Z 7 tys. dolarów zrobił 2 mld zł. I kupił sobie klub

Kontynuujemy serię tekstów o najbogatszych Polakach, którzy inwestują w piłkę nożną. Dziś przybliżamy postać Zbigniewa Jakubasa, ponad 70-letniego biznesmena, będącego od niedawna właścicielem drugoligowego Motoru Lublin. Czym się zajmuje i na czym zbił majątek? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta.

Zbigniew Jakubas urodził 25 kwietnia 1952 roku w Lublinie. Tam dorastał, uczęszczał do szkoły i chodził na mecze piłkarskiego Motoru. Zaraził go tym dziadek, który zabierał go ze sobą na stadion. Z wykształcenia jest elektrotechnikiem. Ukończył Technikum Przemysłowo-Pedagogiczne im. Komisji Edukacji Narodowej w Lublinie oraz Wydział Elektryczny Politechniki Częstochowskiej. Zaraz po studiach wyjechał do Warszawy, gdzie dostał etat nauczyciela w Zespole Szkół Zawodowych. W sektorze edukacji spędził jednak niespełna rok.

Biznes zamiast mieszkania

Kluczowym momentem w jego życiu – o czym sam chętnie wspomina w wywiadach – był rok 1979, kiedy dostał od rodziców 7 tys. dolarów amerykańskich. Pieniądze pochodziły ze sprzedaży działki. Aż trudno w to uwierzyć, ale wówczas za taką kwotę można było nabyć około 40-metrowe mieszkanie w atrakcyjnej dzielnicy stolicy Polski. Taki zakup doradzali mu rodzice, ale jemu chodził po głowie własny biznes. Zastanawiając się nad najlepszym wyjściem, odbył dość przypadkową rozmowę z właścicielem kwiaciarni, która – jak twierdzi – ukształtowała jego późniejsze życie. 40-letni właściciel kwiaciarni powiedział młodemu nauczycielowi, by nie zastanawiał się ani minuty i otworzył biznes, bo wtedy na mieszkanie zarobi w rok.

Jakubas kupił sklep z odzieżą przy ulicy Tamka w Warszawie. Udawało mu się sprowadzać na tyle dobre i jakościowe ubrania, że choć jego butik czynny był od godz. 11, to już od 8 rano ustawiała się kolejka. To był strzał w dziesiątkę. Dziennie zarabiał trzy miesięczne pensje nauczycielskie, ale nie zamierzał się tym zadowalać. Widząc tak ogromny popyt, dość szybko za zarobione pieniądze otworzył drugi sklep, tym razem przy ulicy Chmielnej.

Mając 30-lat, był już nie tylko sprzedawcą, ale i producentem ubrań. Otworzył firmę Ipaco, lecz ta także szybko ewoluowała. Nie skupiała się wyłącznie na szyciu, bo kiedy jej właściciel zwietrzył szansę na kolejny biznes, zaczął za jej pośrednictwem sprowadzać części do komputerów z Tajwanu i montować je na miejscu. Wówczas PC-ty zyskiwały popularność w Polsce, ale z dostępnością bywały problemy. W tamtym okresie wyobrażenia o nadchodzącej komputeryzacji świata wyglądały mniej więcej tak, jak na poniższym obrazku.

  
7 tys. $ zamienione w 2 miliardy zł

W latach 90′ wszedł w rynek spożywczy, ale próbował też sił w branży medialnej. Był właścicielem drukarni, zainwestował w lokalny dziennik „Kurier Lubelski”, magazyn „Sukces” czy „Życie Warszawy”. Wciąż pozostawał też przy branży informatycznej. Któregoś dnia odwiedziło go czterech młodych biznesmenów z firmy CD Project. Producent gier miał nóż na gardle, po tym jak bank wypowiedział umowę kredytową. Wszystko wisiało na włosku.

Jakubasa urzekła w tamtej sprawie jedna rzecz: przechodząc przez siedzibę firmy, żaden z informatyków, pracujących nad detalami kultowej gry „Wiedźmin”, nawet nie spojrzał w jego stronę. Wszyscy siedzieli z nosami w monitorach, będąc pochłoniętymi przez pracę. Wtedy podjął decyzję o uratowaniu firmy i już następnego dnia na jej konto trafiło 14,5 mln złotych. W ten sposób nabył akcje CD Project, które kilka lat później sprzedał za 80 milionów. Paradoksalnie nie był to aż tak dobry interes, jak mogłoby się wydawać, bo dziś taki pakiet byłby wart półtora miliarda złotych. Sam woli jednak mówić o satysfakcji, jaką dało mu uratowanie tej firmy, niż straconej okazji.

Dziś jego najważniejszymi biznesami są Mennica Polska (nieruchomości, bicie monet, płatności elektroniczne) oraz Newag, producent pociągów, którego 14 lat temu Jakubas uratował od upadłości. Po 9 miesiącach 2020 r. roku grupa zanotowała 803,5 mln zł przychodu, a na czysto zarobiła 112,9 mln zł, czyli ponad trzykrotnie więcej niż w tym samym okresie w 2019 r. Newag stał się największym polskim dostawcą pociągów, dystansując na tym polu bydgoską Pesę.

