man utd stadion

Syn marnotrawny wrócił na Old Trafford i znów przyprowadził ze sobą nadzieję

292 mecze i 118 bramek. Tak wyglądał bilans Cristiano Ronaldo w Manchesterze United do minionej soboty. Obecnie prezentuje się jeszcze bardziej okazale. Ulubieniec kibiców powrócił na Old Trafford i już w swoim pierwszym ligowym występie ustrzelił dublet. Choć rywalem było “tylko” Newcastle, zgromadzeni na Old Trafford fani oszaleli z radości. Po 12 latach znów mogli podziwiać tego, który już raz wyprowadził ich klub z marazmu. Teraz liczą na powtórkę.

Musimy kupić tego młokosa!

6 sierpnia 2003 roku. Manchester United gości na Estádio José Alvalade w Lizbonie. Starcie z tutejszym Sportingiem zorganizowano z okazji otwarcia obiektu, który powstał z myślą o zbliżającym się EURO 2004. Ot, mecz towarzyski jakich w okresie przygotowawczym wiele. Nic bardziej mylnego. To właśnie wtedy Cristiano Ronaldo ostatecznie przekonał do siebie sir Alexa Fergusona. Co prawda szkocki menedżer już wcześniej obserwował talent młodego Portugalczyka, jednak dopiero po tym meczu zdecydował się na błyskawiczny transfer. Pomogli mu w tym… jego podopieczni. Cristiano zrobił na nich tak kolosalne wrażenie, raz za razem ogrywając Johna O’Shea, że jeszcze w szatni, tuż po meczu namawiali Fergusona na złożenie oferty Sportingowi. 

Sir Alex Ferguson to postać, która stworzyła całą plejadę gwiazd światowego futbolu. Jako że piłkarski talent potrafił dostrzec w mgnieniu oka, Cristiano szybko trafił do jego drużyny. Co ciekawe, został zaprezentowany tego samego dnia, co Kleberson, czyli mistrz świata z 2002 roku. Wtedy wydawało się, że to właśnie Brazylijczyk z miejsca stanie się wiodącą postacią w ekipie “Czerwonych Diabłów”. Cristiano miał być zaś melodią przyszłości. Nieco inaczej uważał Ferguson, który podarował mu koszulkę z numerem 7. Numerem, który w “Teatrze Marzeń” znaczy o wiele więcej niż gdziekolwiek indziej. Ronaldo musiał się bowiem zmierzyć z legendą poprzednich właścicieli tej koszulki – George’a Besta, Érika Cantony czy Davida Beckhama.

Ekskluzywny talent w mało doborowym towarzystwie

Nie ulega wątpliwości, że Cristiano Ronaldo pojawił się w Manchesterze w okresie, którego kibice nie wspominają szczególnie dobrze. W lidze dominował Arsenal, a kadra United pozostawiała wiele do życzenia. W pierwszym składzie wielokrotnie pojawiali się piłkarze, którzy jeszcze 3-4 lata wcześniej prawdopodobnie nie powąchaliby nawet ławki rezerwowych na Old Trafford. Chyba, że w drużynie przyjezdnej, rzecz jasna. Cristiano zachwycał jednak od pierwszych minut. Już podczas debiutu z Boltonem zaprezentował repertuar zagrań, po których zarówno eksperci, jak i kibice przecierali oczy ze zdumienia. Nadzieja powróciła na Old Trafford.

Trzeba przyznać, że Cristiano długo irytował. Bezczelnym nurkowaniem, gwiazdorskimi zapędami, chimerycznością. Nie trwało to długo. Postać sir Alexa Fergusona, a także obecność klubowych legend – Paula Scholesa, Gary’ego Nevilla czy Ryana Giggsa – sprawiły, że Ronaldo szybko zaczął grać na miarę swojego talentu. Co ciekawe, przez pewien czas CR7 dzielił szatnię również z Ole Gunnarem Solskjaerem, czyli obecnym szkoleniowcem “Czerwonych Diabłów”. Norweg był wtedy już u schyłku kariery i wspólnie z Cristiano wypracowali zaledwie jednego gola.

Sukcesy nie przyszły od razu. Choć w 2004 roku Manchester United zdobył Puchar Anglii, fani zespołu liczyli na znacznie więcej. Tym bardziej, że w sezonie 2005/2006 drużyna po raz pierwszy od dekady nie awansowała do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Wszystko zaczęło się układać nieco ponad rok później. W 2007 roku podopieczni sir Alexa Fergusona nie mieli sobie równych na krajowym podwórku. W 2008 roku obronili tytuł mistrzów Anglii i, przede wszystkim, wygrali najbardziej prestiżowe klubowe rozgrywki na świecie – Champions League. Jednym z bohaterów był Ronaldo, który zdobył gola w finale z Chelsea Londyn na moskiewskich Łużnikach. Choć w serii rzutów karnych jego uderzenie wybronił Petr Cech, nikt na Old Trafford nie miał mu tego za złe.

Pierwsza Złota Piłka ostatnią na Old Trafford

Tym bardziej, że w tym samym roku Cristiano Ronaldo po raz pierwszy w karierze zwyciężył w plebiscycie Złotej Piłki. Dziś ma ich już pięć na koncie, ale dla kibiców United tamta smakowała wyjątkowo. Minęło 12 lat, a żaden z ich ulubieńców nawet nie zbliżył się do tego trofeum. Kolejne sukcesy Ronaldo odnosił bowiem już na Santiago Bernabeu. Mimo że to z “Czerwonymi Diabłami” dotarł w 2009 roku do kolejnego, tym razem przegranego finału Ligi Mistrzów, to karierę postanowił kontynuować w Realu Madryt. Najlepszy piłkarz świata trafił tam za rekordową wówczas kwotę 94 milionów euro.

Umarł król, niech żyje król

Po 12 latach Cristiano powrócił. Powrócił do klubu, który ma swoje problemy i którego barwy znów reprezentowali piłkarze zbyt słabi, żeby wzbogacić gabloty na Old Trafford. 4 lata bez trofeum, 8 lat bez mistrzowskiego tytułu. Całe mnóstwo transferowych niewypałów i kontraktów gwarantujących horrendalne zarobki piłkarzom, których przerosły próby udźwignięcia ciężaru odpowiedzialności. Dziś jednak rozpoczyna się kolejny rozdział w historii klubu z Old Trafford. Ole Gunnar Solskjaer ma do dyspozycji bardzo silną kadrę, którą w ostatnim okienku transferowym uzupełnili Jadon Sancho, Raphael Varane i właśnie Ronaldo.

Kibicom zdarza się nawet żartować, że w końcu udało się zastąpić Cristiano Ronaldo, ale niezbędny był do tego… Cristiano Ronaldo. Jeden z największych piłkarzy w historii piłki nożnej znów jest w klubie, od którego otrzymał bardzo dużo i równie dużo mu podarował. Dziś sytuacja jest dość podobna. Choć CR7 to zawodnik o zupełnie innej marce, to po nie do końca udanej przygodzie z Juventusem ma coś do udowodnienia. Jego statystyki indywidualne w Turynie rzecz jasna imponują, ale brak sukcesu w Lidze Mistrzów z pewnością uwiera przeambitnego gwiazdora. Manchester United ponownie potrzebuje nadziei i kogoś, kto natchnie kolegów do wielkich rzeczy. Cristiano zaś znów potrzebuje miejsca, w którym może liczyć na bezgraniczne zaufanie. Witaj w domu, CR7. 

Autor: Mateusz Lubański

Udostępnij

Translate »