Polski Brazylijczyk marką we Włoszech

Autorski cykl #GdzieIchWywiało na „The Sport” przybliża kariery byłych reprezentantów Polski, lub piłkarzy mocno związanych z polską piłką, którzy od jakiegoś czasu znajdują się poza piłkarskim mainstreamem. Co robią, jak sobie radzą i dlaczego są tam, gdzie są. Po wizycie u Łukasza Teodorczyka zaglądamy do innego Polaka grającego Serie B — Thiago Cionka.

Nie ma Brazylijczyka o bardziej polskim wyszkoleniu technicznym, niż Thiago Cionek — tak charakteryzował swojego podopiecznego w Jagiellonii Białystok trener Michał Probierz. „Polski Guardiola” sprowadzał pochodzącego z Kurytyby — największego ośrodka polonijnego w Brazylii — obrońcę do rodzimej ekstraklasy. Wtedy zapewne żaden z nich nie sądził, że cztery lata później szansę debiutu w reprezentacji Polski da mu Adam Nawałka, że pojedzie z kadrą na Euro 2016, a w pierwszym meczu Polaków na mistrzostwach świata w Rosji wybiegnie w podstawowym składzie.

Nie byłoby to możliwe, gdyby nie polskie korzenie. Wprawdzie urodził się i wychował w Kraju Kawy, ale jego pradziadkowie Agata Sykulska i Franciszek Cionek byli Polakami. Przed I wojną światową opuścili ojczyznę i osiedlili się w Kurytybie, jak tysiące innych naszych rodaków. Niemniej w naszym języku znał tylko kilka słów. Podszkolił go po transferze do Jagiellonii w 2008 roku, choć mało kto wie, że mógł wtedy zostać piłkarzem… Lecha Poznań.

2008 rok był de facto jego drugim podejściem do gry w Europie. W styczniu 2007 roku trafił do portugalskiego trzecioligowca GD Bragança, ale tam zupełnie sobie nie poradził. Szybko wrócił do ojczyzny, gdzie związał się z drugoligowym klubem Clube de Regatas Brasil. Nie miał szczęścia, ponieważ jego zespół spadł z ligi, choć akurat jego winiono za to najmniej. Wyróżniał się na tyle, że ponownie trafił do Europy. Najpierw był testowany w grających wówczas w Serie B Chievo i Atalancie Bergamo, ale we Włoszech angażu nie znalazł. Agent skierował go więc do kraju przodków. Zaczął od Lecha, lecz w stolicy Wielkopolski także do siebie nie przekonał. Stopera potrzebowała za to Jagiellonia i po trzytygodniowych testach zaproponowała mu kontrakt. Na Podlasiu nie od razu byli pewni, czy to dobry wybór, o czym świadczy fakt, że choć podpisał trzyletnią umowę, to zawierała ona klauzulę rozwiązania po 12 miesiącach.

Początkowo Thiago Rangel Cionek — bo tak brzmi jego pełne imię i nazwisko — miał problemy z dostaniem pozwolenia na pracę i nie mógł grać. W końcu udało się je załatwić, a niedługo potem rozpoczął starania o polski paszport. Cała trudność polegała na tym, by potwierdzić pochodzenie pradziadków. Dokument otrzymał w 2011 roku, ale już w 2010 zadeklarował, że chciałby kiedyś zagrać z orzełkiem na piersi. Wtedy nie traktowano tego zbyt poważnie. Ot marzenie, jak dziesiątek innych Polaków grających w ekstraklasie, ale dzięki swojemu charakterowi i uporowi zdołał je spełnić.

Lepiej grać w butach Lotto, niż w Lotto Ekstraklasie

Białystok w pewnym momencie stał się dla niego za ciasny. Polskim Brazylijczykiem zaczęły się interesować kluby włoskie, a tamtejsza liga to przecież uniwersytet dla obrońców. Wraz z agentami wybrał mądrze i zamiast pchać się na siłę do Serie A postawili na solidny zespół Serie B, w którym otrzaskał się na Półwyspie Apenińskim, przestawił na inny styl gry oraz życia, a także opanował język. Potem była mająca większe aspiracje Modena — także z Serie B — aż w końcu związał się z tak zasłużoną marką jak Palermo.

