Przepis o młodzieżowcu znika? To kiełbasa wyborcza PZPN

Media obiegła w ostatnim tygodniu informacja, że Polski Związek Piłki Nożnej chce wycofać się z przepisu o młodzieżowcu. To jedna z obietnic, jaką obecny prezes Cezary Kulesza składał niektórym decydentom, szukając głosów w wyborach.

Przepis o młodzieżowcu wprowadzony został w sezonie 2019/2020. Na jego podstawie każdy klub PKO Ekstraklasy musiał mieć w meczu ligowym na boisku przynajmniej jednego piłkarza poniżej 22. roku życia (a w Fortuna 1 lidze poniżej 21. roku). Dla niektórych nowa zasada nic nie zmieniała. Kluby takie jak Lech Poznań, Pogoń Szczecin czy KGHM Zagłębie Lubin od lat inwestują i rozwijają swoje akademie i promowanie młodych zdolnych Polaków to standardowa procedura, przynosząca milionowe zyski.

Zamysł był dobry, bo chodziło o to, by niejako przymusić kluby – zwłaszcza te, które tego nie robiły – do inwestowania w szkolenie lub ew. skauting w niższych ligach. Niosło to ze sobą oczywiste ryzyko zwiększenia wymagań finansowych przez młodzieżowców i ich agentów, ale w piłkarskiej centrali uznano, że lepiej dać zarobić młodemu Polakowi i chciwemu agentowi, aniżeli sprowadzać na to miejsce kolejnych dwóch czy trzech starych Słowaków, Czechów, albo innych piłkarskich przeciętniaków z krajów Bałkańskich. Obcokrajowców niewnoszących niczego do ekstraklasy przerobiliśmy zdecydowanie zbyt wielu.

Problem miały kluby w tym właśnie się specjalizujące, typu Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Górnik Łęczna, Podbeskidzie, Cracovia, Wisła Płock i tak dalej. Patrząc na wszystkie zespoły na poziomie centralnym (od ekstraklasy po drugą ligę), zdecydowana większość była przeciwna temu przepisowi, ale musiała się dostosować i choć obowiązuje przez niepełne trzy sezony, to już możemy mówić o wymiernych efektach:

  • zakontraktowanie, wypromowanie i sprzedanie z ogromnym zyskiem Przemysława Płachety przez Śląsk Wrocław, a następnie powtórzenie tego manewru z Mateuszem Praszelikiem
  • postawienie przez Jagiellonię Białystok na Patryka Klimalę i sprzedanie go do MLS za ponad 4 mln euro
  • odejście Kamila Piątkowskiego z Rakowa Częstochowa do Red Bulla Salzburg za 5 mln euro

Celowo nie wspominamy o takich ruchach jak przenosiny Sebastiana Walukiewicza z Pogoni do Cagliari Calcio, Bartosza Białka z Zagłębia Lubin do Wolfsburga, Jakuba Modera (Lech Poznań) i Michała Karbownika (Legia Warszawa) do angielskiego Brighton czy Kacpra Kozłowskiego z Pogoni, który dołączy do ostatniej dwójki po okresie przejściowym w Belgii. Nie robimy tego, ponieważ mamy graniczące z pewnością przeczucie, że ci piłkarze i tak dostaliby swoje szanse, gdyż ukształtowali się w klubach, które nie boją się stawiać na młodych Polaków.

Kiełbasa wyborcza

Problem miały zespoły nieinwestujące w szkolenie, wybierające drogę na skróty. Nie mając zespołów młodzieżowych na odpowiednio wysokim poziomie, nie mogły liczyć wyłącznie na własne zasoby, dlatego posiłkowały się piłkarzami z zewnątrz, za których z reguły musiały płacić. Wykorzystywali to agenci, sztucznie windując ceny, wysokość zarobków zawodnika i własnych prowizji. Właśnie to nie podobało się prezesom, ale nie mieli wyjścia.

Na ich „szczęście” zbliżały się wybory w PZPN-ie. Kończyła się era Zbigniewa Bońka, gorącego orędownika tego przepisu, a jego potencjalny wówczas następca Cezary Kulesza – wieloletni prezes i właściciel Jagiellonii Białystok – postanowił to wykorzystać. Potrafił przekonać do siebie część niezadowolonych, bo sam należał do przeciwników tego przepisu i doskonale wiedział, komu jeszcze nie odpowiada. Tajemnicą Poliszynela jest, że na wielu spotkaniach w trakcie kampanii wyborczej obiecał, że jeśli zostanie następcą Bońka, to zlikwiduje konieczność wystawiania młodzieżowca. Wybory wygrał przytłaczającą liczbą głosów i powoli zaczyna realizować złożone wcześniej obietnice.

Zachęta zamiast przymusu

Wyciągając wszystkie argumenty: wymagania finansowe młodych piłkarzy, dawanie im miejsca „za darmo”, chciwość agentów itd., zarząd PZPN-u lada moment wykreśli ten zapis. Jak podaje portal weszlo.com przegłosowanie tej sprawy na najbliższym zarządzie jest praktycznie formalnością. Trudno będzie całościowo ocenić sens i działanie obowiązku młodzieżowca po zaledwie trzech sezonach, bo to za krótki czas, by coś trwale zmieniło się w strukturach klubów zawodowych. Z drugiej strony talent zawsze się obroni, a zespoły z dobrze rozwiniętym szkoleniem i tak będą stawiać na wychowanków, ale da się odczuć pewien niesmak w tak wczesnym wycofaniu się z przepisu o młodzieżowcu.

PZPN chcąc wyjść z twarzą z tej sytuacji, zamierza zwiększyć bonusy w ramach programu Pro Junior System. Obecnie w puli do podziału jest 10 mln złotych – 6 mln od Ekstraklasy i 4 mln od PZPN. Nie wiadomo, ile dokładnie dołoży od siebie piłkarska centrala, ale w kuluarach mówi się, że wywinduje bonusy do tego stopnia, że niewystawianie młodzieżowców będzie dla klubów wręcz niegospodarne.
Na końcu wszystko zweryfikuje życie, ale można sobie zadać kilka pytań: Czy walcząca o utrzymanie Wisła Kraków bez tego zapisu dalej promowałaby młodego Mikołaja Biegańskiego w bramce? Czy będący tuż za nią Górnik Łęczna dalej tak zaciekle walczyłby o sprowadzenie do siebie wyróżniających się młodzieżowców Pogoni Szczecin? Czy Śląsk Wrocław wciąż będzie wydawał spore pieniądze za graczy takich jak Płacheta, przebijając oferty Legii Warszawa, Cracovii czy Wisły Płock? Czy we wspomnianym Płocku w pierwszym składzie grałby np. Radosław Cielemęcki, a nie nic niewnoszący do ekstraklasy obcokrajowcy typu Dusan Lagator czy Filip Lesniak? Pożyjemy, zobaczymy.

Fot. twitter.com/LechPoznan

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »