Z kolarskiego Manchesteru City do przeciętniaka ze Szwajcarii
Mistrz Olimpijski rozwiązał kontrakt z Ineos Grenadiers. Thomas Pidcock stał się autorem największego kolarskiego ruchu w zimowym oknie transferowym. Brytyjczyk związał się ze szwajcarską grupą Q36.5 Pro Cycling, czyli średniakiem, ale z aspiracjami.
O decyzji Toma Pidcocka o rozwiązaniu kontraktu z Ineos Grenadiers mówiło się już kuluarach już od kilku tygodni. Jednak sprawa na tyle ucichła, że w poprzednim tygodniu oficjalne potwierdzenie ponownie zaskoczyło wszystkich fanów dwóch kółek. W zawodowym peletonie, gdzie kontrakty zawodników są rzadko „wykupywane”, szczególnie w przypadku gwiazd takiego kalibru, ruch ten stanowi ewenement.
Pidcock, dwukrotny mistrz olimpijski i jedna z najbardziej wszechstronnych postaci w kolarstwie, znajduje się obecnie na szczycie swojej kariery. Jego odejście z brytyjskiego superteamu to temat, który elektryzuje zarówno fanów, jak i ekspertów.
Od talentu do ikony
Tom Pidcock w ciągu kilku lat stał się synonimem wszechstronności w kolarstwie. Z równą finezją radzi sobie na szosie, w przełajach, jak i w wyścigach XC (kolarstwo górskie). W jego dorobku znajdują się spektakularne zwycięstwa, takie jak triumf na Alpe d’Huez podczas Tour de France, złoto w wyścigu MTB na igrzyskach w Tokio i w Paryżu, oraz tytuły mistrza świata w przełajach. Każdy, kto obserwował jego jazdę, widział zawodnika, który nie tylko podąża za rywalami, ale także kreuje wyścigi – atakuje w momentach, które inni uznają za niemożliwe.
Pod skrzydłami Ineos Grenadiers Pidcock wyrósł na globalną gwiazdę. Brytyjska drużyna, znana z doskonałej organizacji i zaplecza technologicznego, była idealnym miejscem do rozwinięcia jego potencjału. Tym bardziej zaskakujący jest fakt, że zdecydował się opuścić zespół, z którym łączyła go tak silna więź.
Kontekst decyzji
Odejście Pidcocka może być związane z różnicami w wizji jego rozwoju. Ineos od lat jest znane ze skupiania się na wyścigach etapowych, gdzie priorytetem są Wielkie Toury (Giro d’Italia, Tour de France i Vuelta a Espana). Teoretycznie Pidcock, ze swoją wszechstronnością, zdaje się bardziej koncentrować na dynamicznych wyścigach klasycznych. Tam w roli lidera widzą go szefowie brytyjskiej ekipy. Znane są jednak wewnętrzne aspiracje 25-latka, który widzi siebie w roli zawodnika walczącego o czołowe lokaty w najtrudniejszych wyścigach na świecie. Pokazał to m.in. seriał Netflixa – Tour de France: w sercu peletonu, gdzie Pidcock był jednym z bohaterów.
Jego wyniki w wyścigach etapowych nie są jednak powalające i ograniczają się przeważnie do walki o zwycięstwa etapowe. To jest czynnik, który władze Ineosu wykorzystują w swojej wewnętrznej polityce i przed Pidcockiem stawiają raczej wyzwania w wyścigach jednodniowych, a na etapówkach coraz częściej pełnił rolę pomocnika. Możliwe więc, że w Ineos zabrakło przestrzeni na pełne wykorzystanie jego potencjału w kontekście jego wszechstronności i własnego ego.
Nie bez znaczenia mogą być również finanse. Pidcock to dziś marka sama w sobie – jeden z najatrakcyjniejszych zawodników dla sponsorów. Być może Ineos, choć jedna z najbogatszych drużyn w peletonie – to w ostatnich latach już nie tak galaktyczna jak za czasów Bradleya Wigginsa i Chrisa Froome’a. Na liście najlepiej zarabiających kolarzy na świecie, w Top 10 jest aż czterech zawodników Ineosu: 7. pozycja Tom Pidcock (2,7 mln euro za sezon), 8. Egan Bernal (2,5 mln euro), 9 Carlos Rodríguez (2,5 mln euro) i zamykający czołową dziesiątkę Polak Michał Kwiatkowski (2,5 mln euro). Sukcesy Pidcoka z pewnością stały się więc dla grupy nieocenione, ale tym samym jego wysokie oczekiwania finansowe wzrosły jeszcze bardziej.
Z kolarskiego Man. City do przeciętniaka ze Szwajcarii
Wyzwań dla Pidcocka nie brakuje. Oficjalnie ogłoszono już, że Brytyjczyk dołączy do grupy z licencją ProTeam (tzw. kolarska druga dywizja), czyli Q36.5 Pro Cycling Team. Jednym z dyrektorów sportowych tej ekipy jest Polak Piotr Wadecki. Ten kierunek wydaje się być korzystny, ponieważ Pidcock w obecnym scenariuszu staje się liderem absolutnym ambitnego projektu i daje mu pełne rozwinięcie skrzydeł w klasykach oraz wolną rękę w wyścigach etapowych. Co ciekawe – kontrakt na sezon 2025 z Q36.5 Pro Cycling Team ma także reprezentant biało-czerwonych – Kamil Małecki.
Najgorętszy transfer sezonu nie byłby możliwy bez olbrzymich pieniędzy. Kontrakt Pidcocka wykupił miliarder pochodzący z RPA, czyli Ivan Glasenberg. Mieszkający od lat w Szwajcarii inwestor posiada większościowy pakiet udziałów włoskiej marki rowerów Pinarello (do tej pory Pidcock ścigał się na rowerach tej marki w Ineos) i jest jednym z udziałowców Q36.5.