Pełnoprawny następca Aguero. Zagra z Polską?

W naszym przedmundialowym cyklu #GwiazdaRywala bierzemy na tapet kolejnego nieprzeciętnego Argentyńczyka, który wcale nie jest (jeszcze) nazwiskiem znanym z pierwszych stron gazet. Wiele wskazuje na to, że selekcjoner Albicelestes pod nieobecność Paulo Dybali postawi mocniej na Juliána Álvareza, czyli dojrzewającego w cieniu Erlinga Haalanda przyszłego gwiazdora Manchesteru City i całej Premier Legue.

Julián Álvarez to talent czystej wody. Pochodzący z malutkiego miasteczka Calchin w północno-środkowej Argentynie napastnik pierwszą styczność z piłką miał w wieku zaledwie 2 lat. Chodził wówczas ze starszymi braćmi na treningi klubu Atletico Calchin, jedynego w ich mieście. Po wielkim transferze do Manchesteru City do jego pierwszych trenerów dotarli dziennikarze „The Athletic”.

– Gdy pierwszy raz wszedł na boisko i zobaczył piłkę, zaczął za nią ganiać. Uwierzcie mi, że była większa od niego! Wtedy to była zabawa, ale już mając 3,5 roku, zaczął uczęszczać na regularne zajęcia. To przykład chłopca, który wyróżniał się już samym sposobem dotykania futbolówki. Stąd wziął się jego pseudonim „el Arañita” (z hiszpańskiego: mały pająk) – opowiada trener Rafael Varas.

– To bardzo skromny chłopak, nigdy nie walczył z rywalami. Były mecze, w których rywale szarpali go za koszulkę, popychali, faulowali, ale on nigdy im nie odpowiadał. Nigdy się nie kłócił, nie szukał zaczepki, nie miał pretensji do sędziów ani przeciwników, nic z tych rzeczy. Był za to powszechnie lubiany i szanowany, bo mało kto wytrzymuje takie natężenie fauli. Czasami rywale nie byli w stanie powstrzymać go w inny sposób, ale on tak jakby o tym wiedział i nie miał pretensji. To bardzo rzadkie – dodaje Varas.

Skaut młodzieżowych reprezentacji Argentyny Nicolás Foglia miał co do jego przenosin do Premier League tylko jedną wątpliwość: czy chłopak o introwertycznej osobowości poradzi sobie w błysku fleszy europejskiej piłki? Presja w Argentynie, jak i całej Ameryce Południowej znacznie mniejsza nie jest, ale czym innym jest rozwój w ojczyźnie, w miarę blisko rodzinnego domu, w otoczeniu przyjaciół i kolegów mówiących w tym samym języku, a czym innym w Europie, gdzie niemal natychmiast oczekuje się wyników i goli.

Sam Álvarez odpowiedział na te wątpliwości w najlepszy możliwy sposób, strzelając gola w debiucie przeciwko Liverpoolowi, w meczu o Tarczę Wspólnoty.

  
Następca Kuna

Jego przenosiny do Manchesteru City stały się faktem już w styczniu tego roku, ale dokończył sezon w Argentynie i dopiero latem przeprowadził się do błękitnej części Manchesteru. Wybór klubu wcale nie był oczywisty, bo choć w styczniu skończył dopiero 22 lata, to ma za sobą już kilka trudnych wyborów. Tak duży talent nie może przejść niezauważony, dlatego już jako jedenastoletni i dwunastoletni chłopak trenował z Boca Juniors i River Plate, był także na testach w Realu Madryt. W Hiszpanii pokazał się z bardzo dobrej strony i „Królewscy” byli zdecydowani na ściągnięcie go do siebie, ale na przeszkodzie stanęła FIFA, która właśnie wprowadzała ograniczenia uniemożliwiające zagraniczne transfery dzieci poniżej 16 roku życia. Temat umarł śmiercią naturalną.

W ojczyźnie po różnych przebojach w końcu zakotwiczył w River Plate i szybko zaczął sprawiać radość kibicom tego klubu. Strzelał jak na zawołanie i w wieku 22-lat przeszedł do historii. Jako pierwszy ustrzelił dwa hat-tricki w jednym meczu. Miało to miejsce w fazie grupowej Copa Libertadores, czyli południowoamerykańskim odpowiedniku Ligi Mistrzów. W pierwszej połowie starcia z peruwiańskim Club Allianza Lima zdobył trzy gole, a po zmianie stron powtórzył ten wyczyn. Nikt wcześniej w historii River tego nie dokonał.

  

W tamtym momencie z radości skakali kibice City, bo formalnie Álvarez był już piłkarzem „Obywateli”, wypożyczonym do Buenos Aires do końca sezonu. Łącznie w barwach River Plate strzelił 54 bramki i zanotował 31 asyst w 122 występach. Stylem gry przypomina swojego rodaka Sergio Agüero, żywą legendę Manchesteru City, która odegrała sporą rolę w przenosinach Álvareza na Etihad Stadium. Są podobnego wzrostu, obaj mają potężne uderzenie z prawej nogi i całkiem niezłą słabszą kończynę, lecz 22-latek jest jeszcze szybszy od popularnego Kuna.

Następca w klubie i reprezentacji

Podobnie jak Agüero Álvarez w młodym wieku zadebiutował w pierwszej reprezentacji Argentyny i szybko odniósł z nią pierwszy sukces, triumfując w rozgrywkach Copa America. Na dziś ma rozegrane wprawdzie tylko 11 spotkań i 2 gole, ale jego rola w zespole narodowym może wzrosnąć i to szybciej, niż można się było tego spodziewać. W niedawnym meczu AS Roma będący w znakomitej formie Paulo Dybala doznał poważnej kontuzji uda. Jego występ na mundialu w Katarze stanął pod dużym znakiem zapytania.

 

Wprawdzie najnowsze doniesienia o klubowym koledze Nicoli Zalewskiego są dość optymistyczne i wynika z nich, że Dybala zdąży się wyleczyć do pierwszego meczu na mundialu, ale od wyleczenia, do dojścia do odpowiedniej formy bywa daleko. Pierwszy w kolejce do gry za Dybalę u selekcjonera Lionela Scaloniego jest właśnie Álvarez, więc nie da się wykluczyć, że to on wyjdzie w składzie np. na mecz z Polską 30 listopada.

Dzisiaj młody Argentyńczyk jest głównie zmiennikiem potężnego Erlinga Haalanda w City. Wchodzi niemal w każdym meczu, ale najczęściej z ławki. Kiedy jednak dostaje szansę gry od pierwszych minut — nie zawodzi. Tak było chociażby w spotkaniu z Nottingham Forrest, w którym strzelił dwa gole, a jego drużyna wygrała 6:0. Do Agüero wciąż jest mu daleko, bo ten w barwach „Obywateli” zdobył łącznie 260 goli, co czyni go najlepszym w historii klubu, ale jest na dobrej drodze, by nie utopić się w butach swojego rodaka, do których jest nieustannie wsadzany. Grunt, żeby Pep Guardiola znalazł miejsce dla nich obu (Álvareza i Haaladna) w wyjściowym składzie, nad czym obecnie pracuje. Hiszpan zdradził, że planuje testować taki wariant po mundialu w Katarze, z którego sam Álvarez zamierza wrócić z medalem na szyi.

FOT. twitter.com/julianalvarezzz

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Piotr Janas

Udostępnij

Translate »