Nie da się lubić Stevena Gerrarda

Steven Gerrard był porównywany do Franka Lamparda od tak dawna, jak tylko da się sięgnąć pamięcią. Trwający sezon w wykonaniu (od wczoraj już byłego) szkoleniowca Aston Villi zdołał jednak to zestawienie „skorygować”, w miejsce Lamparda na szali kładąc (od wczoraj już byłą) premier Liz Truss. Zarówno Gerrard, jak i Truss, mogliby dziś siąść i napisać (może nawet wspólnie!) poradnik – „Jak zdobyć wrogów i obrócić przeciwko sobie kilka (tudzież kilkadziesiąt) milionów ludzi”.

Krok 1 – Zbuduj wokół siebie zbędnie górnolotną i kompletnie pozbawioną wyczucia narrację

Wtórując zamiłowaniu środowiska do romantycznych historii, zatrudnienie Gerrarda na Villa Park od samego początku było opakowane w papierek z napisem „Liverpool”. Narracja pisała się bowiem sama – po niezwykłych sukcesach na początku trenerskiej kariery, wciąż młody Stevie trafia do Premier League, gdzie na horyzoncie majaczy już Anfield.

Romantyczności w tym wszystkim nie dostrzegali jedynie, a jakże, kibice Aston Villi – wielkiego klubu o rosnących ambicjach, który został wpleciony w tę historii w roli przystanku. Wyobraźmy sobie bowiem jak, przykładowo, Artur Boruc zaczepia się jako trener Śląska Wrocław, skąd od momentu złożenia podpisu planuje trafić do Legii.

A Gerrard podpisał nawet kontrakt kończący się w tej samej chwili, co Jurgena Kloppa w Liverpoolu. Wydaje się, że zapomniał o jednym tylko szczególiku – nie sprawdził, czy z tego przystanku w ogóle kursuje jakiś autobus w kierunku Merseyside.

Krok 2 – Pogryź się z jedynym potencjalnym sojusznikiem z jajami

Gerrard nie tylko zerwał Tyrone’owi Mingsowi z ramienia opaskę kapitana, ale wręcz nie oszczędził sobie okazji, by zrobić wokół tej decyzji nieproporcjonalną szopkę. Mings (który publicznie okazał zrozumienie decyzji swojego trenera) z roli lidera został zdegradowany bowiem do głebokiej rezerwy, po czym było mu dane na konferencji Gerrarda wysłuchać całej litanii na temat tego, jak bardzo jest niewystarczający.

Oburzenia nie krył wówczas m.in. Micah Richards, który nie mógł wyjść z osłupienia po tym, jak Gerrard poświęcił konferencję po porażce z Bournemouth na przejechanie się po Mingsie. Karma zabrała bowiem to co swoje, bo koniec „przygody” Stevie’ego w Villi przypieczętował… samobój Mingsa. Touché.

Krok 3 – Pogryź się w zasadzie z każdym, z kim jesteś w stanie

Googlując frazę „Gerrard throwing player under bus”, można trafić na kilkanaście odrębnych historii dotyczących medialnego linczu własnych piłkarzy w wykonaniu coacha Gerrarda. I to właśnie tę umiejętność „wrzucania pod autobus” wypomina mu się najbardziej, z pewnym zasfascynowaniem zręcznością, z jaką mu to przychodzi.

Symbolem jego mało zrozumiałych decyzji personalnych stał się Morgan Sanson, którego odstawienia na skrajnie boczny tor do dziś nie rozumie zupełnie nikt, w tym on sam (Francuz zdecydował się pozostać w klubie, by powalczyć o miejsce w kadrze; w zamian wygrał możliwość treningów indywidualnych).

Krok 4 – Stwórz sobie personę medialną z ujemnym poziomem charyzmy

Steven Gerrard nie lubi mediów. Chłop zwyczajnie nie trawi dziennikarzy i co by nie mówić, ma do tego prawo. Ma też jednak psi obowiązek współpracować z nimi, wiedząc, że każde jego, wypowiadane w specyficznym akcencie słowo, śledzi kilkumilionowa rzesza kibiców.

Dopóki robił wyniki, czepianie się głupich pytań robiło więc wrażenie. Odkąd jednak wyników nie ma, Gerrard wypada jeszcze bardziej groteskowo wymachując wściekle łapami na wykonujących swoją pracę żurnalistów. A miarka się przebrała, kiedy –walcząc o posadę – zabłysnął cytatem, że Chelsea Grahama Pottera „powinna przyjechać na Villa Park i wytrzeć jego zespołem podłogę”.

Krok 5 – Pozbaw się jakichkolwiek argumentów, które mogłyby działać na Twoją korzyść

Villa Gerrarda nie miała żadnej konkretnej osobowości. Nie miała żadnego konkretnego planu taktycznego. Na boga, Villa Gerrarda nie strzelała nawet bramek (i to mimo posiadania całych pokładów graczy ofensywnych). Nie ma pół argumentu, który by go bronił – zostawia starszy i wyżej opłacany skład od swojego poprzednika, z szeregiem nietrafionych transferów i 37-letnim Ashleyem Youngiem ciągnącym za struny.

Co ciekawe, dokonując zręcznej retrospekcji i przepuszczając przez sitko całą tę zbędną romantyczność – niemal w identycznej kondycji Gerrard zostawiał Rangersów. Czyżby, *ekhem* dało się to przewidzieć?

Krok 6 – Dorzuć jakiś skandal

Mówi się o tym zdecydowanie za mało, a już tutaj powinna zostać postawiona kropka. Gerrard został bowiem (nie raz i nie dwa) przyłapany na imprezowaniu z Liamem Byrne’em, człowiekiem ściśle powiązanym z „irlandzkim kartelem narkotykowym”.

Co „zabawne”, w doniesieniach na ten temat można przeczytać, że nie jest możliwe stwierdzenie, czy Gerrard wie o interesach Byrne’a (który ma na swój temat artykuł na Wikipedii), którego syn, nota bene, spotyka się z córką-influencerką byłego piłkarza.

Cóż, tych kroków znalazłoby się na pewno wiele więcej, ale czulibyśmy się nadzwyczaj nieuczciwie zdradzając treść książki, którą Gerrard niechybnie wkrótce wyda. Wracając jednak do analogii łączącej go z Truss, warto przypomnieć, że cała Anglia w ostatnim tygodniu żyła „rywalizacją” pozycji byłej premier w parlamencie oraz… głowy kapusty. Ta druga okazała się silniejsza i bardziej wytrwała – nie tylko od Liz Truss, ale i jej futbolowego odpowiednika.

Fot. Reddit

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »