Prezes LaLiga grozi Google pozwem za… piractwo
Prezes LaLigi, Javier Tebas (na zdjęciu z lewej), od długiego czasu walczy z piractwem, ale jest gotowy podjąć dalsze kroki. W miniony weekend Tebas przemawiał na Forum Ekonomicznym w Sevilli, omawiając kilka problemów dotykających piłkę nożną w Hiszpanii.
Tebas: 40 proc. hiszpańskiej populacji to piraci
Tebas powiedział, że piractwo jest „największym wyzwaniem w świecie piłki nożnej i całej branży sportowej”. Prezes LaLigi wskazał na Google. Wyszukiwarka pozwala fanom na całym świecie korzystać z nielegalnych transmisji meczów LaLigi. Dodał, że problem w Hiszpanii jest tak poważny, że szacuje, iż 40 procent widowni ogląda LaLigę nielegalnie.
– 40 procent hiszpańskiej populacji to piraci. Złożymy skargę przeciwko Google w Hiszpanii, Francji, Brazylii. Dość tego – mówił podczas forum.
Nie jest jasne, jak będzie wyglądał ten pozew. Tebas wcześniej zapowiadał, że skontaktuje się z Google, aby ograniczyć liczbę nielegalnych stron internetowych dostępnych na platformie wyszukiwarki. Chciał również zlokalizować źródło nielegalnych transmisji we współpracy z Google. Biorąc pod uwagę, że teraz mówi o pozwie, ten plan nie doszedł do skutku. W rezultacie LaLiga wciąż cierpi z powodu piractwa i nielegalnego strumieniowania meczów.
Pozew LaLigi przeciwko Google ma rozwiązać główne problemy finansowe
Rozwój streamingu i związanych z tym opłat sprawił, że ligi są uzależnione od globalnej widowni. W przypadku nielegalnych transmisji widzowie nie muszą płacić abonamentów. Ten cykl szkodzi nadawcom w krótkim okresie. Jednak w przyszłości umowy nadawcze LaLigi będą warte mniej, ponieważ partnerzy transmisyjni zauważą, że nie maksymalizują zysków. To główny argument Tebasa.
– Jeśli piractwo nie przestanie istnieć w ciągu dwóch lat, wartość naszych praw audiowizualnych znacząco spadnie. A więc i pensje mogą spaść. Co gorsza, niektóre kluby mogą nawet zniknąć – powiedział Tebas na Forum.
W jego oczach potencjalne obniżenie opłat za prawa może prowadzić do braku niezbędnego finansowania dla klubów niższego poziomu. Bez odpowiednich przychodów te kluby mogłyby upaść. W LaLidze jest to szczególnie niepokojące, ponieważ Barcelona i Real Madryt stworzyły ogromną różnicę w poziomie finansowania.
Real Madrid odnotował wzrost przychodów o 15,5 proc., osiągając kwotę 831 milionów euro, podczas gdy FC Barcelona zanotowała wzrost o 26,1 proc., osiągając 806 milionów euro.
Atlético Madrid, najbliższy rywal, zgłosił przychody w wysokości 397 milionów euro. Czwarta w rankingu jest Sevilla FC z 225 milionami przychodu.
To nie pierwszy pozew Google’a
Google niedawno znalazło się w centrum innego pozwu wniesionego przez FIFA. Ta sprawa, dotycząca zniesławienia, wywodzi się z podobnych okoliczności jak kwestia piractwa w przypadku LaLigi.
To nie Google bezpośrednio transmituje nielegalnie mecze dla widzów, ale piraci używają wyszukiwarki, aby przyciągać widzów i odbierać ich legalnym nadawcom. Google wygrało ten proces dotyczący zniesławienia w szwajcarskim sądzie, ale Tebas planuje wniesienie pozwów w różnych krajach, aby odpowiedzieć na liczne przypadki piractwa.
W idealnym świecie według Tebasa Google nakazałoby większą kontrolę nad piractwem i uznało, że to realny problem. Z perspektywy Tebasa wiele klubów w LaLidze i Segunda Division zależy od finansów wynikających z umów nadawczych. Ich utrata z powodu niższej wartości może być szkodliwa dla piłki nożnej jako całości w Hiszpanii.
FOT: Club La Nueva España