xavi

Ostatni apostoł Guardioli

Stało się. Xavi wrócił do FC Barcelony, by ratować ukochany klub i posprzątać po Ronaldzie Koemanie. Wraca jednak do całkowicie innej Barcelony niż ta, którą opuszczał. Czy powrót do legendarnej tiki-taki Pepa Guardioli będzie dla niego celem nadrzędnym i czy to jeszcze w ogóle ma sens w dzisiejszym futbolu?

Można powiedzieć, że powrót Xaviego Henrandeza na Camp Nou był czymś nieuniknionym, choć mało kto się spodziewał, że nastąpi to akurat teraz, w połowie sezonu, po odejściu największych gwiazd. Xavi to człowiek z DNA tego klubu, który wygrał z nim wszystko, co było do wygrania i już na murawie zdradzał zadatki na trenera. Nie brakuje opinii, że był piłkarzem z duszą menadżera, na co uwagę zwrócił sam klub zaraz po sprowadzeniu go.

 

Wychowanek słynnej La Masii przez niemalże całą karierę związany był z Dumą Katalonii. Dopiero u jej schyłku postanowił zasmakować petrodolarów, przenosząc się do katarskiego Al Sadd. Jako piłkarz rozegrał tam cztery sezony, pod koniec będąc już grającym trenerem. Od 2019 roku samodzielnie prowadził zespół, który zdominował tamtejszą Q-League.

Przesiadka z Seata, to lekko wysłużonego, ale jednak Ferrari

Trudno jest realnie ocenić Xaviego jako trenera na podstawie tego, co osiągnął w Katarze. Ciekawą symulację z pomocą speców od sztucznej inteligencji przeprowadzili dziennikarze „The Athletic”. Wynikło z niej, że Al Sadd Xaviego plasowałoby się gdzieś w okolicach środka tabeli Segunda Division, czyli drugiego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii.

Sam Xavi długo przekonywał, że choć w przyszłości praca w Barcelonie jest jego celem, to najpierw chciałby lepiej poznać ten fach od różnych stron. Był kuszony m.in. przez Borussię Dortmund, a nawet reprezentację Brazylii. Miał w niej pełnić rolę asystę selekcjonera Tite. Brazylijczycy kochają się w stylu nazywanym Guardiolismo, który wyznaje Xavi. U boku tak doświadczonego selekcjonera miałby szansę zrobić kolejny krok w swoim rozwoju oraz pomóc zaimplementować ten styl do kadry Canarinhos.

Katalończyk wszystkie oferty konsekwentnie odrzucał. Chciał pozostać w Katarze do zakończenia zbliżających się mistrzostw świata, których przy okazji jest ambasadorem. To akurat chwały mu nie przynosi, bo zarzuca mu się uprawianie propagandy. Na każdym kroku opowiada, że jest to świetny kraj do życia, że prawa człowieka są tam respektowane itd. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ktoś taki jak on żył w bańce i wiele rzeczy do niego nie docierało, lub – co gorsza – nie chciał, by do niego docierały.

Odmawiał Borussii, odmawiał Brazylii, dwukrotnie odmówił także Barcelonie. Teraz kiedy klub pogrążony jest w tak głębokim kryzysie, odmówić po prostu nie mógł. Działacze klubu (było ich co najmniej trzech) osobiście po niego przylecieli i na miejscu negocjowali z Al Sadd warunki odejścia legendy Barcelony. Porozumienie osiągnięto i Xavi wsiadł na pokład samolotu lecącego do stolicy Katalonii.

„El Mundo Deportivo” poza peanami na cześć 41-latka napisało, że na końcu wszyscy muszą pamiętać, że Xavi właściwie zamienia dobrze wyglądającego, lecz tylko co najwyżej Seata, na rozklekotane, ale jednak Ferrari, więc trzeba mu dać czas. To porównanie miało na celu oczywiście ukazanie skali różnicy między ligą katarską, a La Liga, nie mówiąc już o klasie i renomie jego byłego i obecnego klubu.

Ostatni apostoł Guardiolismo

Nie ma sensu kolejny raz mówić o szczegółach stylu preferowanego przez trenera Xaviego. Wystarczy powiedzieć, że z Pepem Guariolą najpierw dzielił szatnie jako piłkarz, później był jego podopiecznym, a po odejściu z Barcelony wielokrotnie się z nim konsultował.

Nawet w czasach reprezentacji Hiszpanii prowadzonej przez Vicente del Bosque wielokrotnie rozmawiał z doświadczonym selekcjonerem, przekonując go do przejścia na kataloński styl gry, ustawienie 4-3-3 i dominację poprzez posiadanie piłki. Del Bosque w końcu się ugiął i sięgnął z tą drużyną po złoto mistrzostw świata w RPA oraz złoto mistrzostw Europy na turnieju rozgrywanym w Polsce i na Ukrainie.

Futbol od tamtej pory mocno ewoluował i dziś istnieje przekonanie, że idea oparta na posiadaniu piłki i wymianie setek podań jest nieefektywna. Jedyne drużyny z TOP-u utrzymujące ten system to właśnie Barcelona i prowadzony przez Pepa Guariolę Manchester City. Pep cały czas modyfikuje i unowocześnia swój pomysł, ale Xavi stara się iść jego drogą. Wraz Ikerem Casillasem, legendą Realu Madryt, zainwestował nawet w startup „Kognia Sports Intelligence”, czyli tzw. sztuczną inteligencję pomagającą w szybszej, dokładniejszej i co za tym idzie skuteczniejszej analizy taktycznej spotkań.

Jedno jest pewne – powrót Xaviego koi obolałe serca culés, a ci z pewnością dadzą mu duży kredyt zaufania, znacznie większy niż ten, na jaki mógł liczyć Koeman. Druga strona medalu jest taka, że to prawdopodobnie ostatni trener, który będzie starał się stworzyć drużynę nawiązującą stylem gry do „Guardiolismo”. Hiszpan jest tak zagorzałym wyznawcą tego stylu, że katalońska prasa mówi o nim per apostoł Guarioli.

A co jeśli Xavi nie wzniesie Barcelony na najwyższy poziom, lub z innego powodu będzie musiał odejść? Najprawdopodobniej wówczas władze Barcy będą chciały odejść od tej taktyki. Zamiast szukać kolejnego szkoleniowca z DNA klubu, mogą sięgnąć po prostu po trenera z nazwiskiem, kogoś takiego jak Klopp, Tuchel, Conte czy Pochettino. Xavi jest ostatnią nadzieją nie tylko na uratowanie sezonu, ale też na zachowanie stylu, jaki wpaja się wychowankom tego klubu od najmłodszych lat.

FOT. twitter.com/_BarcaInfo

Udostępnij

Translate »