Nikotyna wciąż obecna w każdej szatni

Choć może nie najłatwiej sobie to dziś wyobrazić (chyba że namiętnie śledzi się kariery Wojtka Szczęsnego czy Maurizio Sarriego), jeszcze nie tak dawno piłkarskie szatnie były na wskroś przesiąknięte odorem spalonego tytoniu. Choć w kwestii nikotynowej świadomości, względem lat 80-tych, jesteśmy w zupełnie innej galaktyce, badania wcale nie wykazują ścisłej zależności między wiedzą a praktyką. Ba! Sportowcy zawyżają globalną średnią spożycia nikotyny…

Johann Cruyff, ubrany w ikoniczny holenderski pomarańczowy, relaksujący się w kłębach dymu. Młody, nieco onieśmielony Zbigniew Boniek uchwycony w połowie „szluga” w łódzkiej szatni. To lata 70. czy 80., a gdyby cofnąć się jeszcze dalej, do okresu międzywojnia, twarze piłkarzy były wręcz punktami centralnymi papierosowych kampanii, a ich podobizny na tzw. kartach papierosowych miały kolekcjonerski charakter dzisiejszych naklejek.

Nawet współcześnie, mimo niemal globalnych już restrykcji na stadionach czy boiskach treningowych, ów (nomen omen :)) nieszczęsnej nikotynie zdarza się wrócić na medialny krajobraz. I nie tylko „jedynkę” reprezentacji Polski, której niejedną przyszło z tego tytułu zapłacić grzywnę, tu chodzi. Tradycyjny szlug został bowiem wyparty przez tzw. Snusy, czyli skandynawska używka tytoniowa. To niewielka torebka, którą umieszcza się pod górną wargą, skąd wchłaniana jest niemal trzykrotnie większa dawka tytoniu, niż w przypadku tradycyjnego papierosa. Wielka Brytania i Unia Europejska zakazują sprzedaży tego specyfiku – wyłamuje się jedynie Szwecja, skąd do piłkarskich szatni importowane są hurtowe ilości tytoniowych torebek.

– Pomaga mi się to zrelaksować – przyznał niegdyś przyłapany z pudełeczkiem snusów Jamie Vardy. Piłkarze sięgają po nie celem zwiększenia czujności, złagodzenia niepokoju i stłumienia apetytu (choć te efekty są raczej anegdotyczne niż naukowo udowodnione). Nie Lennon, znany m.in. z prowadzenia Celticu, uważa jednak, że to kompletna bzdura. – Nie ma to żadnego wpływu na to, jak grają, to stek bzdur. Ja bym tego nie zakazywał, na boisku przecież z tego nie korzystają, bo by się zadławili, a po meczu pomaga im się zrelaksować. Ale czy to ma wpływ na jakość ich gry? Powiem tak, ja je używałem regularnie i ch*ja mi dały. Nie widzieliście, jak grałem? – konkretnie podsumował.

Faktem jest jednak, że to właśnie Snusy pchają w górę statystyki dotyczące użycia nikotyny (nota bene, drugiej, po kofeinie, najczęściej spożywanej substancji psychoaktywnej na świecie). Włoska grupa badawcza pod przewodnictwem Thomasa Zandonaia opublikowała końcem lutego efekt 8-letnich pomiarów (2012-2020) w akredytowanym przez WADA laboratorium antydopingowym w Rzymie. Stety-niestety, dane pochodzą jedynie z Włoch (choć badacze argumentują, że tamtejsze tendencje dot. spożycia nikotyny są spójne z globalnymi średnimi). Pobrano próbki od 60802 sportowców i sportowczyń z 90 różnych dyscyplin.

Główne odkrycie? 22.7% próbek wskazywało na użycie nikotyny (średnia globalna plasuje się na poziomie około 20%). Przyglądając się pewnym zależnościom metryczkowym:

  • Mężczyźni częściej od kobiet (24.1% vs 18.5%)
  • Sporty drużynowe częściej od sportów indywidualnych (31.4 vs 14.1%)
  • Największe użycie zanotowano wśród piłkarzy (średnio 29%, a w niektórych latach nawet 40%)

W ramach ciekawostki, warto wspomnieć, że jednym z częściej cytowanych dotąd pomiarów w tym kontekście było badanie ankietowe z 1986 roku, według którego zaledwie 5% profesjonalnych piłkarzy paliło papierosy.

Autorzy badania przekonują, że wśród sportowców panuje przekonanie, że spożywanie nikotyny (lub substancji pokrewnych) jest korzystne, ponieważ zapobiega suchości w ustach poprzez zwiększone wydzielanie śliny, stymuluje sytość w celu kontrolowania masy ciała, poprawia koncentrację i czas reakcji oraz pomaga w relaksacji w celu osiągnięcia pożądanego pobudzenia i koncentracji. Od 2012 nikotyna znajduje się na liście substancji kontrolowanych przez WADA (głównie ze względu na nadzwyczaj wysokie użycie wśród sportowców zimowych) – obecne dowody z badań nie potwierdzają jednak wyraźnego efektu ergogenicznego.

Główną z hipotez jest więc, że nikotyna jest nie tyle używana w celach domniemanego „boostu” fizycznego, co w celach relaksacji czy nawet swoistej odnowy mentalnej, a także – co nie zawsze oczywiste w badaniach medycznych – w celach społecznych, takich jak integracja czy wkupienie do grupy (odkopując zakurzony przykład – gdy w latach 50. Wilf McGuiness, świeżo po zakończeniu kariery obejmował rezerwy Manchesteru United, w których sam grywał, zachęcano go do sięgnięcia po papierosy celem uformowania autorytetu w szatni).

Podczas gdy WADA sprawdza potencjalne działania korzystne, o negatywnym wpływie nikotyny wiedzą wszyscy. Dodatkowo, badania dotyczące samych snusów wykazują, że nie tylko znacząco zwiększają one podatność na m.in. nowotwory dziąseł, ale wpływają gorsząco na jakość snu.

Poświęcając jeszcze na koniec należytą uwagę kluczowej liczbie – gdyby uznać, że co czwartek sportowiec jest wyhamowywany przez własne nawyki nikotynowe, aż strach pomyśleć w jakim miejscu znajdowałaby się poprzeczka dzisiejszej rywalizacji, gdyby ten opór wyeliminować.

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »