wosjko

Polscy olimpijczycy pomagają na granicy

Niedawno pisaliśmy o piłkarzach amatorach, którzy na co dzień są zawodowymi żołnierzami i zostali oddelegowani do służenia krajowi na granicy z Białorusią. Konflikt w tamtym miejscu ciągle przybiera na sile, dlatego wojsko do pomocy zaangażowało także innych żołnierzy sportowców. Wśród nich znalazła się trójka olimpijczyków.

O tym jak kryzys na granicy polsko-białoruskiej gdzieniegdzie sparaliżował rozgrywki piłkarskie w tzw. małych ligach, pisaliśmy TUTAJ. Niestety od tamtej pory sytuacja niewiele się zmieniła, a jeśli już to na gorsze. Najlepiej oddają to liczby: w nocy z wtorku na środę (23-24 listopada) funkcjonariusze Straży Granicznej udaremnili 267 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Dzięki współpracy z wojskiem zatrzymano 311 osób odpowiedzialnych za pomaganie imigrantom w próbie dostania się na teren naszego kraju. Tak zwani kurierzy próbowali przewieźć aż 1316 osób.

Nic dziwnego, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo naszego kraju konsekwentnie zwiększają liczbę żołnierzy od trójstyku granic Polski Białorusi i Ukrainy po trójstyk granicy polsko-białorusko-litewskiej. Każdy przeszkolony żołnierz się przyda, dlatego ostatnio na Twitterze ministra Błaszczaka mogliśmy zobaczyć żołnierzy znanych szerszej publiczności ze stadionów lekkoatletycznych, pływalni czy igrzysk olimpijskich. Mowa o skaczącym o tyczce Pawle Wojciechowskim, specjaliście od biegów na 400 i 800 metrów Patryku Dobku, czy świeżo upieczonej mistrzyni Europy na krótkim basenie Alicji Tchórz.

 

Najwyższy stopień z wymienionej trójki ma Wojciechowski, który jest kapralem. Dobek to marynarz, a Tchórz jest szeregowym. Oczywiście nie zostali wysłani na pierwszą linię frontu, co widać także na zdjęciach w poście ministra. Pojechali tam przede wszystkim pomóc w zabezpieczaniu logistycznym czy przy regulacji ruchu.

Jak olimpijczycy stają się żołnierzami?

Po tej informacji wielu internautów było zdumionych, że wyżej wymieniona trójka w ogóle służy w wojsku. Pojawili się też odklejeńcy, wyzywający rządzących za zaciąganie do wojska sportowców i to wybitnych. Jakby nie patrzeć cała trójka ma na koncie występny na igrzyskach olimpijskich. Wojciechowski to medalista mistrzostw świata i Europy w skoku o tyczce, olimpijczyk z Londynu i Rio de Janeiro.

Tchórz jest mulitmedalistką mistrzostw Europy, specjalizującą się w stylu grzbietowym oraz zmiennym, a także olimpijką z Londynu i Rio. Miała wystartować w Tokio, zdążyła złożyć ślubowanie, ale po przylocie okazało się, że jest problem z jej kwalifikacją wynikającą z błędów formalnych popełnionych przez Polski Związek Pływacki i wraz z dwójką innych pływaków została zawrócona do kraju.

Patryk Dobek znany był głównie z dobrych wyników na 400 metrów i 400 metrów przez płotki, ale potem zaczął startować także na 800 metrów, czego efektem był tegoroczny medal olimpijski przywieziony z Tokio. Jedno z największych polskich pozytywnych zaskoczeń na tej olimpiadzie.

Dlaczego sportowcy wstępują do wojska? Powód jest banalnie prosty – chodzi o pieniądze. Niełatwo jest pogodzić im regularną pracę z treningami, obozami i startami, a w wojsku mogą liczyć na etaty. Przechodzą szkolenia tak jak wszyscy żołnierze, raz na jakiś czas pojawiają się w swoich jednostkach i przede wszystkim startują w mistrzostwach świata wojskowych i igrzyskach dla wojskowych. Zresztą z sukcesami. Klasyczna sytuacja win-win.

Wspomniana trójka to wierzchołek góry lodowej. Wojskowymi są także m.in. nasz wybitny dyskobol Piotr Małachowski, biegaczki Justyna Święty-Ersetic, Anna Kiełbasińska, Joanna Linkiewicz czy Małgorzata Hołub-Kowalik. Wszystkie biegają razem w jednej sztafecie. Lista sportowców-żołnierzy jest bardzo rozległa. Wojsko samo wyławia najzdolniejszych sportowców. Ma nawet specjalną komórkę od tego.

– Mamy koordynatorów poszczególnych dyscyplin sportowych, którzy obserwują sportowców. Kiedy zauważają perspektywicznego zawodnika, który odnosi już jakieś sukcesy, składa się podanie o wcielenie go do armii. Takie podanie trafia do mnie – wyjaśnił portalowi „Onet” pułkownik Michał Bułkin, szef Oddziału Sportu i Wychowania Fizycznego Zarządu Szkolenia P-7 Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

– Następnie koordynator przedstawia swoją ocenę o danym zawodniku i ja decyduję, czy zostaje wcielony do wojska, czy nie. Po rozpoczęciu procedury wcielenia, jeśli zakończy się pomyślnie, to taki zawodnik trafia do jednostki, która zajmuje się tylko sportem – dodaje płk. Bułkin.

Jak widać, czasami sportowcy-żołnierze muszą też poświęcać się innym obowiązkom. Cała trójka znajdująca się na granicy z Białorusią zgodnie podkreśla, że czuje się odpowiedzialna za bezpieczeństwo polskiej granicy tak samo jak pozostali służący tam żołnierze. Mówią, że wykonują swoje obowiązki z pełnym zaangażowaniem i nikt nie grymasi, bo po wstąpieniu do armii są po pierwsze żołnierzami, a dopiero potem sportowcami. I takiej postawie wypada tylko przyklasnąć. #MuremZaPolskimMundurem

Udostępnij

Translate »