Rosjanie i Białorusini w Paryżu: co na to Polska?!

W ostatnich dniach posiadacze rosyjskiego lub białoruskiego paszportu dostali zgodę od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na start w przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu. Czy taka decyzja Thomasa Bacha (szef MKOl) i spółki dziwi?

Powinna, bo wojna w Ukrainie wciąż trwa i wciąż jest bardzo krwawa. A jednak patrząc na dotychczasowe działanie MKOl, można się było tego spodziewać. Już wczesną wiosną Bach rekomendował, żeby pozwolić Rosjanom i Białorusinom na start w igrzyskach oraz żeby dopuścić sportowców z tych krajów do rywalizacji i kwalifikacji olimpijskich. Zarówno wtedy, jak i obecnie tłumaczył decyzję faktem, że większość zawodników z ponad 200 światowych komitetów uważa, że nie można karać sportowców, za to, co robią przywódcy ich państw. 

W efekcie wiosennej rekomendacji niektóre federacje zniosły zakaz dla Rosjan i Białorusinów. Jedną z pierwszych, która zdecydowała się na taki krok, była Światowa Federacja Szermierki, co wywołało niemałe zamieszanie, także w Polsce. W czerwcu w Krakowie i okolicach rozgrywane były Igrzyska Europejskie, które w niektórych dyscyplinach, w tym w szermierce miały rangę mistrzostw Europy. Po decyzji FIE do stolicy Małopolski mogli przyjechać szermierze z Rosji i Białorusi, na to jednak polskie władze się nie zgodziły. W związku z tym czempionat przeniesiony został do Bułgarii, która sankcji nie stosuje. 

Kontrowersje miały też miejsce na planszach mistrzostw świata w Mediolanie. Utytułowana ukraińska szablistka Ołha Charłan, po wygranej 15:7 ze startującą pod neutralną flagą Rosjanką Anną Smirnową, nie podała ręki rywalce. Ukraińska szablistka została zdyskwalifikowana. 

Obowiązek podania ręki po walce jest określony w przepisach Międzynarodowej Federacji Szermierczej (FIE), której szefem jest… Rosjanin Aliszer Usmanow. Za takie zachowanie rzeczywiście można otrzymać czarną kartkę i opuścić turniej, ale w tym wypadku trudno się dziwić Ukraince. Jej federacja co prawda złożyła protest, ale nic to nie dało. Wydaje się, że w Paryżu takich spornych sytuacji może być więcej.

Bez flagi i hymnu

Jakie są warunki udziału Rosjan i Białorusinów w Paryżu? Przede wszystkim mają przystąpić do rywalizacji jako sportowcy neutralni bez flagi i bez odegrania hymnu w razie zwycięstwa. Nie wystartują w sportach drużynowych. Nie mogą wspierać działań zbrojnych prowadzonych przez armię Putina na Ukrainie. Nie mogą również mieć podpisanych umów z agencjami wojskowymi, bądź bezpieczeństwa narodowego. 

Zwłaszcza ten ostatni warunek będzie trudny do spełnienia, bowiem większość rosyjskich sportowców ma wojskowe etaty. Pytanie również: w jaki sposób neutralność będzie weryfikowana? Warto dodać, że obostrzenia dotyczyć mają również sztabu obu reprezentacji.

– Te wytyczne traktować można z przymrużeniem oka. Wszyscy wiemy, kim są ci sportowcy, przez kogo są wspierani i finansowani – komentował Grzegorz Kotowicz, Prezes Polskiego Związku Kajakowego. 

Wiele osób ze świata sportu poza kwestiami moralnym porusza również temat dopingu. Przez dwa ostatnie lata sportowcy z Białorusi oraz Rosji nie byli poddawani żadnym kontrolą, nie wiemy co się z nimi działo i co w tym czasie robili. A jak wiadomo, z dopingiem ogromne problemy Rosja miała już wcześniej.

Jechać czy nie jechać?

Decyzja MKOl ponownie spowodowała dyskusję o bojkocie igrzysk przez państwa, które są zdecydowanie przeciwne obecności Rosjan i Białorusinów w Paryżu. Póki co, żaden z krajowych komitetów nie podjął definitywnej decyzji. 

– Ukraina musi rozważyć, czy wzięcie udziału w przyszłorocznych igrzyskach leży w interesie narodu, ale obawiam się, że nasz udział będzie niemożliwy, chyba że MKOl zmieni swoje stanowisko. Decyzja, aby umożliwić rosyjskim i białoruskim sportowcom ukrywanie się za fałszywą neutralnością jest nieodpowiedzialna. Neutralność w czasie, gdy w Europie toczy się najkrwawsza wojna od czasów II wojny światowej, a jeden naród stara się zniszczyć drugi, oznacza milczące przyzwolenie dla morderców – powiedział Matwiej Bidnyj – ukraiński mister sportu.

Szerokim echem odbiła się propozycja czeskiego tygodnika „Reflex”, który zaprezentował stroje, w jakich Rosjanie mogliby (jeśli nie da się tego uniknąć) wystartować w Paryżu.

  

Bojkotem grożą także… Rosjanie. – Warunki są dyskryminujące i sprzeczne z zasadami sportu. Szkodzą samym igrzyskom olimpijskim, a nie rosyjskiemu sportowi. Takie podejście jest absolutnie nie do przyjęcia – skomentował decyzję MKOl minister sportu Federacji Rosyjskiej Oleg Matycyn, cytowany przez agencję informacyjną TASS. 

– Rosyjscy sportowcy, którzy uzyskali prawo udziału w igrzyskach w 2024 r., prawdopodobnie wezmą w nich udział. Zawsze wspieramy swoich. To nasi sportowcy, członkowie naszej sportowej rodziny – dodał. 

O tym, że do Paryża się nie wybiera, poinformował już m.in. pływak Klimient Kolesnikow – multimedalista mistrzostw świata i dwukrotny medalista igrzysk. 

– Jeśli spojrzymy na sprawę pobieżnie, to możemy stwierdzić, że MKOl zrobił krok w dobrym kierunku. Dobrze, że dopuścili nas do startu. Ale warunki i obostrzenia pozostały. A były one skandaliczne. Jeśli ich nie przyjmiemy, nie wystartujemy w Paryżu. Dlatego mnie tam nie będzie – powiedział. 

Jego zdanie podziela wielu rosyjskich sportowców i może to dobrze… Obecnie kwalifikacje do Paryża wywalczyło ośmiu rosyjskich zawodników i trzech białoruskich. Czy do sprawy odniesie się PKOl i jakie będzie jego zdanie? Czy głos zabierze nowy minister sportu? Na ten moment nie widać twardego stanowisko polskiej sceny sportowej.

AS

Fot. Czeski Tygodnik „Reflex”

Udostępnij

Translate »