Polski curling bez kasy i wsparcia. Bartosz Łobaza: to brak dobrej woli MSiT
Polski curling znajduje się w nietypowej sytuacji prawno-organizacyjnej. Jest jedyną dyscypliną olimpijską w kraju, która nie otrzymuje wsparcia z budżetu Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Problem wynika ze złożoności przepisów. Choć minister wydał decyzję administracyjną uznającą Polską Federację Klubów Curlingowych za polski związek sportowy, sądy wielokrotnie odrzuciły wnioski o formalne przekształcenie organizacji ze stowarzyszenia w związek sportowy.
Konsekwencje tej sytuacji są wymierne. Zawodnicy, którzy startują w Mistrzostwach Świata i Europy pod polską flagą, według krajowego prawa nie stanowią reprezentacji narodowej. Oznacza to także brak dostępu do finansowania przygotowań, szkoleń młodzieży czy wsparcia kadry. Dyscyplina została nawet wykreślona z systemu sportu młodzieżowego. Więcej na temat sytuacji curlingu w Polsce opowiedział TheSport.pl Bartosz Łobaza – zawodnik kadry narodowej.
Curling to jedyna dyscyplina olimpijska w Polsce bez wsparcia ministerstwa. Jakie konkretnie problemy to stwarza?
Polski curling prawie od samego początku borykał się z problemami. Kiedy nareszcie udało się uwolnić od osób zarządzających Polskim Związkiem Curlingu (PZC) i stworzyć organizację będącą prawdziwym głosem środowiska tj. Polską Federację Klubów Curlingowych (PFKC), która to zastąpiła PZC w strukturach World Curling, wydawało się, że problemy mamy za sobą.
Jednak na drodze pojawiła się kolejna przeszkoda – status polskiego związku sportowego. Minister wydał decyzję administracyjną, że Polska Federacja Klubów Curlingowych może być polskim związkiem sportowym. Niestety, z powodu sprzecznych przepisów ustawy o sporcie i ustawy o stowarzyszeniach, sąd już pięciokrotnie odrzucił nasze wnioski o przekształcenie ze stowarzyszenia w polski związek sportowy.
Także możemy startować w zawodach organizowanych przez World Curling, takich jak Mistrzostwa Europy i Mistrzostwa Świata, jednak według polskiego prawa nie jesteśmy reprezentacją Polski ani kadrą narodową, a tylko kadra narodowa może być finansowana z budżetu państwa.
Według Ministerstwa nieskutecznie się zarejestrowaliśmy i tyle, więc nie możemy ubiegać się o żadne środki na rozwój dyscypliny, szkolenie młodzieży, kadrę narodową itd. Wykreślili nawet curling z systemu sportu młodzieżowego, ucinając finansowanie i możliwość rozwoju młodzieżowym kadrom wojewódzkim. Czujemy, że brakuje dobrej woli, bo jak inne związki miały problemy, to zawsze jakiś sposób na finansowanie się znalazł, a nas traktuje się, jakby nas nie było.
W jakich warunkach trenuje kadra bez dedykowanego wsparcia państwowego? Gdzie i jak często udaje się am trenować?
W Polsce istnieje jedna w pełni profesjonalna hala do curlingu w Łodzi, która jest inicjatywą prywatną oraz kilka obiektów sezonowych zarządzanych głównie przez kluby lub ośrodki samorządowe. Także wynajmujemy za własne pieniądze tor i trenujemy tyle, ile jesteśmy w stanie.
Każdy z nas musi pracować zawodowo, więc jako drużyna najczęściej spotykamy się w weekendy, kiedy to w skumulowanej formie trenujemy w Łodzi ok. 4 godziny dziennie. Czasem również w tygodniu uda się wyskoczyć do Łodzi.
Dwóch z naszej drużyny tam mieszka więc mogą trenować codziennie, a reszta zawodników mieszkająca 300 km dalej korzysta z obiektów sezonowych w Gdańsku i Świdnicy, jeżeli są otwarte. Aktualnie, gdy jesteśmy w trakcie przygotowań do kwalifikacji olimpijskich, jedyną dostępną halą jest właśnie ta w Łodzi.
Jakie są realne koszty funkcjonowania drużyny curlingowej na poziomie reprezentacyjnym – podróże, treningi, sprzęt, ubezpieczenia?
