Bartosz Zmarzlik wyda fortunę na nowy sprzęt. „Nie oszczędzam”
Bartosz Zmarzlik w sezonie 2024 radzi sobie doskonale. 29-latek wygrał już Kryterium Asów i Memoriał Edwarda Jancarza. Był też liderem w Memoriale Idzikowskiego i Czernego, ale tu o zwycięstwie decydował rzut monetą. Co sprawia, że Zmarzlik wciąż nie schodzi z topu? Na pewno sprzęt, który kosztuje około 1,5 mln złotych rocznie.
Bartosz Zmarzlik wyda na sprzęt 1,5 mln złotych
Od kilku lat Bartosz Zmarzlik nie ma konkurencji w polskim i światowym żużlu. W ostatnich tygodniach polski żużlowiec wygrał kilka zawodów. Jak sam przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty, we wszystkich pięciu dotychczasowych startach w swoim motocyklu miał pięć różnych silników.
– Próbowaliśmy sprzęt po kolei i testowaliśmy różne ustawienia w rytmie startowym. Podczas pierwszych dwóch wyjazdów na tor używałem starych silników, a potem, w trzech pozostałych zawodach, już tylko nowe – mówił Zmarzlik.
Wielokrotny mistrz żużlowy nie robi z tego dużej tajemnicy. Twierdzi, że lepiej „rozjeździć” pięć silników i nimi rotować niż konsekwentnie jeździć na jednym i zwiększyć prawdopodobieństwo jego uszkodzenia lub nawet prostej awarii.
Pięć silników do swojego motocykla nie jest wcale rekordową liczbą. Zmarzlik miewał bowiem sezony, w których korzystał z 10-14 różnych jednostek napędowych. Część z nich jest wykorzystywana tylko w warunkach treningowych, a inne używane są wyłącznie w ligach zagranicznych.
– Na przygotowania sprzętowe wydam w tym roku około 1,5 mln złotych. Nie oszczędzam na takich rzeczach – przyznaje Zmarzlik.
„Ten sport stał się cholernie drogi”
Dziennikarka WP Marta Półtorak twierdzi w swoim felietonie, że żużel na przestrzeni lat stał się bardzo drogim sportem, przez co ogranicza się liczba zawodników, mogących wskoczyć na wysokie poziom. Gdy już tam są, planują wejść jeszcze wyżej, a na to pozwalają tylko występy w Grand Prix.
– Dlatego pieniądze zarobione w PGE Ekstralidze wydają na mistrzostwa świata. Brutalna prawda jest taka, że jako Polska utrzymujemy żużel finansowo od lat. Gdyby nie stawki w naszej lidze, to nie tylko Bartosz Zmarzlik, ale też jego najwięksi rywale pokroju Leona Madsena czy Fredrika Lindgrena nie byliby w stanie przygotować tak okazałego zaplecza sprzętowego. Może nas to oburzać, że płacimy miliony, podczas gdy w Szwecji czy Wielkiej Brytanii zawodnicy jeżdżą za grosze – twierdzi Półtorak.
Cały komentarz znajduje się -> TUTAJ.
FOT: mat. prasowe