Sport zawodowy wciąż sprzeciwia się galom freaków

Ponad pół miliona sprzedanych pakietów PPV na jedną z gal… MMA w Polsce bije wszelkie rekordy popularności. Wśród wielu odbiorców, także tych najmłodszych, największym zainteresowaniem cieszą się walki freakowe z udziałem celebrytów, aktorów, youtuberów czy influencerów. W opinii trenerów i profesjonalnych zawodników psuje to rynek, ale czy aby na pewno tak jest?

Walki rywali o różnej wadze, umiejętnościach, ludzi znanych z działalności pozasportowej to najbardziej cieszy oko kibica MMA. Czy jednak to, co dzieje się podczas gigantycznie popularnych gal FAME MMA ma w ogóle coś wspólnego z mieszanymi sztukami walki?

– W mojej opinii nie – mówi Róża Gumienna, zawodniczka MMA, a wcześniej mistrzyni świata w kickboxingu, doktor nauk o kulturze fizycznej. 

– To w ogóle nie ma nic wspólnego z żadnym sportem. Często słyszę, że dzięki galom m.in. FAME MMA do naszej dyscypliny trafia więcej pieniędzy i w związku z tym, my – zawodnicy też będziemy więcej zarabiać. Szczerze mówiąc, ja tego nie odczułam. Wręcz przeciwnie, kiedy słyszymy, że pseudocelebryta otrzymuje milionowe gaże, to czujemy się bardzo mocno poszkodowani – dodaje. 

Gumienna przez lata mierzy się ze stereotypem kobiety w sportach walki. – Często ludzie mnie szufladkują. Bije się, to na pewno jest chodzącą patologią. Tak było również kiedy trenowałam kickboxing. Trochę obraz kobiety w tym sporcie zmieniła Joanna Jędrzejczk. Ja sama zarzekłam się, że nigdy nie przejdę do mieszanych sztuk walki. Okazało się jednak, że kickboxing tracił w Polsce na popularności, a ja wciąż chciałam się rozwijać i walczyć. Zdecydowałam się i nie żałuję, bo to wspaniały sport, który wymaga ogromnej wszechstronności, poznania wielu technik i sportów walki – opowiada Gumienna. 

Katarzyna Czuba-Wrońska – była bokserka, reprezentantka Polski na igrzyskach olimpijskich, a obecnie trenerka boksu, MMA dzieli na dwie kategorie. 

– Pierwsza z nich to prawdziwy, bardzo trudny sport łączący: judo, zapasy, boks, jujitsu, kickboxing. Osoby, które startują w mistrzostwach Polski, galach takich jak KSW bardzo szanuję. Natomiast po drugiej stronie są freak fighty, które niestety mimo ogromnej popularności uważam za patologię – mówi Czuba-Wrońska. 

– Galę mieszanych sztuk walki owszem zdarza mi się obejrzeć. Pierwszy raz zrobiłem to z czystej ciekawości. Obecnie oglądam przede wszystkim wtedy, kiedy walczą zapaśnicy, m.in. mój wychowanek, medalista olimpijski z Londynu – Damian Janikowski – przyznaje Józef Tracz – trzykrotny medalista igrzysk (Seul, Barcelona i Atlalta), a także trener zapaśników Śląska Wrocław. 

– Jeśli chodzi o KSW, to zawodnicy, którzy tam startują, są profesjonalistami i prawdziwymi sportowcami, którzy, żeby prezentować w klatce formę, muszą włożyć ogromną pracę. O galach FAME MMA nie chcę się wypowiadać, bo w ogóle się tym nie interesuję – dodaje Józef Tracz.

Sporty, w których uderza się w głowę, powinny być zakazane?

– Nie jestem zwolennikiem MMA. Uważam, że sporty walki, w których uderza się w głowę, prowadzą do niszczenia zdrowia i bardzo poważnych problemów neurologicznych. Nie jest to tylko moja opinia, jest to oczywiste i potwierdzone przez neurologów i neurochirurgów – mówi Zbigniew Zamęcki, który od ponad 40 lat szkoli judoków. 

– W krajach skandynawskich sporty, w których otrzymuje się ciosy w głowę, są w ogóle zabronione, a u nas cieszą się coraz większą popularnością i to nawet wśród dzieci – dodaje. 

– Zdaję sobie sprawę z tego, jak niebezpieczną dyscyplinę uprawiam i kiedy mam słabsze dni, poważnie zastanawiam się, co się dzieje w moim mózgu. Póki co, chęć walki wciąż jeszcze jest większa niż rozsądek – wyjaśnia Gumienna. 

Zagrożenie rzeczywiście jest ogromne. „Powtarzające się uderzenia w głowę zwiększają ryzyko długotrwałych schorzeń neurologicznych, takich jak przewlekła traumatyczna encefalopatia (CTE), problemy poznawcze i behawioralne oraz parkinsonizm” – zauważa dr Aaron Ritter z Cleveland Clinic Lou Ruvo Center for Brain Health w Las Vegas w artykule zamieszczonym w piśmie „Neurology”. 

– Objawy neurologiczne to nie tylko problem bokserów, ale także zawodników MMA. Widziałem, co stało się m.in. z Pawłem Nastulą, byłym judoką, który później zdecydował się na mieszane sztuki walki. Ja uważam, że to po prostu bardzo niebezpieczne – kończy Zamęcki.

Mistrzowie odchodzą do MMA?

Nie da się ukryć, że pozostałe sporty walki tracą zawodników właśnie na rzecz MMA. Najgorzej pod tym względem jest w zapasach. 

– Zapaśnicy to sportowcy niesamowicie sprawni, bardzo wszechstronni, dlatego tak świetnie radzą sobie w mieszanych sportach walki. W naszej dyscyplinie obserwujemy bardzo duży odpływ świetnych sportowców. Szkoda, bo często odchodzą ci najlepsi, którzy mieliby szansę na międzynarodowe sukcesy – stwierdza Józef Tracz. 

– Patrząc na nasz klub, to myślę, że sytuacja jest obecnie stabilna. Mam wrażenie, że więcej ludzi wybierało MMA za czasów Mameda Chalidowa i świetności gal KSW – mówi Katarzyna Czuba-Wrońska. 

– Prowadzę zajęcia z mieszanych sztuk walki także dla dzieci i muszę przyznać, że cieszą się one bardzo dużym zainteresowaniem – mówi Róża Gumienna. 

– Oczywiście treningi dla dzieci to zabawa, coś w rodzaju motorycznego wprowadzania w dyscyplinę. Myślę, że szanujący się klub nigdy nie pozwoli na to, żeby dzieci ze sobą walczyły. Mnie osobiście martwi inna sprawa. Wielu młodych ludzi, także dzieciaków przychodzi i na wstępie mówi, że chcą trenować FAME MMA… – kończy Gumienna.

AS

FOT. Pixabay

Udostępnij

Translate »