Na Sycylii nie od razu był pierwszym wyborem, ale po pół roku grał już regularnie i to na poziomie Serie A. Miał za sobą debiut w reprezentacji Adama Nawałki, z którą pojechał na tak udane dla Polaków Euro 2016. Rozegrał tam pełne 90 minut w wygranym 1:0 spotkaniu z Ukrainą, które zadecydowało o wyjściu z grupy. Co ciekawe — zastępował wówczas Łukasza Piszczka na prawej obronie.

Łącznie w reprezentacji Polski rozegrał 21 spotkań, z czego 14 w podstawowym składzie. Debiutował jako piłkarz Modeny, gdzie zbierał bardzo pochlebne recenzje. Na kadrze był postacią uśmiechniętą i lubianą. Kiedyś w żartach szpilkę chciał mu wbić Krzysztof Mączyński, który drwił z jego… butów. Sponsorem technicznym Cionka jest włoska marka „lotto”. — Jak można być poważnym zawodnikiem i grać w butach lotto!? — rzucił żartobliwie do kamery pomocnik grający wówczas w Legii Warszawa. Nie spodziewał się, że dostanie od Thiago tak celą ripostę — lepiej grać w butach lotto, niż w Lotto Ekstraklasie.

Odcinanie kuponów

O Cionku zrobiło się w Polsce ciszej po nieudanym mundialu w Rosji. Przegrany 1:2 mecz z Senegalem w fazie grupowej był ostatnim znaczącym jego występem z orłem na piersi. Zagrał jeszcze w meczu Ligi Narodów z Portugalią (listopad 2019, remis 1:1), ale potem wspominaliśmy go tylko przy okazji raportów o występach polskich piłkarzy w ligach zagranicznych. Od 2020 roku nie gra w Serie A, gdyż wraz z klubem SPAL, który wówczas reprezentował spadł do Serie B.

Miał wówczas 34-lata i był jednym z liderów tego zespołu, co odzwierciedlały także jego zarobki. Wysoki kontrakt był dla klubu z Ferrary nie do utrzymania na zapleczu włoskiej elity, więc doświadczony stoper musiał poszukać sobie nowego klubu. Od września 2020 roku Cionek reprezentuje barwy innego drugoligowca — Reggina 1914.

  

W drużynie z miasta położonego nad malowniczą Cieśniną Mesyńską cieszy się uznaniem i szacunkiem kibiców. W sezonie 2021/22 grał zawsze gdy tylko pozwalało na to zdrowie i nie pauzował za kartki. Jest liderem defensywy w drużynie, która zakończyła sezon na 14. miejscu w 20-zespołowej Serie B. Mimo 35 lat na karku we Włoszech wciąż jest marką i nie narzeka na brak zainteresowania. Przed przejściem do Regginy miał konkretną ofertę z Lecha Poznań, który przebudowywał defensywę. Tym razem to on podziękował „Kolejorzowi”, tak jak poznaniacy podziękowali mu w 2008 roku. Grzecznie, ale bez żalu.

Czy Cionek zakończy karierę w Polsce? Czy osiedli się w naszym kraju? Tego nie wiadomo, pytany o to sam powiedział, że jeszcze nie wie co i gdzie będzie robił po karierze. Czasami lubi zajrzeć do Białegostoku, wciąż ma tam przyjaciół i czuje sentyment do tego miejsca. Dużo uczył się o historii naszego kraju, jest dumnym Polakiem, a nie tylko piłkarskim produktem, który dostał paszport, pograł na arenie międzynarodowej i zniknął — patrz Roger Guerreiro czy Emmanuel Olisadebe. Raczej się nie zanosi, by miał kończyć karierę w ekstraklasie, ale w jego przypadku niczego nie można wykluczać.

FOT. Reggina 1914

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »