Polska klątwa w La Liga

Dzisiaj reprezentacja Polski zagra towarzysko ze Szkocją w Glasgow (godz. 20:45). Spore szanse na występ w tym spotkaniu ma Sebastian Szymański, pomocnik Dynama Moskwa, który jest bliski zmiany klubu na Real Sociedad San Sebastian. Czy stanie się pierwszym ofensywnie usposobionym piłkarzem znad Wisły w XXI wieku, który spełni oczekiwania w Hiszpanii?

O Sebastianie Szymańskim jest ostatnio głośno, choć z pewnością nie na takim rozgłosie zależy 22-latkowi z Białej Podlaskiej. Do niedawna mówiło się o nim w kontekście braku powołań do kadry Paulo Sousy, mimo świetnych występów, pełnych goli i asyst w jednej z najmocniejszych lig w Europie, jaką była wówczas rosyjska Premjer Liga.

Wszystko zmieniła wojna. Przez zbrojną agresję Rosji na Ukrainę większość zagranicznych piłkarzy już opuściła lub nosi się z zamiarem odejścia z ligi kraju agresora. Zrobił tak m.in. Grzegorz Krychowniak, kapitan FK Krasnodar, który namówił do tego także pozostałych obcokrajowców. „Krycha” na mocny wprowadzonych przez UEFA przepisów został wypożyczony do końca sezonu do greckiego AEK-u Ateny. Szymański wciąż jest w Moskwie i normalnie gra w barwach Dynama. Teraz przyjechał na reprezentację, by pomóc jej w finale baraży o awans na piłkarskie MŚ w Katarze, z których to FIFA po wielkich naciskach wyrzuciła Rosjan.

Powoływanie i promowanie na arenie międzynarodowej piłkarzy grających i zarabiających w Rosji w oczach wielu kibiców gryzie się ze sobą. Przeciwnicy tej teorii mówią z kolei, że nie powołując piłkarzy z ligi rosyjskiej, nakłada się sankcje na samych siebie, bo to osłabianie własnej reprezentacji. Nie zamierzamy stawać po żadnej ze stron, tym bardziej że lada moment problem powinien zniknąć. Szymański jest bliski przenosin – na razie na podobnych zasadach co Krychowiak do AEK-u – do hiszpańskiego Realu Sociedad, klubu walczącego o prawo do gry w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Potwierdzają to hiszpańskie media, piszą rosyjskie portale piłkarskie, tajemnicy nie robi także agent zawodnika Mariusz Piekarski.

– Jestem dogadany z Dynamem Moskwa. Możliwe, że uda się sprzedać Sebastiana do 7 kwietnia, czyli w specjalnym terminie wyznaczonym przez FIFA. Jeśli nie, odejdzie z klubu najpóźniej latem. Natomiast jesteśmy już umówieni, że za określoną kwotę będzie mógł zmienić zespół. Rozmowy trwają i są na bardzo zaawansowanym etapie. Transfer jest właściwie przesądzony. To kwestia najbliższych tygodni i Szymański będzie grał w innej lidze – powiedział Piekarski portalowi sport.pl

Jeśli transfer dojdzie do skutku, Szymański stanie się 21 Polakiem w historii najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii i dopiero 11 w XXI wieku. W najnowszej historii La Liga naprawdę udaną przygodę zaliczył tylko defensywnie usposobiony Krychowiak, w miarę regularnie grał także bramkarz Przemysław Tytoń (Elche CF oraz Deportivo la Coruna), a Jerzy Dudek był pogodzony z rolą zmiennika Ikera Casillasa w Realu Madryt. Dużo gorzej było z piłkarzami ofensywnymi, mimo że z większością wiązane były spore nadzieje. Ostatnimi Polakami, którzy regularnie strzelali bramki i asystowali na poziomie Primera Divison, byli Jan Urban (lata  1989-1995, Osasuna Pampeluna i Real Valladolid), Roman Kosecki (lata 1992-1995, Osasuna i Atletico Madryt) i Wojciech Kowalczyk (1994-1997, Real Betis). Jak było później?

Euzebiusz Smolarek (2007-2010) – Racing Santander

Syn legendy polskiej piłki Włodzimierza Smolarka wychowywał się w Holandii, tam został piłkarsko ukształtowany, ale skrzydła rozwinął dopiero po transferze z Feyenoordu Rotterdam do Borussii Dortmund. W 2,5 roku rozegrał 81 spotkań, strzelił 25 bramek i miał 15 asyst. To zaowocowało transferem do znacznie wówczas mocniejszej od ligi niemieckiej La Liga. Racning zapłacił za niego niecałe 5 mln euro, ale tam zupełnie przepadł. 4 bramki w przeciągu dwóch sezonów to zdecydowanie za mało.

