Jeden dobry piłkarz w 1,5-miliardowym kraju

Jest piątym najlepszym strzelcem w historii piłki reprezentacyjnej, trzecim – po Messim i Ronaldo – gdyby wykluczyć nieaktywnych. Biografia Sunila Chhetriego jest o tyle fascynująca, że gdyby był odrobinę lepszym piłkarzem, prawdopodobnie nie zapisałby swojego nazwiska w historii futbolu. A tak, kolejne już sezony polemizując ze swoją datą urodzenia, przekonuje hinduskie dzieci by kij do krykieta zamieniły na piłkę do nogi.

2004 rok, Igrzyska Azji Południowej, pełny stadion w pakistańskim Islamabadzie. Mecze Pakistanu z Indiami zawsze miały inny, pozaboiskowy ciężar gatunkowy. Hindusi wysłali młodziutką kadrę, o której wówczas mówiono, że będzie stanowiła o sile lokalnej piłki przez najbliższe lata.

Impas przerwał w okolicach 65 minuty debiutant – chuderlawy niziołek, Sunil Chhetri. Nie do końca świadomy panującej atmosfery, z olbrzymią euforią przeskoczył bandy reklamowe, podbiegł pod same trybuny, w triumfalnym geście rozprostował ręce i… głucha cisza.

Nie celebrował nikt, nawet jego koledzy. Dopiero w tym momencie kilkunastoletni Sunil połączył kropki i pojął, że na trybunach w Islamabadzie nie ma ani jednego jego rodaka – wyłącznie rozjuszeni Pakistańczycy.

Ta anegdota, o której Chhetri niedawno opowiedział w jednym z piłkarskich podcastów, jest całkiem zręcznie utkaną metaforą jego kariery. Przez ponad 2 dekady występów z flagą Indii, ciągnie on swój rodzimy futbol siłą własnych barków, stawiając sobie po drodze jeden konkretny cel – przełamać w narodzie głuchą ciszę wobec futbolu.

American Dream nie jak z filmu

Zanim Chhetri siadł już na złotym tronie zbudowanym ze swoich wszystkich rekordów i wyróżnień, kilkukrotnie próbował wyjechać z Indii i zaistnieć poza jej granicami. A z każdą kolejną bramką przybywało mu ofert – był obserwowany przez oba największe kluby w Szkocji, uczestniczył w testach w angielskim Coventry FC, a włodarze QPR nawet zaoferowali mu kontrakt, jednak na przeszkodzie stanął brytyjski rząd, który odmówił Chhetriemu wizy.

Wreszcie w 2010 roku dopiął swego i wyjechał do Stanów, gdzie przywdział barwy Kansas City Wizards. Choć w sparingach rzekomo nastukał kilkanaście bramek (rzekomo, bo to informacja z udzielonych przez niego wywiadów, brakuje jakiegokolwiek „oficjalnego” potwierdzenia), na starcie przegrał rywalizację ze znacznie lepszym fizycznie Kei Kamarą. W Kansas City nawet nie zadebiutował w meczu ligowym, po czym trafił z powrotem do Indii.

Drugą szansę dał mu Sporting Lizbona, jako część projektu Portugalczyków polegającego na łowieniu talentów w Indiach. „Pracujemy nad rozwojem piłki nożnej w Indiach i w tym kontekście Sunil Chhetri, kapitan drużyny narodowej i idol wschodzących piłkarzy, zasili naszą drużynę” – Sporting napisał w oficjalnym oświadczeniu.

Sęk w tym, że piłkarz wyciągnięty z amatorskiej poziomem ligi hinduskiej, rzucony prosto w trening z piłkarzami czołowej ligi Europy, wyglądał jak Rafał Brzozowski na Eurowizji. Wtedy Hindus usłyszał od Ricardo Sa Pinto, że do „jedynki” się nie nadaje, więc pogra w drużynie rezerw. Gdzie wcale nie było lepiej, bo wówczas w drużynie „B” pierwsze seniorskie kroki stawiali Joao Mario, Bruma czy Eric Dier.

– Miałem strasznego pecha, bo druga drużyna była tak naprawdę lepsza od pierwszej – mówił po latach Chhetri. Miał w kontrakt wpisaną kwotę 5 milionów euro odstępnego. Doskonale wiedział, że nikt tyle nie zapłaci i po kilku bezowocnych meczach wybłagał, by wsadzono go w pierwszy samolot do Indii.

Mały wielki piłkarz

I co by nie mówić, taki obrót spraw, choć z pozoru niefortunny, znacząco przyczynił się do ukształtowania piłkarza, który dziś w Indiach jest żywą legendą (Chhetri otrzymał – jako pierwszy i jedyny piłkarz – Nagrodę Khel Ratny, najwyższe sportowe wyróżnienie w kraju).

W samej Super Lidze Indii raczej nie miewał sezonów, w których śrubował rekordy strzeleckie (to ogólnie raczej mało bramkostrzelna liga). Zamiast tego, od lat będąc wiernym FC Bengaluru, oszczędzał wszystkie siły na występy w kadrze narodowej. A w niej był już nie do powstrzymania, istnym Niebieskim Tygrysem.

Najwięcej występów w historii kadry. Najwięcej hattricków w historii kadry. I wreszcie statystyka koronna, czyli najwięcej strzelonych bramek w historii kadry. Mając ich aż 84, Chhetri co kilka miesięcy przepycha się z… Lionelem Messim o miejsce tuż za Ronaldo w historycznej klasyfikacji.

I choć sam mówi, że tę liczbę należy traktować z przymróżeniem oka, a o porównaniach do Messiego nawet nie chce słyszeć (jaki skromny!), to Hindusi tym naprawdę żyją. Najpierw przegonił Pelégo, dogonił Puskása, aż wreszcie stanął bark w bark z Messim. Ich rodak, Sunil Chhetri.

W rodzimym futbolu ma już niemalże rangę bóstwa. Gdy zobaczył, jak w szatni piłkarze dzielą się tortem z okazji urodzin, złapał się za głowę i zakończył ten zwyczaj. Od tamtego momentu tort zmienił się w pojedynczą babeczkę, wyłącznie dla solenizanta. Z kolei gdy zobaczył, że wysiłki kadry z trybun ogląda ledwie garstka kibiców, sięgnął po Twittera i napisał: „Oglądajcie nas, krytykujcie nas, nawet nas wyzywajcie, ale proszę – zaangażujcie się”. Następny mecz dopingowały już pełne trybuny.

Historia zatytułowana „Sunil Chhetri” to kolejna piękna opowiastka zaserwowana przez światowy futbol. Piłkarz to bowiem przeciętny, by nie powiedzieć słaby, jednak bez dwóch zdań wielki. I choć metryczka zaczyna się odzywać, jego selekcjoner mówi, że gra i trenuje jak gdyby miał na karku nie 36, lecz 25 lat. A to znaczy, że rekordy Cristiano Ronaldo jeszcze mogą zawędrować nad Ganges…

W Sporting odstrzelił go Sa Pinto, w Ameryce nawet nie zadebiutował. Mimo to, niewielki rozmiarem Hindus Sunil Chhetri zajmuje zaszczytne miejsce w historii futbolu, tuż za Messim i Ronaldo.

Udostępnij

Translate »