Jakubas prowadzi też działalność deweloperską – na warszawskiej Woli postawił biurowiec Mennica Legacy Tower, a po drugiej stronie Wisły zbudował osiedle mieszkaniowe na terenie dawnego FSO.

  

W listopadzie 2018 roku pozbył się innej dużej inwestycji, sprzedając Zygmuntowi Solorzowi pakiet kontrolny telekomunikacyjnej firmy Netia. Ciągle jest wła­ści­cie­lem Grupy Kapi­ta­ło­wej Mul­tico, w skład któ­rej wcho­dzą m.in. Multico-Press i Multico Ofi­cyna Wydaw­ni­cza, a także akcjo­na­riu­szem spółek: Mul­ti­druk, Feroco (budownictwo komunikacyjne) oraz noto­wa­nych na war­sza­wskiej giełdzie: Men­nicy Polskiej, Opti­musa, Wydaw­nic­tw Szkolnych i Peda­gogicznych oraz Zakładów. Wedle magazynu Forbes jego majątek szacowany jest na około 1,95 mld złotych. A zaczynał od 7 tys. $ dolarów, które pierwotnie miało zostać przeznaczone za zakup małego mieszkania w Warszawie.

Stara miłość nie rdzewieje

Zbigniew Jakubas to biznesmen, którego można nazwać mecenasem sportu. Wielokrotnie pomagał przeróżnym sportowcom, także niepełnosprawnym. Zdarzało mu się angażować finansowo w ukochany Motor Lublin, który kiedyś uratował przed upadkiem. Miłość do piłki była w nim cały czas żywa. Pokazują to m.in. działania, jakie podejmował w 2003 roku. Był jednym z kandydatów do przejęcia Legii Warszawa. Ostatecznie w to nie wszedł, ale kilkanaście lat później interesował się akcjami mającej spore problemy Wisły Kraków, lecz wówczas lepszą „ofertę” wystosował kambodżański książę Vanna Ly. Jak tamta historia się skończyła, wszyscy pamiętamy.

Ostatecznie spełnił swoje ambicje o posiadaniu na własność klubu piłkarskiego, nabywając drugoligowy Motor. Zawodowo i finansowo jest człowiekiem spełnionym, choć oczywiście cały czas jest aktywny w biznesie. Postawił sobie za cel, by odbudować klub z rodzinnego miasta i przywrócić mu dawny blask. Celem jest oczywiście awans do PKO Ekstraklasy, ale dopiero w momencie, kiedy będzie to dobrze poukładana firma, z odpowiednimi strukturami, stojąca na solidnych fundamentach, takimi jak budowana właśnie akademia wraz z zapleczem treningowym. Stadion Miejski w Lublinie należy do najnowszych i najładniejszych w Polsce, więc jest gdzie grać. Musi być tak, jak w jego biznesach, choć zna specyfikę tej dyscypliny i wie, że wymaga ona nieco innego podejścia oraz cierpliwości. Przypadek w piłce wciąż ma zbyt dużo do powiedzenia.

  

O Jakubasie w Motorze zrobiło się głośno dopiero w tym roku, po słynnej akcji z trenerem Goncalo Feio. Skonfliktowany z prezesem klubu Pawłem Tomczykiem Portugalczyk rzucił w niego pojemnikiem na dokumenty, przez co sternik Motoru wylądował w szpitalu z rozciętym łukiem brwiowym, który trzeba było szyć. W 99,9% takich przypadków taki występek oznaczałby koniec takiego szkoleniowca, ale Jakubas nie raz w swoim życiu i biznesie podejmował niepopularne decyzje, które zaprowadziły go w miejsce, w którym jest obecnie. Odsunął od klubu… prezesa Tomczyka, a Portugalczyka przywrócił do pionu i pozostawił na stanowisku, ponieważ widział, że z nim Motor zaczął iść w górę tabeli i grać zdecydowanie lepiej.

Szerokim echem odbiła się też jedna z wypowiedzi miliardera dotycząca budżetu transferowego Motoru. Powiedział, że jest on praktycznie nieograniczony, ale nie oznacza to, że pieniądze będą wyrzucane w błoto. Żółto-Biało-Niebiescy mają być budowani rozsądnie, krok po kroku, aż do upragnionej ekstraklasy. Tam Motor Jakubasa nie chce być chłopcem do bicia, jak np. Miedź Legnica w sezonie 2022/23. Co ciekawe, majątek lubelskiego biznesmena jest dwukrotnie wyższy od właściciela i prezesa Cracovii Janusza Filipiaka. To także pozwala mieć spore nadzieje i rodzi pewne oczekiwania. W stolicy Lubelszczyzny już dawno nie było wielkiej piłki, więc pozostaje mieć nadzieję, że Jakubas tak jak ratował CD Project, Newag i wiele innych firm, tak postawi na nogi piłkarski Motor.

FOT. Wikimedia Commons

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »