Show F1 w Las Vegas. Znamy artystów ceremonii otwarcia
Wielkimi krokami zbliża się coś, na co zdaniem organizatorów wyścigu czeka cały świat Formuły 1. Do Grand Prix Las Vegas jeszcze kilka tygodni, a wydarzenie niezmiennie budzi zainteresowanie, jednak niekoniecznie takie, na jakim zależało Liberty Media. Obawy o emocje sportowe i atrakcyjność widowiska tonują kolejne wieści dotyczące anturażu trzeciego w tym roku wyścigu w Stanach Zjednoczonych. Organizatorzy ogłosili listę artystów, którzy wystąpią podczas ceremonii otwarcia weekendu.
Zainteresowanie wyścigiem w stanie Nevada wybuchło na długo przed oficjalnym znalezieniem się nowej rundy mistrzostw świata w kalendarzu Formuły 1 na sezon 2023. Plotki na temat kolejnego wyścigu w Stanach Zjednoczonych zbiegły się w czasie z problemami słynnych europejskich torów, nad którymi od lat wisi widmo utraty miejsca w kalendarzu „królowej motorsportu”. Dodatkowo to kolejny wyścig nocny na torze ulicznym, które także cieszą się zmienną aprobatą kibiców, zwłaszcza tych z większym stażem zainteresowania dyscypliną. Wyścig w Las Vegas niewątpliwie będzie jednak wydarzeniem wielkiego formatu, czego przedsmak mieliśmy już w Miami.
Wyścig dodatkiem do amerykańskiego show
Od kiedy Liberty Media przejęła prawa komercyjne do Formuły 1, grupa dąży do podbicia amerykańskiego rynku, czego najbardziej znanym efektem jest „Drive to survive” na Netfliksie. Debiut F1 w Miami był kolejnym przystankiem na drodze rozwoju dyscypliny za oceanem, ale Grand Prix na Florydzie mogło być tylko przedsmakiem tego, co czeka na kibiców w Las Vegas 16-18 listopada (a nawet 19.11 europejskiego czasu).
Promotorzy wyścigu odsłaniają kolejne karty dotyczące otoczki całej Grand Prix. Podczas ceremonii otwarcia wystąpi osiem zespołów bądź wykonawców. Listę tworzą: Andra Day, Bishop Briggs, J. Balvin, Journey, Keith Urban, Steve Aoki, Thirty Seconds to Mars, will.i.am, Blue Man Group i Cirque de Soleil. Dodajmy, że w specjalnych strefach na scenach podczas reszty weekendu zaprezentują się także takie postacie jak Kylie Minogue i Mark Ronson.
Wrażenie z całą pewnością robi także otoczenie nitki toru w Las Vegas, która przebiegnie wokół kasyn i charakterystycznych budynków słynnego miasta. O priorytetach organizatorów wyścigowego weekendu w Las Vegas sporo mówi kibicom także fakt, że sprzedawane są bilety „general admission” na miejsca, które… nie gwarantują widoku na żaden fragment toru, a są wydatkiem rzędu kilkuset funtów.
Nuda i kłopot dla zespołów?
Jedno jest pewne. Nocny wyścig na ulicach „miasta grzechu” będzie unikatowym wydarzeniem w historii Formuły 1 i marketingowym świętem dla Liberty Media, prawdopodobnie z dużą oglądalnością, choć w Europie ten wynik może zaburzyć nieco pora rywalizacji. Nie me jednak złudzeń – późny, sobotni wieczór, to pora skrojona pod amerykańskich odbiorców „królowej motorsportu”. Co z poziomem sportowym? Znowu kontrowersje.
Nocny wyścig w listopadzie to w Nevadzie wyzwanie dla zespołów. Jesienią F1 opuszcza Europę z powodu niskich temperatur, tymczasem wieczory na zachodnim wybrzeżu USA cechują się zbliżoną temperaturą i w Las Vegas może być najzwyczajniej chłodno. Kierowcy będą musieli napocić się, żeby odpowiednio rozgrzać opony, które w takich warunkach cieplnych mogą zachowywać się nieprzewidywalnie.
Emocje wśród kibiców budzi także nitka toru. Gdy na ulicach „miasta grzechu” zapanuje atmosfera święta, prawdopodobne jest to, że na torze kibice będą świadkami mało emocjonującego wyścigu. Długie proste i nieskomplikowane sekcje zakrętów zwiastują rywalizację, która fanom przed telewizorami niekoniecznie przypadnie do gustu.
Do kotła okołosportowych kontrowersji można dodać jeszcze organizację wyścigu w sobotę. Według czasu lokalnego, wyścig rozpocznie się w sobotni wieczór (gdy w Europie i Azji będzie już niedziela). Nie jest to oczywiście nowość, a raczej powrót do pojawienia się takich sytuacji jak przed laty. Ba, w samym Las Vegas wyścigi odbyły się w sobotę w 1981 i 1982 roku. Zaznaczmy jednak, że od lat Grand Prix odbywa się niemal wyłącznie w niedzielę.
fot. f1.com