Trudne przejście z juniora do seniora

Wielu młodych graczy po zakończeniu rozgrywek młodzieżowej siatkówki staje przed trudnym zadaniem – dołączeniem do zespołu seniorskiego. Części z nich udaje znaleźć się menadżera, który szuka klubu za nich. Agent sportowy pobiera wtedy od kilku do nawet dziesięciu procent wartości kontraktu gracza za opiekę nad nim. Jednak nie wszyscy młodzi zawodnicy mają tyle szczęścia, a trudno jest określić jedną, idealną drogę rozwoju. W jakim punkcie znaleźli się gracze, którzy w ostatnich latach stanęli na tej drodze?

Czasy rocznika ‘97, który zdominował rozgrywki młodzieżowe, zdobywając mistrzostwo Europy i świata w kategorii kadetów i juniorów, raczej bezpowrotnie minęły. Liderzy tamtej reprezentacji – Kochanowski, Fornal i Kwolek stanowią dziś o sile reprezentacji Polski i klubów, w których występują na co dzień. Mateusz Masłowski nie gra w reprezentacji, ale jest podstawowym graczem drużyny z Radomia. Nieco mniej harmonijnie układa się droga Jakuba Ziobrowskiego, który aktualnie jest zakontraktowany przez Cuprum Lubin, jako zastępstwo za kontuzjowanego Adama Lorenca, ale na ogół jest bez klubu, a we wcześniejszych latach był zmiennikiem w innych zespołach. Rok młodszy od nich Norbert Huber początkowo trafił do słabszego zespołu z Radomia, później był zmiennikiem w PGE Skrze Bełchatów, ale po odejściu do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pokazał pełnię potencjału i gdyby nie kontuzja o nim również moglibyśmy mówić jako o podstawowym graczu reprezentacji. Nieco inną drogę obrał jego rówieśnik – Jakub Szymański, który po zakończeniu młodzieżowej siatkówki wolał pograć na zapleczu PlusLigi, a aktualnie jest jednym z liderów GKSu Katowice i otrzymał również powołanie do szerokiej reprezentacji Polski. Innym przykładem gracza z tej grupy wiekowej jest wspomniany wyżej Lorenc, który nie był reprezentantem Polski i więcej czasu postanowił spędzić w 1. lidze, aby ograć się i złapać doświadczenie, a teraz wraca do PlusLigi.

Problemy z regularnym graniem

Młodsze pokolenia zawodników nie miały tak udanego startu w seniorskiej siatkówce i ten obrazek jest coraz częstszy. Kolejną grupą wiekową, która wchodziła do ligi, były roczniki 1999 i 2000. Podstawowi gracze juniorskiej reprezentacji tych roczników nie stanowią o sile swoich zespołów. 

Wyjątkami są Remigiusz Kapica, Kamil Szymura i Mateusz Poręba. Kapica po pobycie w Olsztynie i zebraniu pierwszych seniorskich szlifów przed zeszłym sezonem odszedł do Cuprum Lubin i dzięki odejściu Rolanda Jimeneza dostał szansę jako podstawowy gracz. Kamil Szymura, jest podstawowym libero Cuprum Lubin. Mateusz Poręba dostał szansę w AZSie Olsztyn i dziś jest wicemistrzem świata. Inni gracze nie mają tyle szczęścia. Przyjmujący tej reprezentacji – Firszt, Janikowski oraz Sawicki są rezerwowymi w swoich klubach. Firszt i Sawicki zaczynali od grania w 1. lidze i tam zaczynali z seniorską siatkówką, jednakże od kilku sezonów dostają mało okazji do grania w swoich zespołach. Firszt kolejny sezon spędza w Radomiu, Sawicki odszedł do Gdańska i korzysta w tej chwili na kontuzji Orczyka, będąc podstawowym graczem. Mateusz Janikowski od lat związany jest z warszawskim zespołem, dwa sezony spędził w Treflu Gdańsk, gdzie również nie przebił się do składu. Sebastian Adamczyk i Wiktor Rajsner również są w PlusLidze, ale w charakterze rezerwowych. Inni gracze występujący w reprezentacji juniorskiej lub SMSie Spała, występują w klubach pierwszo- lub nawet drugoligowych.

