Od blantów w Cieszynie po pas UFC
W sobotę (30 października) wieczorem czasu polskiego Jan Błachowicz będzie drugi raz w karierze bronił pasa mistrza świata wagi półciężkiej federacji UFC. Rywalem „Cieszyńskiego Księcia” będzie 42-letni Brazylijczyk Glover Teixeira.
Jan Błachowicz (28-8, 8 KO, 9) tytuł mistrza wagi półciężkiej zdobył 27 września 2020 roku, kiedy to na gali w Abu Dhabi pokonał przez TKO w 2 rundzie Dominicka Reyesa. Obaj zawodnicy walczyli o pas zwakowany przez jedną z ikon UFC Jona Jonesa, który postanowił (w tamtym czasie)przejść do wagi ciężkiej.
Od tamtej pory Błachowicz stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków za oceanem, obok Jana Pawła II, Lecha Wałęsy i… Joanny Jędrzejczyk. Amerykanie kochają UFC (Ultimate Fight Championship), a mistrzowie tej federacji są tam praktycznie celebrytami.
Pierwsza obrona pasa przez Błachowicza miała miejsce 6 marca 2021 na gali UFC 259. Wówczas „Cieszyński Książę” skrzyżował rękawice z jedną z największych nadziei UFC, a także pupilem Dana White’a – Israelem Adesanyą. Nigeryjczyk, który postanowił sprawdzić się w kategorii wyżej (oryginalnie walczy w kategorii średniej), był uznawany za faworyta tego starcia. Po bardzo dobrej walce, na pełnym 5-rundowym dystansie sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości – Błachowicz wygrał jednogłośną decyzją.
Skręty za blokami w Cieszynie!? Nigdy w życiu! To było za garażami przecież
Jan Błachowicz dzisiaj należy do najbardziej rozpoznawalnych sportowców w Polsce, a zwłaszcza wśród miłośników sportów walki. Te interesowały go od małego. Mając 9 lat, pojechał z mamą do klubu judo oddać stroje. Krystyna Błachowicz była wówczas nauczycielką i wypożyczyła je na szkolne przedstawienie. Mały Janek zobaczył ludzi ćwiczących na sali, w tym także dzieci i zapytał, czy może przyjść na jakiś trening. Mama nie miała obiekcji i tak się to zaczęło.
– Ja w zasadzie nigdy nie byłem jednowymiarowy. Zaczynałem od judo, ale potem był boom na karate po filmie „Karate Kid”, więc zacząłem uprawiać karate. Jeszcze później pojawiło się brazylijskie jiu-jitsu, w którym do dziś mam czarny pas i regularnie go bronię. Wydaje mi się, że dzięki temu, kiedy pojawiło się w Polsce MMA, to ja praktycznie od razu byłem gotowy. Oglądałem z kumplami gale Pride i wzorowałem się na walczących tam zawodnikach – wspomina Błachowicz w rozmowie z Mateuszem Kaniowskim, znanym polskim dziennikarzem od sportów walki.
Nie oznacza to jednak, że zawsze był grzeczny i ułożony, a liczne treningi kompletnie pozbawiały go czasu na błędy młodości. Środowisko, z jakiego wywodzi się zdecydowana większość zawodników uprawiających sporty walki, jest dość specyficzne. Sam Błachowicz może nie jest z tego szczególnie dumny, ale nie ukrywa, że jest np. zwolennikiem zalegalizowania marihuany.
Szwagier Jurasa
O to by twardo stąpał po ziemi, dba m.in. jego partnerka życiowa, będąca jednocześnie jego agentką – Dorota Jurkowska. Nazwisko znane w środowisku sportów walki, a nawet stricte MMA, nie jest przypadkowe. To siostra Łukasza „Jurasa” Jurkowskiego, byłego (czynnego? Nigdy nie wiadomo) zawodnika, dziś głównie komentatora i eksperta telewizyjnego.
– Pewnie, że musiałem się wkupić w łaski braci Jurkowskich „startując” do Doroty, bo Łukasz nie jest jej jedynym bratem. Niemniej mam świetne relacje z chłopakami, szanujemy i wspieramy się nawzajem – mówi sam Błachowicz o swoich rodzinnych koneksjach. Parze niedawno urodził się syn. To Jan junior, który już teraz jest zabierany przez rodziców na salę treningową i oswaja się z panującą tam atmosferą.
– Czy chciałbym, żeby junior poszedł w moje ślady i trenował MMA? Ja to chcę, żeby on był szczęśliwy i robił to, co kocha. Na pewno chciałbym, żeby sport w jego życiu był ważny, ale nie chcę mu niczego narzucać. Jak będzie chciał trenować, to będziemy razem trenowali. Jak będzie chciał grać w gry, to też go chętnie wprowadzę do tego świata – mówi z wielkim spokojem w głosie nasz mistrz.