 


Bartłomiej Pawłowski (2013-2014)
– Malaga CF

Wydawał się piłkarzem wprost skrojonym pod te rozgrywki. Technika użytkowa, lekkość dryblingu, wielopozycyjność, umiejętność zejścia ze skrzydła i dobre uderzenie. Mimo to nie poradził sobie, a jego licznik zatrzymał się na ośmiu występach. Tylko dwa razy wychodził w podstawowym składzie, najpierw w meczu domowym z FC Barceloną, a potem na Camp Nou.

 

Tych wspomnień nikt mu nie zabierze, podobnie jak bardzo ładnej bramki strzelonej Realowi Valladolid, chociaż on sam nie ukrywa, że sprawy nie potoczyły się tak, jakby sobie tego życzył. Po zakończeniu sezonu 2013/2014 Hiszpanie beż żali oddali go do Widzewa, skąd był tylko wypożyczony za kwotę 300 tys. euro.

Damian Kądzior (2020) – SD Eibar

Trzecim i ostatnim typowo ofensywnie usposobionym polskim piłkarzem w La Liga na przestrzeni ostatnich 20 lat z kawałkiem był Damian Kądzior, który z ekstraklasy wyjeżdżał jako gwiazda Górnika Zabrze, mająca za sobą debiut w reprezentacji Polski. Kierunek obrał nieoczywisty, bo wylądował w najbardziej utytułowanym chorwackim klubie Dinamie Zagrzeb. To był strzał w dziesiątkę, bo szybko zyskał tam podobny status, co najlepiej oddają liczby. W dwa sezony rozegrał łącznie 77(!) spotkań, strzelił 21 bramek i miał 22 asysty. To nie mogło przejść niezauważone. Przykuł uwagę uznanych marek z mocniejszych lig i chociaż ofert mu nie brakowało, to wybrał niewielki klubik z La Liga, bo gra w tych rozgrywkach była dla niego spełnieniem dziecięcych marzeń.

 

Podobnie jak Pawłowski wydawał się mieć wszystkie argumenty, by regularnie grać na tym poziomie. W Eibarze rywalizacja na poszczególnych pozycjach nie była aż tak duża, a jednak się nie przebił. Spędził tam tylko pół roku i tak jak Pawłowski rozegrał osiem spotkań, w tym jedno… z Barceloną na Camp Nou. Zaskakująca ilość wspólnych mianowników.

 

Kontrakt w Hiszpanii podpisał w sierpniu 2020 roku, a w styczniu 2021 udał się na wypożyczenie do tureckiego Alanyasporu. Tam zaliczył 18 występów, ale tylko 5 w pierwszym składzie, więc nie dał zbyt wielu argumentów, by po powrocie do Eibaru otrzymać koleją szansę od nieprzekonanego do niego trenera José Luisa Mendilibara.

– Po raz pierwszy ja i mój agent nie rozmawialiśmy bezpośrednio z trenerem przed przyjściem do nowego klubu. Traktowaliśmy ten transfer jako wielką szansę i spełnienie marzeń o przejściu do topowej ligi. Zgłosił się klub z Primera Division, skończyłem już 28 lat i chyba każdy na moim miejscu skorzystałby z takiej okazji. Dyrektorzy i ludzie, którzy przeprowadzali transfer do Eibaru, zapewniali, że Mendilibar mnie chce. W praktyce wyszło, że raczej nie znajdowałem się na szczycie listy życzeń i chyba woli on zawodników z innym stylem gry niż mój – ocenił sam Kądzior, który po powrocie z wypożyczenia postanowił wrócić do Polski. 500 tys. euro wyłożył za niego Piast Gliwice.

Zdjąć klątwę

Jeśli transfer Szymańskiego dojdzie do skutku – a wszystko na to wskazuje – to będzie ciążyła na nim spora presja. Po pierwsze Real Sociedad będzie musiał wyłożyć za niego między 15 a 20 mln euro, a po drugie będzie musiał wejść w buty absolutnej gwiazdy zespołu z Kraju Basków – Mikela Oyarzabala. Podstawowy obecnie piłkarz reprezentacji Hiszpanii doznał paskudnej kontuzji, wykluczającej go z gry na około pół roku (zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie). Paradoksalnie to ułatwi przeprowadzenie tego transferu już teraz, bo przy zdrowym Oyarzabalu Baskowie pewnie przeprowadziliby go dopiero latem. Szymański będzie miał kogo podpatrywać na treningach, bo w Realu Sociedad grają obecnie David Silva, Asier Illarramendi czy Rafinha. Żaden z omawianych wyżej zawodników nie miał aż takiej konkurencji, a mimo to nie spełnił oczekiwań. Trzymamy kciuki, by Szymański przeprowadził się do San Sebastian i zdjął tę klątwę ciążącą na ofensywnych piłkarzach z naszego kraju w La Liga.

Fot. twitter.com/sorare_russia

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »