Włoszczowska: W Paryżu nie będzie klimatyzacji i butelkowanej wody

Maja Włoszczowska to druga Polka i ósma osoba z naszego kraju, która została członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Dwukrotna medalistka olimpijska (Pekin i Rio) opowiada o tym, co wiąże się z zasiadaniem w Komisji Zawodniczej MKOl, jak wyglądały jej pierwsze igrzyska w nowej roli i na jakie przeszkody napotkają przy organizacji tych w Paryżu.

Osoba zasiadająca w Komisji Zawodniczej MKOl musi też reprezentować komitet podczas Igrzysk Młodzieży?

MAJA WŁOSZCZOWSKA: Tak, także podczas takiej imprezy mamy swoje obowiązki. W związku z tym ostatnie półtora tygodnia spędziłam w Korei. Naszym zadaniem jest przede wszystkim sprawdzanie warunków w wiosce olimpijskiej, na stołówkach, kontakt z zawodnikami i uzyskiwanie od nich feedbacku. Ponadto informujemy uczestników imprezy o programach dostępnych w MKOl, a tych jest naprawdę mnóstwo. W tym wypadku najważniejsze jest szkolenie WADA. To idealny czas dla młodych sportowców, na to, żeby zapoznać się z przepisami antydopingowymi, żeby później nie wpaść w kłopoty. Tych programów jest naprawdę mnóstwo, także dla dorosłych sportowców.

Na przykład?

Są szkolenia z zakresu: zarządzania finansami, rozwijania biznesu, mentoringu, samorozwoju czy tak prozaiczne kwestie jak uzyskania dostępu do zdjęć z zawodów olimpijskich. Na każdych igrzyskach mamy swój punkt informacyjny w okolicach stołówki, sportowcy mogą przyjść i zasięgnąć informacji. Komisja Zawodnicza odpowiedzialna jest też za punkt wsparcia psychologicznego dla zawodników. Każdy, kto ma jakiś problem na tle psychologicznym może zadzwonić na specjalny nr telefonu i otrzymać pomoc. To najważniejsze kwestie, którymi się zajmujemy.

  

Sporo tego.

Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że członkostwo w Komisji Zawodniczek MKOl będzie aż tak absorbujące. To praca społeczna, która jednak wymaga ode mnie poświęcenia mnóstwa czasu i ciągłych podróży. Żyję więc na walizkach i jest to trochę męczące, zwłaszcza że po zakończeniu kariery próbuję poukładać swoje życie zawodowe. Z drugiej strony to wielki zaszczyt móc pracować dla MKOl, poznawać tak wiele wybitnych osób, także sportowców, mieć szansę uczestniczyć w najważniejszych sportowych imprezach z tej drugiej strony. Traktuję to więc jako swojego rodzaju inwestycję we własny rozwój.

Twoimi pierwszymi igrzyskami w nowej roli były te zimowe w Pekinie. Ze względu na restrykcje covidowe i kwarantanny naszych zawodników był to chyba dla ciebie swojego rodzaju „chrzest bojowy”?

Było bardzo ciężko. Pierwsza sprawa to to, że sama musiała przejść trzydniową kwarantannę – takie były zasady. Później zamknięci zostali nasi zawodnicy. Przez pierwszy tydzień chodziłam i pytałam każdego, kogo się dało, jakie są szansę na uwolnienie naszych reprezentantów. Niestety analiza wyników testów covidowych była mocno skomplikowana, bo badali tam cztery parametry. Wszystko to było dość skomplikowane, w związku z tym przez pierwszy tydzień każdej nocy spałam zaledwie po trzy godziny. Drugi tydzień był już znacznie przyjemniejszy. Starałam się być wszędzie tam, gdzie startowali biało-czerwoni, a co najważniejsze miałam możliwość wręczenia medalu olimpijskiego Dawidowi Kubackiemu. To było dla mnie niesamowite przeżycie.

  

Do igrzysk w Paryżu pozostało niespełna 200 dni. Komisja Zawodnicza bierze udział w przygotowaniach?

Jesteśmy podzieleni na różne komisje. Dwie osoby rzeczywiście oddelegowane są do komitetu organizacyjnego. Pozostali członkowie opiniują różne pomysły, doradzają. Przede wszystkim skupiamy się na tym, żeby zawodnicy, którzy przyjadą do Paryża, mieli zapewniony jak największy komfort. Jak najszybciej przemieszczali się pomiędzy wioską olimpijską a poszczególnymi arenami. Sporną kwestią była ostatnio klimatyzacja. Zabraknie jej w wiosce olimpijskiej, będzie natomiast najnowocześniejszy system rekuperacji. Mamy jednak wątpliwości czy to wystarczy jeśli tegoroczne lato w Paryżu będzie gorące. Kolejna sprawa to fakt, że organizatorzy mocno stawiają na ekologię, w związku z tym chcą znaczenie ograniczyć użycie plastiku. Ma więc zabraknąć butelkowanej wody, a w zamian będą wielkie dystrybutory. Dla sportowców na najwyższym poziomie jest to mocno kontrowersyjne rozwiązanie. Każdy jest przecież uczony, że ma pić wodę tylko z fabrycznie zamkniętych butelek, tak żeby być pewnym, że nie zawiera ona niedozwolonych substancji.

Czego oczekujesz po igrzyskach w Paryżu?

Przede wszystkim tego, że będą powrotem do normalności po pandemii. W Tokio i w Pekinie było smutno. Brakowało kibiców, wszyscy chodzili w maseczkach, izolowali się, a przecież chodzi o to, żeby w trakcie tych dwóch tygodni spotykać ludzi z całego świata, poznawać sportowców. Mam więc nadzieję, że będzie to impreza otwarta i dużo bardziej radosna. Bardzo czekam też na ceremonię otwarcia na Sekwanie. Myślę, że będzie to wyjątkowe wydarzenie w historii świata. Jednak chyba najbardziej podoba się pomysł tzw. Champion Parku. Będzie to strefa usytuowana pod wieżą Eiffla, gdzie wszyscy medaliści będą pojawiać się dzień po osiągnięciu sukcesu i będzie tam dla nich organizowana swojego rodzaju feta. Co ważne będzie to też strefa dla kibiców, którzy będą mogli w niej zobaczyć swoich sportowych idoli. Oczywiście jak wszyscy boję się o bezpieczeństwo. Żyjemy w czasach pełnych napięć, a igrzyska to jedna z największych imprez na świecie. Wierzę jednak w to, że organizatorzy są świetnie przygotowani i zapewnią bezpieczeństwo zarówno sportowcom, jak i tym, którzy przyjadą do Paryża kibicować.

AS

Fot. Archiwum Mai Włoszczowskiej

Udostępnij

Translate »