Karaś drugi raz na dopingu. Pogrąża się tłumaczeniami
Ultrathriatlonista Robert Karaś został po raz drugi załapany na dopingu. Tym razem niedozwolone substancje zostały wykryte podczas zawodów w USA, w których Karaś pobił rekord świata w pięciokrotnym ironmanie…
Serial z Robertem Karasiem i dopingiem w rolach głównych wydaje się nie mieć końca. Ultrathriatlonista w zeszłym roku w maju ustanowił rekord świata w 10-krotnym ironmanie w Brazylii. Po zaledwie kliku miesiącach – pod koniec lipca – federacja IUTA wszczęła przeciwko niemu postępowanie antydopingowe w związku z wykryciem w próbkach pobranych od Polaka niedozwolonej substancji. Dziwne tłumaczenia nie pomogły. Karaś został przez federację zawieszony na dwa lata. Nie przejął się tym faktem, a w swoich mediach społecznościowych publikował relacje z przygotowań do kolejnych zawodów, tym razem w pięciokrotnym ironmanie w USA.
Swoje zdanie na ten temat na naszych łamach wyraził wtedy Michał Rynkowski z POLADY, czyli Polskiej Agencji Antydopingowej. – Drostanolon to środek, który zdecydowanie może mieć wpływ na przygotowanie do zawodów, chociażby ze względu na przyspieszenie regeneracji organizmu po kontuzji lub po ciężkim okresie treningowym – mówił Rynkowski. Dodał również, że steryd stosowany przez Karasia w organizmie utrzymuje się do 30 dni. Karaś z charakterystyczną dla siebie butą postanowił wystartować w USA. Było to możliwe, ponieważ został zawieszony tylko przez jedną federację.
– Zakazanie startów zależne jest od poszczególnych federacji i prowadzonej przez nie polityki antydopingowej. Może również zależeć od podejścia innych zawodników, którzy potencjalnie mogą nawet zbojkotować wydarzenie, w którym występuje zawodnik zawieszony na dwa lata za naruszenie przepisów antydopingowych. Nie spodziewam się też, by w przyszłości taki ktoś mógł otrzymać licencję zawodniczą – komentował wtedy Michał Rynkowski.
W zawodach na Florydzie Polak trasę pięciokrotnego ironmena pokonał w 60 godzin, 21 minut i 24 sekundy i pobił rekord świata. Wszystko wskazuje jednak na to, że może on zostać wymazany, podobnie jak było to w przypadku wyniku osiągniętego w Brazylii. Tym razem w organizmie Karasia wykryto dwie substancje zabronione wspominany dostanolon i klomifen. Środowisko sportowe nie zostawia na nim suchej nitki.
Co na to sam zainteresowany? – Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajduje się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii – napisał w swoich mediach społecznościowych Karaś.
– Niestety nadal mam w sobie pozostałości po tych substancjach. Nie wiem jeszcze jakie konsekwencje formalne mnie czekają, ale nie to jest najważniejsze. Niech moja historia będzie przestrogą dla każdego sportowca, zwłaszcza dla ludzi młodych. Nie szukam wytłumaczeń, muszę teraz ponieść konsekwencje swojej głupoty i nieostrożności. Błąd popełniony pół roku temu zostanie ze mną na zawsze – można przeczytać w oświadczeniu ultrathriatlonisty.
Tłumaczenia Karasia wydają się po prostu śmieszne. Skoro szef Polskiej Agencji Dopingowej jednoznacznie stwierdza, że drostanolon utrzymuje się w organizmie do 30 dni, niemożliwe jest, że Karaś po jednorazowym jego przyjęciu ma substancję w organizmie od ponad roku. Warto też dodać, że w Brazylii nie było mowy o drugiej substancji, czyli klomifenie. Do tego Polak już się nie odniósł. Wszystko wskazuje na to, że kolejnej szansy Karaś już niedostanie.
Fot. banderastudios