Finanse w tenisie: 80% zawodników dokłada do interesu

Portal live-tennis.eu prowadzi na bieżąco statystyki dotyczące przychodów wszystkich tenisistów od miejsc 1 do 1000 wynikające z nagród turniejowych. Można się z nich dowiedzieć, że zawodnicy z miejsc 1000-300 nie zarobili nawet połowy tego, co… jeden lider tegorocznego rankingu. Czy kwestia nierówności przychodów będzie w końcu poruszona w szerszym aspekcie?

Zarobki w tenisie — ogromne przychody w tym roku

Tenisiści z miejsc 1-1000 rankingu ATP zarobili od 1 stycznia do 5 kwietnia już ponad 63,1 mln dolarów USD. Najmniej do tej pory zarobili m.in. Kacper Żuk, Maximilian Figl i Luc Fomba — po 925 dolarów. Solidne kwoty zaczynają się dopiero od tenisistów z miejsc 344 – zaczynają się od 10 tys. dolarów. Dzieląc jednak tę sumę na trzy pełne miesiące gry, to kropla w morzu potrzeb dla zawodowego tenisisty.

Najlepiej opłacani w tym sezonie gracze to z kolei Jannik Sinner, który zarobił 3,96 mln dolarów. Tuż za nimi jest Danił Miedwiediew z przychodem rzędu 2,22 mln dolarów. Milionowe kwoty przeznaczone są dla zawodników pozostałej ósemki z TOP 10. Są tu m.in. Casper Ruud, Hubert Hurkacz, Carlos Alcaraz i Novak Djoković.

80 procent zawodników zarabia grosze

Proporcje są wyjątkowo zaburzone. 80 procent zawodników z pierwszego tysiąca rankingu ATP, a więc z miejsc 1000-201 zarabia około 8,7 proc. wszystkich nagród. To zaledwie 5,4 mln dolarów rozłożonych na prawie 800 graczy. Średnio daje to dokładnie 6856 dolarów przychodu na trzy miesiące gry w tenisa.

Do rozdysponowania zawodnikom pozostaje nam wciąż około 91 proc. wszystkich przychodów w turniejach ATP. Kto je zgarnia? Okazuje się, że kwota 36 mln i 788 tys. dolarów, a więc aż 58 proc. sumy przychodów, trafia do grona 5 proc. najlepszych graczy, z czego 20 proc. nagród trafia do najlepszego 0,5 proc. zawodników.

Wiadomo, że nierówności w takim sporcie i fakty, iż lepsi wygrywają znacznie większe kwoty, są oczywiste, ale czy tak powinna wyglądać skala? Nierówności są duże, małe, a może odpowiednie?

Nierówności wylicza indeks Giniego

W ekonomii współczynnik Giniego nazywany jest wskaźnikiem nierówności społecznej i stosowany do liczbowego wyrażania nierównomiernego rozkładu dóbr. Dotyczy najczęściej dochodu na przykładzie gospodarstw domowych. Można go jednak zastosować również w sporcie.

Wskaźnik Giniego jest oparty na krzywej Lorenza. Należy interpretować ją w ten sposób, że im jest wyższy, tym nierówności w dochodach w danym państwie/segmencie/branży są większe. W Stanach Zjednoczonych wynosił on w 2023 roku 0,41. W Polsce w 2023 roku jego wartość kształtowała się na poziomie 0,30.

Indeks Gini dla zawodników ATP to 0,85. Dla porównania, w piłce nożnej indeks Giniego jest niewielki w ligach TOP 5. W Serie A nie przekracza wartości 0,20, natomiast w Hiszpanii – 0,30.

Tenisista jak kierowca Ubera

Tenis jest również sportem, w którym zawodnicy nie dostają opieki od klubów. Najprościej mówiąc, dlatego, że to sport indywidualny. Kluby piłkarskie, baseballowe, koszykarskie czy siatkarskie ubezpieczają swoich zawodników, zapewniają im emerytury, ochronę zdrowia oraz strzegą przed nadużyciami rynkowymi.

Ponadto znaczne związki zawodowe reprezentują zawodników w tych dyscyplinach. Przykładowo: umowa związków hokejowych w USA z NFL jest ciągle negocjowana i odnawiana, aby dostosować się do zmieniających się potrzeb zawodników. Pomogło to osiągnąć 20-proc. wzrost minimalnych płac dla zawodników i sztabów szkoleniowych.

W tenisie te elementy nie istnieją w takim samym stopniu. Zgodnie z obecnymi przepisami dotyczącymi prawa pracy, zawodnicy tenisa są niezależnymi wykonawcami, podobnie jak kierowcy Ubera i niezależni lekarze. To ma swoje korzyści, np. umożliwia zawodnikom ustalanie własnych harmonogramów, trenerów i sponsorów. Jednak bardziej realistyczne spojrzenie na tę historię — dosłownie mówiąc — jest takie, że zawodnicy ponoszą cały finansowy ciężar kosztów: podróży, mieszkania, treningów, opieki zdrowotnej i innych niezbędnych wydatków.

A więc tak. Nierówność płacowa w tenisie między zawodnikami jest bardzo duża. Federacja ATP powinna przemodelować system nagród. Chociażby do tego stopnia, aby zawodnicy z drugiej i trzeciej setki rankingu nie musieli dokładać z własnej kieszeni. Tylko tyle i aż tyle.

źr: The Biggest Unforced Error in Sports: Tennis’ Inequality Problem, Explained | Berkeley Economic Review

FOT: Unsplash

Udostępnij

Translate »