Mroczny rytuał. Historia, do której wraca przed każdą walką
Błachowicz nie ukrywa, że jest wielkim fanem gier komputerowych. Lubuje się przede wszystkim w RPG i strategiach. Do jego ulubionych tytułów należą m.in. „Wiedźmin” czy „Gothic”. Tę ostatnią – jak sam przyznał – przeszedł już około 100 razy. To pozwala mu się wyłączyć, odpocząć i wyczyścić głowę.
– Długo się zabierałem za nowego „Resident Evil”, cały czas nieustannie wracam do „Heroes III”, uwielbiam też horrory, takie jak „Silent Hill” – wylicza.
Horrory nie są dla każdego, ale akurat „Cieszyński Książę” ma nieprawdopodobnie mocną psychikę i jest odporny na tego typu klimaty. Najlepiej obrazuje to sytuacja, jakiej doświadczył kilka lat temu. Spacerując po jednym z podwarszawskich lasów, gdzie zawsze wychodzi ze swoimi psami, znalazł wisielca.
– Idę z psami przez las i patrzę, że jakiś facet stoi w lesie. Myślę sobie stoi, to stoi, co mnie to. Tylko nie pasowało mi to, że jak się zbliżałem i wołałem psy, to on się nawet nie ruszył, żeby zobaczyć, co się dzieje za jego plecami. To już było dziwne. Podszedłem bliżej i pomyślałem, że coś tu jest nie tak – opowiada na filmie z przygotowań do gali UFC 253.
– Podszedłem bliżej, okrążyłem go, spojrzałem na twarz i już wiedziałem, o co chodzi. Byłem przekonany, że chłop nie żyje. Ja go znalazłem, więc wiadomo, musiałem wezwać służby. Najbardziej dziwiło mnie to, że mimo iż wisiał, to jego stopy dotykały ziemi. Zapytałem jednego z ratowników jak to możliwe? Kazał mi wówczas spojrzeć na jego szyję i dopiero wtedy dostrzegłem, że jest ona o ładnych kilka centymetrów dłuższa niż normalna. Kręgi strzeliły i się naciągnęła – mówi do kamery Błachowicz, stojąc na miejscu zdarzenia.
Co ciekawe nikt nie zdjął liny, na której ten człowiek targnął się na swoje życie. Jeden z policjantów zapytał Błachowicza, czy nie chce wziąć jej fragmentu do domu. Początkowo go to zszokowało, ale zaczął szperać w internecie i wynalazł historię wierzeń, jakoby lina wisielca przynosiła szczęście. Do domu jej nie zabrał, ale przed każdą walką wraca do miejsca tamtej tragedii i łapie za sznur.
– Chyba faktycznie przynosi szczęście. Do tej pory ma jakieś 90% skuteczności – śmieje się posiadacz pasa mistrzowskiego UFC.
Marzenie spełni się dopiero w wadze ciężkiej?
Błachowicz na karku ma już 38 lat. Wprawdzie i tak jest o cztery lata młodszy od swojego najbliższego oponenta i bardzo się cieszy, że znów będzie mógł bronić pasa kategorii półciężkiej, to w głowie świta mu możliwość przejścia do królewskiej kategorii.
To naturalna ścieżka dla wielu mistrzów półśredniej. Poszedł nią m.in. Jon Jones. „Cieszyński Książę” mocno nad tym ubolewał, bo przez wiele długich miesięcy zabiegał o możliwość walki o pas kategorii półciężkiej właśnie z Amerykaninem.
Sęk w tym, że Jones ma niekończące się problemy z prawem i cały czas odwleka swój debiut w królewskiej kategorii, także ze względu na powolny proces dochodzenia do odpowiedniej masy ciała. Mało tego – chciałby od razu walki z mistrzem, Francuzem Francisem Ngannou.
Z tym ostatnim chciałby także zawalczyć Błachowicz. Wyznał, że jako mistrz półciężkiej ma sporo do powiedzenia w kwestii swoich następnych rywali i że jeśli miałby przejść do ciężkiej, to wie, że najlepsze lata powoli mu się kończą i chciałby od razu zaatakować sam szczyt. Marzenia ma dwa – walka o mistrzostwo wagi ciężkiej oraz pojedynek z Jonesem. Może uda się załatwić w jednym pojedynku? Szanse są, ale najpierw musi wygrać z Gloverem Teixeirą w najbliższą sobotę.
Gala UFC 267 w Abu Dhabi rozpocznie się już o godz. 17 czasu polskiego. W karcie wstępnej zobaczymy m.in. walkę innego Polaka Michała Oleksiejczuka, który skrzyżuje rękawice z Szamiłem Gamzatowem. W karcie głównej, która rozpocznie się o godz. 20, zawalczy także Marcin Tybura, a jego rywalem będzie Rosjanin Aleksandr Wołkow.
Walka Błachowicz – Teixeira będzie wydarzeniem wieczoru. Jej start jest prognozowany na godz. 22:30 czasu polskiego. Transmisja na antenie Polsatu Sport i na Polsat Box Go w internecie.