Piłkarze błagają o pomoc. Uciekają z Ukrainy

Wojna na Ukrainie zatacza coraz szerszy krąg. Stan wojenny wprowadzony przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z automatu zawiesza wszystkie rozgrywki sportowe u naszych wschodnich sąsiadów. Nie oznacza to jednak, że sportowcy są bezpieczni. W tej chwili nikt nie jest, a grający w Szachtarze Donieck i Dynamie Kijów Brazylijczycy wręcz błagają władze swojego kraju o pomoc w ucieczce z atakowanego przez Rosję kraju.

Liga Ukraińska to jedna z mocniejszych lig piłkarskich w całej Europie. Po TOP 5 (Anglia, Hiszpania, Włochy, Niemcy, Francja) i rozgrywkach takich jak portugalska Liga NOS, holenderska Eredivisie czy rosyjska Premjer Liga można spekulować, czy mocniejsza od ukraińskiej jest ekstraklasa Szkocji, Austrii lub ew. Szwajcarii, lub Belgii. Niemniej mówimy o lidze, która balansuje na granicy 10 najlepszych na Starym Kontynencie.

O sile ligi ukraińskiej stanowią dwa kluby: Szachtar Donieck i Dynamo Kijów. Wyłącznie między nimi w XXI wieku rozgrywała się kwestia mistrzowskiego tytułu: Dynamo było nim 9 razy, a Szachtar 13 razy. Zwłaszcza ci drudzy od lat budowani są za wielkie pieniądze Rinata Achmetowa, najbogatszego człowieka na Ukrainie. Szachtar zasłynął ze sprowadzania całych wagonów Brazylijczyków, wyróżniających się w swojej ojczyźnie oraz innych ligach południowoamerykańskich.

Większość z nich przyjeżdża tam z myślą, że będą krótko, sezon lub dwa, zarobią astronomiczne pieniądze – bo tak płaci Szchtar – wypromują się i pójdą do lepszej ligi w Europie, lub bogatsi o kilka milionów dolarów wrócą do ojczyzny. Jedni faktycznie tak robią – patrz Elano, który po dwóch latach w Doniecku i świetnych występach w Lidze Mistrzów został kupiony przez Manchester City. Podobną drogę przeszedł Fernandinho, lecz on w Szachtarze grał przez 8 lat, a np. Douglas Costa spędził w Doniecku 5 lat przed przenosinami do Bayernu Monachium. Długo przed wyjazdem na Wyspy Brytyjskie z Europą we wschodniej części Ukrainy oswajali się także William (w 2013 roku odszedł za 35 mln euro do Chelsea) i Fred (latem 2019 roku Manchester United zapłacił za niego blisko 60 mln euro).

Oczywiście byli też tacy, którym się nie udawało. By nie szukać daleko, wspomnimy takiego napastnika jak Wellington Nem – trzykrotny reprezentant Brazylii – który był wiecznie wypożyczany i nigdy na dobre się nie przebił w Szachtarze. Jeszcze inni zostawali na lata i zadomowili się na tyle mocno, że przyjęli obywatelstwo i zagrali w reprezentacji Ukrainy. Marlos w Szachtarze spędził 8 lat (wcześniej jeszcze 2 lata w Metaliście Charków), a potem reprezentując naszych wschodnich sąsiadów, grał m.in. w meczach z reprezentacją Polski. Obywatelstwo i powołanie przyjął także jego klubowy kolega Júnior Moraes.

Ucieczka przed wojną

Niemal wszystkie przytoczone przypadki – a to tylko wierzchołek góry lodowej – są magnesem dla młodych utalentowanych piłkarzy z Kraju Kawy, którzy marzą o karierze w Europie. Na dodatek od razu zarabiają pieniądze, o jakich w Brazylii nie zarobiliby nigdy. To dla większości z nich afrodyzjak, któremu nie potrafią się oprzeć.

Obecnie w Szachtarze jest aż 13 zawodników z Brazylii. Od wybuchu wojny w Donbasie, Szachtar rozgrywa swoje mecze głównie w innych częściach Ukrainy – w Charkowie, a później w Kijowie. Obecnie drużyna jest skoszarowana w ostrzeliwanej przez wojsko rosyjskie stolicy, z której nie ma jak uciec. Większość piłkarzy jest tam razem ze swoimi dziewczynami, żonami i dziećmi. Nie na to się pisali, wiążąc się z Szachtarem. Zamiast błysku fleszy w Lidze Mistrzów są wybuchy, terror i wszechobecny strach. Obecnie wraz z nimi jest ich rodak z Dynama Kijów Vitinho. Wszyscy przebywają w jednym hotelu i wystosowali bardzo emocjonalny apel do brazylijskiego rządu, z prośbą o pomoc w ewakuacji z kraju pochłoniętego wojną.

„Wszyscy przyjaciele i rodzino, sytuacja jest poważna. Utknęliśmy w Kijowie, czekając na rozwiązanie, aby się stąd wydostać. Obecnie przebywamy w hotelu. Boimy się o życie naszych rodzin i swoje, nie wiemy co robić, znikąd pomocy. Błagamy o nią” – mówią na nagraniu zamieszczonym w sieci.

 

W akcję zaangażowały się agencje menadżerskie piłkarzy. Jest już informacja, że opuścili „bunkier w hotelu”, ale to gdzie teraz się znajdują, nie jest do końca jasne. Włoskie media podają, że jadą… pociągiem do Polski.

 

Inne źródła twierdzą, że są w drodze do Rumunii, skąd odlecą do Brazylii.

 

Problemy reprezentanta Polski

Piłkarzem Dynama Kijów jest także prawy obrońca reprezentacji Polski Tomasz Kędziora. Niestety informacje dobiegające z jego otoczenia także nie są najlepsze. Wciąż jest wraz z rodziną w Kijowie i przez otoczenie miasta przez Rosjan i sukcesywne odcinanie dróg dojazdowych nie jest w stanie na tę chwilę wrócić do Polski. Wsparcie „Kendiemu” okazał w ostatnim meczu nowy kolega z kadry Matty Cash.

 

Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że żona Kędziory jest Ukrainką i niedawno urodziło im się dziecko, więc podróżowanie z takim maleństwem w tak niestabilnym kraju jest gigantycznym ryzykiem. Z kolegą z kadry rozmawiał także kapitan naszej reprezentacji Robert Lewandowski, nie zabrakło kontaktu ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej.

„Jesteśmy z nim w kontakcie. To, co teraz musi przeżywać, to jest dramat. Rozmawialiśmy z nim dzień po rozpoczęciu inwazji przez Rosję. Fakt, że on tam się znajduje, miał duży wpływ na decyzję naszych piłkarzy, którzy nie mają zamiaru grać przeciwko Rosjanom w meczu barażowym. My jako związek jesteśmy gotowi Tomkowi pomóc. Jeżeli wyrazi chęć powrotu do Polski, to użyjemy wszystkich możliwych środków, żeby mu to umożliwić” – zapewnił Jakub Kwiatkowski, szef komunikacji PZPN.

Piłkarska centrala w Polsce zrobiła jeszcze jeden ukłon w stronę Ukrainy – prezes Cezary Kulesza poinformował, że lada moment w życie wejdzie zmiana w przepisach, na mocy której piłkarze z Ukrainy do odwołania nie będą traktowani jako zawodnicy spoza Unii Europejskiej i tym samym ich pozyskiwanie nie będzie oznaczało przekraczania limitu dla takich piłkarzy. To powinno ułatwić decyzję kilku klubom PKO Ekstraklasy, a nawet Fortuna 1 ligi.

CZYTAJ TEŻ >>> Chelsea zaczyna życie bez Abramowicza?

Fot. Pixabay

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »