snooker

Przegrać z amatorem jest „nie fair”

Shaun Murphy. Albo „Magik”, jak kto woli. Szósty snookerzysta globu, mistrz świata z 2005 roku, milioner. A przy tym fatalnie znoszący porażki hipokryta. Kiedy amator, Si Jiahui odprawił go od stołu snookerowego z kwitkiem, Magik wyczarował urzekający monolog o tym, że 19-letni Chińczyk nie powinien w ogóle zostać dopuszczony do gry i pozbawiać profesjonalistów chleba. 

– Nie uważam, by gracze-amatorzy powinni być dopuszczani do udziału w profesjonalnych turniejach. Czuję się bardzo źle potraktowany przegrywając z kimś, kto nie powinien w ogóle znaleźć się w tym budynku – mówił Murphy na antenie BBC Radio 5. – Stanowią oni przeszkodę na drodze profesjonalistów, którzy snookerem zarabiają na życie. To nie jest FA Cup, tylko profesjonalne mistrzostwa snookerowe – spuentował. 

Na czym polega różnica między profesjonalistą a amatorem? Bardzo prosto rzecz ujmując – jedni zarabiają pieniądze, drudzy nie. Wchodząc jednak nieco głębiej w temat, profesjonalistom przysługuje prawo gry w rozgrywkach World Snooker Tour, na mocy posiadanej karty turniejowej. Do wybranych turniejów dopuszczani są także amatorzy, którzy wygrali dziką kartę dzięki występom w turnieju kwalifikacyjnym. 

Takim samym jak ten, dzięki któremu w 2005 zakwalifikował się sam Murphy, zwycięzca turnieju mistrzowskiego. 7 lat wcześniej, jako 13-latek wystąpił w zawodach European League, do których trafił dzięki układom swojego ojca. Ale to było dawno temu.

Nieco łatwiej byłoby mu sobie przypomnieć jak brał udział w kwalifikacjach do brytyjskich mistrzostw golfowych. – W przeciwieństwie do innych zawodników, nie utrzymuję się z golfa, mam inną pracę. Przyszedłem się dobrze pobawić, nieważne z jakim wynikiem – z uśmiechem wówczas opowiadał.

Ja walczyłem o chleb, on przyszedł sobie pograć

Oponent Anglika, Si Jiahui, jeszcze w ubiegłym roku nosił tytuł profesjonalisty. Jako jeden z wielu poszkodowanych przebiegiem pandemii koronawirusa, musiał zrobić krok wstecz. – Grał jak ktoś, kto nie ma żadnych zmartwień. Bo on nie ma żadnych zmartwień – mówił Murphy po przegranym meczu o 19-latku, który za snookerową karierą wyjechał do Wielkiej Brytanii. 

Każdy mecz młodego Chińczyka, mimo braku wynagrodzenia na szali, to jego „być albo nie być” w profesjonalnym snookerze. Jednocześnie, Jiahui, jak niemal każdy z pozostałych amatorów, musi balansować snookera i utrzymanie z pracy zawodowej. Podczas gdy profesjonaliści, tacy jak Murphy, mogą spędzać całe dni na treningu, amator ma do wykorzystania jedynie czas wolny. 

Młodym zawodnikom jest szalenie trudno wejść w hermetyczny świat snookera. A byłoby jeszcze trudniej, gdyby zamknąć im dostęp do wielkich turniejów. Żeby przypadkiem nie wygrali z profesjonalistami.

Murphy uruchomił przykrą lawinę

Mark Selby, Neil Robertson i Mark Williams wskoczyli na wózek rozpędzony przez Murphy’ego i dołożyli swoje trzy grosze. Wskazywali na nieuczciwe rozstawienie amatorów i brak presji nieprofesjonalnych zawodników. – To brzmi jak brzmi dlatego, że przegrał, ale w przeciwnym razie pewnie nigdy by o tym nie powiedział. A myślę, że wielu zawodników się z nim zgadza – mówił Selby.

Tak się złożyło, że każdy z powyższej przedwcześnie zakończył swój udział w turnieju, odpadając ze znacznie niżej notowanymi rywalami. Szczęśliwie, nie poszli w ślady Petera Linesa, który w sierpniu porażkę z Xiao Guodongiem chciał zakończyć rękoczynami. 

Inna legenda snookera, Ronnie O’Sullivan polecił im wszystkim poszukać innej pracy, a snooker zostawić jako umilające czas hobby, gdyż to ewidentnie nie na ich nerwy. W poniedziałek, Murphy mierzył się w Scottish Open z Ng On-Yee, przegrywając w pewnym momencie 1-3 (w formule best-of-seven). Magikowi udało się jednak rzutem na taśmę zwyciężyć. I najprawdopodobniej oszczędził tym samym mediom kolejnej tyrady – tym razem o dopuszczeniu kobiet do profesjonalnego męskiego sportu.

Zdjęcie: Shaun Murph/Ke Hao na licencji CC BY-NC-SA 2.0, Wiki Commons

Udostępnij

Translate »