Nadzieje reprezentacji

Jedną z największych nadziei reprezentacji i ligi jest Michał Gierżot, urodzony w 2001 roku. On swój pierwszy seniorski sezon spędził jednak jako 4. przyjmujący w Jastrzębskim Węglu. Po nim odszedł do Cuprum Lubin, gdzie ze względu na kontuzję nie dostał wielu szans na grę, ale aktualnie jest graczem Stali Nysa i trener Daniel Pliński stawia na niego, a Michał odpłaca się naprawdę dobrą grą na początku sezonu. Podobna sytuacja jest z jego rownieśnikiem – Karolem Urbanowiczem, który jest podstawowym graczem Trefla Gdańsk i ma już za sobą debiut w pierwszej reprezentacji.

Warto podejmować ryzyko

Wśród jeszcze młodszych graczy próżno szukać takich, którzy odgrywaliby znaczące role w swoich zespołach. Kluby kontraktują ich raczej w roli uzupełnienia składu. Wielu szuka również swoich szans na zapleczu PlusLigi – w 1. lidze, jednak nie zawsze młodzi gracze odgrywają znaczące role. To pokazuje, że aktualnie trudno jest się przebić do dużego grania zaraz po zakończeniu rozgrywek juniorskich. 

Nieco inaczej jest we Włoszech – tam kluby często sięgają po młodych graczy, często również zagranicznych, dzięki lepiej rozwiniętemu skautingowi. W Italii wielu graczy szuka przede wszystkim możliwości grania w słabszych zespołach lub nawet niższych ligach. Wielu graczy młodszego pokolenia wyjeżdża również za granicę szukać swoich szans. Najświeższymi przykładami są Jan Firlej, czy Paweł Halaba, którzy nie mogli znaleźć regularnej gry w zespołach PlusLigowych i wyjechali szukać okazji do grania w słabszych ligach. Aktualnie na taki ruch zdecydował się także rozgrywający reprezentacji rocznika ‘97 – Łukasz Kozub, który w Polsce nie dostawał wielu okazji do gry, więc postanowił wyjechać do Francji.

Kilka dróg rozwoju

Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem dla zawodnika z potencjałem, ale bez doświadczenia jest poszukanie możliwości gry w słabszym zespole lub nawet niższej lidze. Regularna gra bardzo mocno rozwija młodego gracza. Pójście do zespołu mocnego również nie zawsze wydaje się być złym rozwiązaniem. Treningi w mocnej grupie, wśród lepszych graczy również potrafią być bardzo kształcące. Czasem jednak trzeba podjąć ryzyko i wyjechać, poszukać okazji do regularnego grania i wrócić do kraju po sezonie/dwóch spędzonych za granicą.

Młodzi gracze często stają przed trudnymi decyzjami. Nie mając menadżera, bardzo trudno jest zacząć poważne granie. Niestety często problemem jest fakt, że agenci mają wielu zawodników i często tymi najmłodszymi zajmują się na samym końcu, wcześniej znajdując miejsce do grania swoim bardziej doświadczonym klientom. Częstą sytuacją jest również to, że agenci początkowo nie pobierają od młodych graczy żadnych pieniędzy, aby łatwiej ich do siebie skusić. Wtedy zdarzają się sytuacje, że młody zawodnik trafia do nie najmocniejszego klubu i również nie ma wielu okazji do gry. To pokazuje, że poza rozważnymi decyzjami trzeba mieć także na swojej drodze nutkę szczęścia.

Fot. PZPS.pl

Autor Marcin Gałązka

Udostępnij

Translate »