Ten sezon jest wyjątkowy z racji dodatkowych kwalifikacji olimpijskich. Jeżeli uda nam się zrealizować nasze cele i zagrać zarówno w głównych kwalifikacjach, jak i w Mistrzostwach Świata to ten sezon pochłonie ok. 200 tys. zł.
Standardowo do tej pory było to ok. 100-120 tys. zł kosztów drużynowych. Oczywiście nie liczymy tutaj wydatków indywidualnych jak dojazdy na zgrupowania, wyżywienie, treningi indywidualne czy wsparcie fizjoterapeutów lub psychologa sportowego.
Jak finansujecie przygotowania do kwalifikacji olimpijskich? Czy jest jakieś wsparcie od sponsorów prywatnych lub samorządów?
Na szczęście dzięki wsparciu sponsorów prywatnych, zrzutce publicznej oraz własnym funduszom udało nam się zabezpieczyć budżet na ten sezon. Dostajemy także uznaniowe stypendium z MSiT w wysokości 452 zł miesięcznie dla każdego, co starcza na około 2 godziny wynajęcia toru do curlingu.
Sam dostaję również stypendium sportowe w Wałbrzychu, ale niestety mimo spełnionych wymagań reszcie drużyny nie zostało ono przyznane. Parlamentarzyści czy samorządowcy zawsze są chętni do pomocy, ale jak już potrzebne są konkrety, to bywa z tym ciężko.
Podam przykład. Wiceminister podczas spotkania ze szkocką mistrzynią olimpijską, podczas Olympic Celebration Tour w Łodzi, zapytał się o koszty wybudowania hali i stwierdził, że to nie są duże pieniądze.
Jednak nic z tego nie wynika, bo przy modernizacjach lodowisk do łyżwiarstwa szybkiego czy w programie budowy lodowisk, curling się w ogóle nie pojawia, a właśnie takie dodatkowe tory przy obiektach łyżwiarskich mogłyby pchać dyscyplinę do przodu. Niestety curling ma duże wymagania co do jakości lodu i nie możemy łączyć go z innymi dyscyplinami.
Myślę też, że brakuje trochę dobrej woli i zrozumienia. Curling jest rozpoznawalną dyscypliną, ale niestety dla wielu osób może wydawać się śmieszną i egzotyczną, bo nie znają przepisów i nigdy jej nie spróbowali. Jednak curling ma wielki potencjał rekreacyjny i to powinno zainteresować MSiT, że można zaktywizować dużą grupę ludzi.
Żeby zacząć grać, wystarczy 45-60 minut instruktażu, a już możemy cieszyć się grą. W curlingu ważne są zasady fair play oraz prospołeczny charakter dyscypliny. Oczywiście obok tego istnieje też profesjonalna sfera sportowa i rywalizacja, ale stanowi ona zdecydowanie mniejszą część całej społeczności na świecie.
Jak wpływa na konkurencyjność polskiego curlingu różnica w finansowaniu w porównaniu z krajami, które inwestują znaczne środki w tę dyscyplinę, jak Szwecja czy Kanada?
Nie możemy się równać z krajami, które mają curlerów zawodowych. Myślę tutaj o najlepszych kadrach państw z Europy czy też z Kanady, gdzie ten sport jest na dużo wyższym poziomie. To, że w tym roku zagramy w najwyższej dywizji Mistrzostw Europy czy kwalifikacjach do igrzysk to już jest duży sukces.
Brak finansowania wiąże się również z programami rozwoju dla młodzieży. Po obecnych reprezentantach Szkocji czy Kanady przyjdą kolejni równie dobrzy, a u nas trzeba liczyć, że ktoś będzie miał tyle zacięcia jak my, by grać przeciwko nim.
Jak wyglądają rozmowy z MSiT? Czy są jakieś perspektywy na zmianę tej sytuacji przed kwalifikacjami?
Słyszałem anegdotę, że podczas spotkania prezesa PFKC z wiceministrem, ten oglądał mecz Igi Świątek na telefonie. Jeżeli jest w tym prawda to chyba najlepsze podsumowanie rozmów z MSiT.
Jako drużyna napisaliśmy list otwarty do MSiT i władz, ale niestety przez 1,5 miesiąca minister Nitras nie zdążył odpowiedzieć. Na odpowiedź nowego Ministra wciąż czekamy. Nie wierzę już żadną zmianę przed rozpoczęciem kwalifikacji. Turniej pre-kwalifikacyjny mamy już na początku października, więc dla nas w tym momencie ważne są tylko treningi.
Jak ocenia pan w tym kontekście działalność Polskiej Federacji Klubów Curlingowych? Czy uznanie PFKC przez World Curling Federation w 2022 roku – po zawieszeniu poprzedniej organizacji w 2020 – przyniosło pozytywne efekty?
Był to zdecydowanie game-changer. Dyscyplina bez wsparcia finansowego dzięki PFKC cały czas się rozwija, tylko że znacznie wolniej niż by mogła. Po przejęciu zarządzania przez PFKC nareszcie mamy kalendarz zawodów na cały sezon. Wcześniej o Mistrzostwach Polski dowiadywaliśmy się, na przykład dwa tygodnie przed.
Nic przed 2020 nie działało tak, jak powinno, a pieniądze na pewno nie trafiały do reprezentacji, bo mimo finansowania jeździliśmy na Mistrzostwa Europy głównie za swoje. Polska Federacja Klubów Curlingowych robi co może, żeby wszystko było, jak należy. Niestety nie może zapewnić wsparcia reprezentacjom ani juniorom.
Organizowane są rozgrywki Polskiej Ligi Curlingu, które w tym roku po raz kolejny biją rekord ilości drużyn. Mamy cztery poziomy mężczyzn i dwa kobiet oraz ligę par mieszanych. Mistrzostwa Polski rozgrywane są coraz bardziej profesjonalnie, więc organizacyjnie niewiele można zarzucić.
To ostatnia szansa Polski na udział w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich Milano Cortina 2026. Jak drużyna przygotowuje się do Pre-Olympic Qualification Event w Aberdeen (7-11 października)?
Sezon rozpoczęliśmy dużo wcześniej niż zwykle, zgrupowaniem w Tallinie gdzie na przełomie lipca i sierpnia mogliśmy potrenować na dobrym lodzie. Od 23 sierpnia jest otwarta hala w Łodzi, także staramy się być tam jak najczęściej.
Aktualnie przez kilkanaście dni mamy trenera na miejscu, który przyjeżdża do nas z Czech, więc szlifujemy najważniejsze elementy. Na koniec września wystąpimy w turnieju Nordic Curling Tour w Tallini. Tam w grupie zmierzymy się już z Danią i Australią, z którymi będziemy później rywalizować w Aberdeen.
Jakie są realne szanse Polski na awans do Olympic Qualification Event w Kelownie w grudniu 2025. Tylko pierwsze trzy zespoły z Aberdeen się zakwalifikują?
Szanse są całkiem realne. Drużyny tam są na podobnym poziomie, więc jeżeli zagramy dobry turniej, to powinniśmy awansować. Nie mamy doświadczenia w graniu tak ważnych turniejów już na początku sezonu, ale w sumie nikt na świecie nie gra ich tak wcześnie.
Sierpień-październik to czas, kiedy najwięcej jest turniejów towarzyskich i kiedy można szykować formę na listopadowe Mistrzostwa Europy czy Pan-continental, także każdego czeka takie samo wyzwanie.
Czy czuje pan dodatkową presję, będąc ostatnim polskim zespołem z szansami olimpijskimi?
Nie odczuwam takiej dodatkowej presji z tego powodu. Cieszę się, że możemy walczyć o Igrzyska. Pamiętam, jak 4 lata temu pre-kwalifikacje przechodziły drużyny, które pokonaliśmy dwa tygodnie wcześniej na turnieju w Pradze. A my z racji wykluczenia PZC z World Curling w ogóle nie mogliśmy startować. Teraz mogę walczyć o to jak sportowiec i to cieszy.
Czy w kontekście obecnych problemów organizacyjno-finansowych, ewentualny awans na igrzyska postrzega pan jako szansę na przełom w rozwoju curlingu w Polsce?
To by był olbrzymi sukces dla całej dyscypliny. W takim przypadku na Igrzyska pojechałaby drużyna, która w świetle polskiego prawa i MSiT nie jest reprezentacją Polski. Myślę, że odbiłoby się to dużym echem w mediach, ale też mogłoby wpłynąć bardzo pozytywnie na rozwój dyscypliny.
Zawsze podczas Igrzysk na treningach otwartych organizowanych przez kluby są tłumy, a co dopiero jakby Polska drużyna grała 9 meczów na olimpiadzie. Ostatnio w 2022 roku w Świdnicy zabrakło sprzętu i miejsca na lodowisku dla wszystkich chętnych, musieliśmy organizować formę stacyjną. Może taki sukces by coś w końcu zmienił…