All-Stars Game nie ma już większego znaczenia. Dziś to jedynie marketingowa wydmuszka, w której rodzinom z dziećmi sprzedaje się podkoloryzowany mecz grających na 30 procent możliwości „gwiazd”. A jeszcze dwie dekady temu to było jedno z ważniejszych wydarzeń sezonu – kibice walili drzwiami i oknami, by obejrzeć starcie plejady gwiazd amerykańskiego hokeja.

Regres zaczął się od wprowadzenia zasady, w ramach której każda drużyna na All-Stars Game ma wysłać przynajmniej jednego reprezentanta. W efekcie w „meczu gwiazd” grają zawodnicy, którzy do miana „gwiazdy” nawet nie aspirują. W sobotę na lód wyjedzie choćby Adam Pelech z New York Islanders, który w tym sezonie uzbierał… 5 asyst i jedno trafienie. Jednocześnie pominięto choćby znakomitych w tym sezonie Stevena Stamkosa, Nazema Kadriego czy Troya Terry’ego – dopiero po głosowaniu kibiców dołączono ich do kadr.

 

To co jednak może ekscytować w weekendzie gwiazd to All-Star Skills – drobne rywalizacje, które wyłaniają najszybszego albo najskuteczniejszego zawodnika ligi. W tym roku, ze względu na lokalizację, organizatorzy przygotowali dwie dodatkowe tematyczne konkurencje – uczestnicy najpierw postrzelają w fontanny Bellagio, a potem „zagrają w Blackjacka”, trafiając w olbrzymie karty.

 

Ligi, ligi i tylko ligi.

O ile Mecz Gwiazd zawsze był jedynie ciekawostką i od dłuższego czasu nie niesie za sobą większego prestiżu, o tyle stopniowy regres igrzysk może być dla hokejowego kibica martwiący. Odkąd wielu czołowych graczy omija także Mistrzostwa Świata, gaśnie nadzieja na ostatnie wielkie wydarzenie, które zjednoczyłoby na lodowisku cały świat.

Ligo-centryzm trwa w najlepsze, a o takich imprezach, jak choćby w świecie piłki nożnej, hokeiści mogą jedynie pomarzyć. A tymczasem, podczas amatorskich igrzysk w Pekinie, kibice zasiadają wspierać reprezentacje kobiet. Bo tylko one grają na najwyższym poziomie.

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »