Oda do ślizgu na kolanach

Jest w piłkarskiej kulturze garść elementów tak skrajnie specyficznych, którym towarzyszy narracja podszyta tak intensywną groteską, że próżno próbować je wytłumaczyć niewtajemniczonym. Taplając się jednak we własnym sosie, celebrujmy te drobne cegiełki, składające się na sport, który kochamy. Jednym z nich jest ślizg (nie wślizg, choć te też ubóstwiamy) na kolanach, tzw. „knee slide”, jedna z najbardziej ikonicznych „cieszynek” w historii.

Kiedy 18-letni Fabio Carvalho zapakował piłkę do bramki Newcastle w niemal setnej minucie meczu, poziom adrenaliny w jego organizmie prawdopodobnie przekroczył wszystkie znane nam skale. Młody Portugalczyk ruszył w stronę trybun, dosłownie padając na kolana, po czym wdzięcznym rozpędem sunął kilka metrów po trawie. Jego bramka była dla kibiców Liverpoolu sama w sobie wystarczająco smaczna, ale „knee slide” w jego wykonaniu to już wisienka na torcie.

Nic więc dziwnego, że w mediach społecznościowych zachwyt rozłożył się niemal pół na pół – bramka i cieszynka. Trudno wskazać cokolwiek, co cieszy angielskich kibiców równie bardzo, co bezbłędna egzekucja ślizgu na kolanach.

Skompletowałem więc kompilację 5 najbardziej ikonicznych ślizgów w historii:

Ole Gunnar Solskjaer vs. Bayern Monachium

To już klasyka gatunku. Kiedy w 1999 słynny „baby face killer” pogrążał Bayern wbrew wszelkiej logice i prawdopodobieństwu, intuicja podpowiedziała mu, by zwieńczyć swój legendarny występ „knee slide’em”. Sęk w tym, że odniósł wówczas kontuzję więzadła, co do której przez lata żyło przekonanie, że zakończyła jego karierę.

Sam Norweg dekadę później zaprzeczył, wyjaśniając, że na przedwczesną emeryturę odesłał go inny uraz, choć po ślizgu w meczu z Bayernem również miał kłopoty. – Opuściłem wtedy 2 albo 3 tygodnie i kilka meczów reprezentacyjnych, ale było warto. Ta celebracja była tego warta – opowiadał Solskjaer.

Thierry Henry vs. ktokolwiek, kto stanął na jego drodze

Za każdym razem, gdy wraca wspomnienie Henry’ego w barwach Arsenalu, części kibiców napływają łzy do oczu, innym uruchamiają się czerwone lampki stresu pourazowego. Francuz w Premier League był niewiarygodny, a wszystko co robił na boisku cechowała niezwykła elegancja i precyzja. W tym również jego ślizgi.

Do tego stopnia, że Kanonierzy uwiecznili jeden z nich pomnikiem:

Emmanuel Adebayor vs. Arsenal

To historia może i mniej romantyczna, ale równie legendarna. A może nawet bardziej, bo nie brakuje głosów, że eksces Togijczyka z 12 września 2009 roku to najsłynniejsza celebracja w historii ligi. I prawdę mówiąc – skłaniam się ku takiej opinii.

Adebayor tamtego lata stał się bohaterem kontrowersyjnego transferu z Arsenalu do Manchesteru City. Kiedy obie drużyny się spotkały, trybuny nie dawały mu spokoju, męcząc go m.in. słynną przyśpiewką o słoniach (kto wie, ten wie). Nic więc dziwnego, że swoją bramkę na 4:2 wykorzystał, by się odegrać.

Ślizg na kolanach, którego uprzedził sprint przez calutkie boisko… Nie jest łatwo napisać legendę.

Jose Mourinho vs. Manchester City

Oj było tego wieczoru w domu państwa Mourinho googlowane jak wywabić plamy z trawy. The Special One tamtego wieczoru w Lidze Mistrzów jeszcze raz pokazał, skąd wzięła się jego ksywka – ślizg w pełnym garniaku? Czapki z głów.

Arjen Robben vs. Eintracht Braunschweig

To z kolei chyba najsławniejszy przypadek nieudanego ślizgu (o tym więcej za chwilę) – Holender popełnił szereg technicznych błędów, które z powodzeniem wytknąłby pierwszy lepszy koneser „knee slide’ów”. Tuż po tym meczu, media społecznościowe obiegły zdjęcia jego zdartych kolan (których nie uchroniła nawet bielizna termiczna).

Nie jest to jednak jedyny przypadek takiego upadku (pod TYM LINKIEM znajdziecie znakomitą kompilację nieudanych ślizgów) – okazuje się, że egzekucja perfekcyjnego „knee slide’u” jest nie tylko trudna, ale wręcz niezbędna by uniknąć totalnej kompromitacji. To znaczy urazów, miałem na myśli urazy.

Przygotowując ten tekst, trafiłem na zupełnie nieironicznie napisany artykuł instruujący adeptów sztuki ślizgu jak opanować technikę. Zaznaczyłem sobie poniższe zdanie:

„Knee slide” w piłce nożnej dzieli się na 2 fazy, fazę lądowania i fazę ślizgu.

Dwie. Fazy. Jest tego jednak więcej – każda faza bowiem składa się z kilku kroków, których zrozumienie wymaga przynajmniej podstawowej znajomości anatomii i zasad fizyki. Nic więc dziwnego, że nie każdy piłkarz jest w stanie opanować tę sztukę. W tym miejscu, ku chwale pięknu „knee slide’u”, zapraszam do degustacji niedorzecznie wręcz długiego ślizgu w wykonaniu Dirka Kuyta.

Eviva l’arte!

Fot. Freepik / diana.grytsku

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »