Petković, Renard, a może Urban? Analiza kandydatów

Tematem numer jeden w polskich mediach sportowych wciąż jest wybór nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Po rozstaniu z Czesławem Michniewiczem PZPN wciąż sonduje rynek, rozmawia z kandydatami, ale też patrzy na reakcję opinii publicznej. Przeanalizowaliśmy trójkę kandydatów, która naszym zdaniem ma największe szanse na objęcie tego stanowiska.

Vladimir Petković

Czesław Michniewicz z reprezentacją Polski odniósł sukces, wychodząc z grupy na mundialu. Wykonał także dwa pozostałe postawione przed nim cele, jakimi było wygranie baraży i utrzymanie nas w Dywizji A Ligi Narodów UEFA. To jednak nie wystarczyło, by wciąż prowadzić kadrę Biało-Czerwonych. Zabrakło stylu, za co mocno mu się oberwało. Potem na byłego już selekcjonera wylano wiadro pomyj, kiedy niezbyt udolnie tłumaczył „aferę premiową” i kłócił się z dziennikarzami, choć z reguły nie miał racji i mijał się z prawdą.

Jeśli więc nowy selekcjoner ma nie tylko awansować na mistrzostwa Europy w Niemczech i utrzymać się w Lidze Narodów, ale też zrobić to w odpowiednim stylu, to kandydatura Vladimira Petkovicia jest naturalna. Doświadczony szkoleniowiec, ceniony w środowisku i sprawdzony w roli selekcjonera, bo przez 7 lat prowadził kadrę Szwajcarii. Na każdym dużym turnieju wychodził z Helwetami z grupy. To wizjoner piłki ofensywnej, którą chce grać za wszelką cenę. Wydaje się kimś idealnie skrojonym pod naszą kadrę. Urodził się i wychował w Serbii, ma trzy paszporty, mówi biegle w trzech językach (serbski, niemiecki i włoski) i pewnie bez większych problemów nauczyłby się polskiego. Na dodatek jest do wzięcia, bo jakiś czas temu rozstał się z francuskim Girondins Bordeaux.

  

Miałby zdecydowanie większy autorytet niż poprzednicy, zarówno w szatni, jak i na trybunach. Nie znaczy to jednak, że jest kandydatem bez wad. Po pierwsze: nie byłby to tani szkoleniowiec, bo wraz ze swoim sztabem kosztowałby pewnie 2-3 miliony euro rocznie. Po drugie: potrafi być człowiekiem konfliktowym, co pokazała np. historia ze Stephanem Lichtsteinerem. Obaj panowie mieli otwarty konflikt, co jeszcze bardziej nie podobało się raczej stroniącemu od mediów Petkoviciowi. Ostatecznie racja była po jego stronie, bo kadra bez Lichtsteinera osiągała bardzo dobre rezultaty.

Jakimś argumentem przeciw Petkoviciowi jest także nieszczególna chęć do zajmowania się czymś innym, niż tylko kadra A. Szwajcarzy niekiedy zarzucali mu, że wyciąga z kadr młodzieżowych najlepszych piłkarzy, mimo że ci potem nie grają u niego wcale lub zaliczają krótkie epizody. Z pewnością nie jest to trener, który tak jak kiedyś Leo Beenhakker byłby skłonny wprowadzić jakąś głębszą reformę w polskiej piłce. Kimś takim był ostatnio w Belgii Hiszpan Roberto Martínez, ale on wydaje się być poza zasięgiem PZPN-u.

Zresztą Petković ma nad Martínezem jedną, lecz dość istotną naszym zdaniem przewagę: pracował ostatnio z kadrą o potencjale znacznie bardziej zbliżonym do Polski, niż Belgia, która w Lidze Narodów sprała nas 6:1 w Brukseli. To także może mieć znaczenie, bo doświadczenie pokazuje, że trenerzy prowadzący na co dzień zespoły pełne wielkich gwiazd niekoniecznie dobrze odnajdują się w słabszych drużynach.

Hervé Renard

O Francuzie mówiło się jeszcze przed mundialem w Katarze, zwłaszcza że sam ten temat zainicjował. Po losowaniu grup mistrzostw świata wyznał, że jego babcia z pochodzenia jest Polką i choć on sam nie mówi w naszym języku, to interesuje się losem przodków i chciałby w przyszłości poprowadzić Biało-Czerwonych. Czyżby była to samospełniająca się przepowiednia?

  

Renard to trener kojarzony przede wszystkim z pracą reprezentacyjną. W CV ma sukcesy na tym polu, bo dwukrotnie wygrywał Puchar Narodów Afryki, prowadząc Zambię i Wybrzeże Kości Słoniowej. Triumf z Zambijczykami w 2012 roku był wręcz sensacją i przyniósł mu znacznie większą rozpoznawalność oraz status. Piłkarzem — podobnie jak Petković — był przeciętnym. Szybko zdał sobie z tego sprawę i inwestował w rozwój trenerski, robiąc papiery jeszcze jako czynny zawodnik. Pracę zaczynał od roli asystenta w niższych ligach. Zbierał doświadczenie pracując w Chinach i Anglii.

Pierwszą poważną próbą była dla niego rola selekcjonera reprezentacji Zambii w 2008 roku. Spełnił oczekiwania, realizując cel, w postaci awansu na turniej finałowy Pucharu Narodów Afryki. Potem prowadził jeszcze Angolę, ponowie Zambię i Wybrzeże Kości Słoniowej. Po drodze był jeszcze klub w Algierii (USM Algier) i francuskie Sochaux, ale prawdziwą szansę w ojczyźnie dało mu dopiero w 2015 roku OSC Lille. Było to bezpośrednio po sukcesie z Iworyjczykami w PNA. Potem była kadra Maroka (2016-2019), z którą pojechał na mundial do Rosji. Marokańczycy wyglądali tam bardzo dobrze, choć ostatecznie mieli sporego pecha i nie wyszli z grupy.

W 2019 roku objął Arabię Saudyjską, znów awansował na mundial, wygrywając po drodze m.in. z Japonią i Australią, a dalszą historię znamy. Pokonanie Argentyny i heroiczna walka o wyjście z grupy, ostatecznie zakończona fiaskiem. Na pewno jest to człowiek znający się na pracy selekcjonera i mający swoją koncepcję. Potrafi wyjść defensywie na mocniejszego rywala, nastawiając drużynę na grę z kontry, jak i zdominować słabszego przeciwnika. Laurkę wystawiają mu byli podopieczni z reprezentacji WKS.

– W mojej opinii Renard jest super trenerem. To byłby świetny szkoleniowiec dla was. Bierzcie go szybko. Zdziała cuda – powiedział portalowi WP SportoweFakty były gracz Arsenalu, Liverpoolu, Manchesteru City i Celticu Glasgow Kolo Toure, dziś trener Wigan Athletic.

– To bardzo dobry szkoleniowiec. Ma niezwykle silny charakter. A co równie ważne, jest blisko piłkarzy, ma z nimi świetne relacje – dodał inny zawodnik z przeszłością w Arsenalu Gervinho.

Nie jest tajemnicą, że PZPN kontaktował się z Renardem, by zbadać grunt, ale największym problemem jest u niego kontrakt z saudyjskim związkiem piłkarskim obowiązujący do 30 czerwca 2027 roku. Wykupienie go może być kosztowne, ale on sam chciałby spróbować sił w pracy z mocniejszą reprezentacją. Minusem jest fakt, że mówi głównie po francusku, choć jest też w stanie porozumiewać się w języku angielskim.

Jan Urban

Polskim trenerem rozważanym przez PZPN jest Jan Urban. W kuluarach słychać, że Cezary Kulesza nie jest przekonany do kandydatury Marka Papszuna, który nigdy nie miał styczności z pracą w reprezentacji — ani jako trener, ani jako piłkarz. Na tę chwilę ma swój projekt w Częstochowie i choć sam deklaruje, że kadrze by nie odmówił, to takiego tematu realnie nie ma.

Podobnie sprawy się mają w przypadku Macieja Skorży, który dopiero co podpisał kontrakt z japońskim klubem Urawa Red Diamonds. Wprawdzie kontakt był, ale doświadczony szkoleniowiec, będący w przeszłości m.in. asystentem Pawła Janasa w kadrze, takiej możliwości nie bierze pod uwagę. Dopiero co przemodelował swoje życie pod wyprowadzkę do Japonii i chce w tamtej części świata zbudować swoją markę.

Urban jako piłkarz dotknął dużej piłki, grając przez wiele lat w Hiszpanii. W latach 90′ był gwiazdą Osasuny Pampeluna. W jej barwach strzelił hat-tricka Realowi Madryt na Estadio Santiago Bernabeu, z czego jest tam pamiętany do dzisiaj. Tam zaczął też pracę szkoleniową, zaczynając od szkolenia młodzieży. Przesiąknął tamtejszą mentalnością, co bardzo spodobało się potem polskim piłkarzom.

  

W kadrze wystąpił 57 razy i strzelił 7 bramek. Jako trener z Legią Warszawa sięgał po mistrzostwo, puchar i superpuchar Polski. Kiedy prezes Bogusław Leśnodorski postanowił go zwolnić, miał w gabinecie delegację składającą się z całej drużyny. Zespół nie mógł tej decyzji zrozumieć i wstawił się za szkoleniowcem.

Podobnie było potem w Lechu Poznań i Śląsku Wrocław, mimo że tam decydowały słabsze wyniki. We Wrocławiu jeden z ważniejszych piłkarzy w szatni wprost powiedział zarządowi, że problemem jest słaba postawa piłkarzy, a nie trener. Nie pomogło…

Umiejętność zbudowania dobrych relacji z liderami reprezentacji po ostatnich aferach jest bardzo ważna. To akurat 60-latek z Jaworzna z potrafi robić doskonale, ale czy to może być czynnik decydujący? Wiedzę taktyczną ma na przyzwoitym poziomie, umiejętnie dobiera sobie asystentów, a piłkarze cenią go także za piłkarskie podpowiedzi w trakcie treningów i samych meczów.

– Takich rad nie udzieli ci facet, który nigdy nie grał na określonym poziomie. Nie mówię, że teoretycy są źli, ale teoria nigdy nie zastąpi praktyki meczowej – powiedział nam kiedyś o Urbanie Marcin Robak.

Jan Urban to także jeden z faworytów Cezarego Kuleszy. Prezes PZPN poza językiem ojczystym mówi tylko po rosyjsku i to — niestety — także może mieć wpływ na wybór nowego selekcjonera czy nam się to podoba, czy nie. Każdy z wyżej wymienionych ma swoje atuty i każdy jest realnym, a nie tylko medialnym kandydatem do zastąpienia Czesława Michniewicza.

https://superbet.pl/rejestracja?bonus=THESPORT

FOT. Wikimedia Commons

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »