Iga Świątek na dopingu? Afera z podwójnymi standardami
W czwartek (28 listopada) świat sportu zszokowała informacja o pozytywnym wyniku testu antydopingowego Igi Świątek. W jej organizmie wykryto 12 sierpnia niewielkie ilości trimetazydyny. Substancja ta jest modulatorem metabolizmu i wspomaga krążenie krwi. Od 2014 roku znajduje się na liście środków zakazanych w sporcie. Polska tenisistka została zawieszona na miesiąc i choć udowodniła swoją niewinność, wokół jej absencji krąży wiele komentarzy. Nie wszystkie są przychylne.
Iga Świątek na dopingu? W jej organizmie wykryto substancję zabronioną
Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA, niezależna organizacja dbająca o czystość i uczciwość), pozytywny wynik dała próbka pobrana od Polki 12 sierpnia, czyli między zakończonymi igrzyskami olimpijskimi w Paryżu a turniejem w Cincinnati.
W organizmie ówczesnej liderki rankingu WTA wykryto zakazaną substancję — trimetazydynę (TMZ). Lek ten jest stosowany przy problemach z krążeniem i leczeniu choroby serca, a także pomaga na zaburzenia błędnika. Od 2014 roku znajduje się jednak na liście środków zabronionych w sporcie.
– To substancja, która należy do grupy S4 środków i metod zabronionych. Działa w sposób ochronny na układ krążenia, na mięsień sercowy. Do tego powoduje zwiększony metabolizm na poziomie komórkowym. Może w pewien sposób przyczynić się do zwiększenia wydolności organizmu” – mówił Polskiej Agencji Prasowej dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski.
Po miesiącu Iga dowiedziała się o wyniku testu. Jej zawieszenie tymczasowo się skończyło. To był nieoficjalny powód opuszczenia przez nią trzech turniejów WTA. Wcześniej zawodniczka i sztab mówili o zmęczeniu sezonem i kłopotami „natury osobistej”. W międzyczasie 23-latka zmieniła trenera po czterech latach współpracy z Tomaszem Wiktorowskim.
Test był pozytywny, lecz Iga zażyła TMZ przypadkowo
Polka złożyła odwołanie, a śledztwo ITIA wykazało, że pozytywny wynik testu był spowodowany zanieczyszczeniem melatoniny, leku dostępnego bez recepty w Polsce. Tenisistka stosowała go ze względu na problemy ze snem spowodowane częstymi zmianami stref czasowych. ITIA ustaliła, że naruszenie przepisów nie było celowe. Decyzję podjęto po rozmowach z zawodniczką i jej otoczeniem oraz analizach wykonanych w laboratoriach akredytowanych przez WADA.
Po zakończeniu śledztwa, które wykazało jedynie śladowe ilości zakazanej substancji, zawieszenie Polki zostało zniesione 4 października, choć sprawa nie została wtedy ujawniona. Ze względu na „brak istotnej winy lub zaniedbania” zaproponowano jej miesięczną dyskwalifikację. Tenisistka przyjęła karę, przyznając się do naruszenia przepisów. Po uwzględnieniu 30-dniowego zawieszenia Świątek będzie mogła wrócić do gry 4 grudnia i bez przeszkód rozpocząć nowy sezon.
„Nareszcie mogę…i dlatego od razu dzielę się z Wami najcięższym doświadczeniem w moim życiu. Przez ostatnie 2,5 miesiąca poddałam się surowemu postępowaniu agencji ITIA, które potwierdziło moją niewinność. Jedyny pozytywny test antydopingowy w mojej karierze z niewiarygodnie niskim stężeniem substancji zabronionej, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, sprawił, że pod znakiem zapytania stanęło wszystko, na co pracowałam przez całe życie. A ja i cały mój Zespół zmierzyliśmy się z ogromnym stresem i lękiem” – mówiła Iga na swoim Instagramie w oficjalnym oświadczeniu.
„Najmniejszy wymiar kary”
Dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski w rozmowie z PAP przyznał, że decyzja ITIA o miesięcznym zawieszeniu Świątek to „praktycznie najmniejszy wymiar kary”. „Decyzja władz tenisowych jest korzystna dla zawodniczki, bo mówimy o praktycznie najmniejszym wymiarze kary. Sankcja mogła zostać nałożona w wymiarze od nagany do dwóch lat dyskwalifikacji” – wskazał.
Podwójne, a nawet potrójne standardy
Środowisko mediów jest oburzone ze względu na co najmniej dwa kontrowersyjne fakty. Z jednej strony sytuacja Igi Świątek jest bardzo podobna do tej Kamila Majchrzaka z czerwca 2023 roku.
„Czyli Kamil Majchrzak za udowodnione nieświadome zażycie niedozwolonej substancji został zawieszony na 13 miesięcy, a Iga Świątek za udowodnione nieświadome zażycie niedozwolonej substancji została zawieszona na 1 miesiąc? W sprawach dopingowych jak w życiu” – napisał dziennikarz Przeglądu Sportowego Jakub Wojczyński.
Majchrzak swoją karierę tenisisty musiał zaczynać niemal od nowa. Choć zawinił w takim samym stopniu, jak była liderka rankingu WTA. Sprawę komentują nawet inni zawodnicy.
Głos zabrała również Tara Moore, która o uniewinnienie walczyła 19 miesięcy. „Wzięłam sobie 19 miesięcy wolnego, bo musiałam „dokonać zmian w swoim teamie”. Nie zapominajmy, że w mojej sprawie też doszło do zanieczyszczenia i dwie inne osoby też miały pozytywne testy. A ITIA wystosowała apelację. Dlaczego nikt nie przygląda się korupcji organizacji, która nami zarządza?” – napisała na portalu X zawodniczka.
Z kolei przypadek Igi jeszcze bardziej różni się od Jannika Sinnera. Włoch miał w marcu pozytywny wynik dwóch testów antydopingowych. W jego organizmie wykryto niewielkie ilości klostebolu – sterydu od bardzo dawna zabronionego w profesjonalnych rozgrywkach sportowych.
„Jannik Sinner nic nie stracił. Włoch złożył odwołanie do The International Tennis Integrity Agency (ITIA), a ta po konsultacjach z ekspertami… uchyliła zawieszenie. Grał dalej, jakby nic się nie stało. 10 czerwca 2024 został liderem rankingu ATP” – pisze Hubert Zdankiewicz w Fakcie.
„Oni pauzowaliby kilkanaście miesięcy”
Jedno jest pewne. Zawodnicy z niższych pozycji w rankingu widzą, co dzieje się w zawodowym tenisie. Coraz większe rozwarstwienie finansów, a teraz – specjalne traktowanie największych gwiazd.
„Widzę, że zawodnicy z challengerów już się śmieją z tego miesięcznego zawieszenia. I ja się im nie dziwię. O tyle, że oni pauzowaliby kilkanaście miesięcy. Bo nie stać ich na taką linię obrony i przebadanie 14 środków (tyle Iga zgłosiła, że zażywa)” – zwrócił uwagę dziennikarz tenisowy Hubert Błaszczyk.
Nie tylko środki dopingowe sprawiają więc, że część zawodników gra „nieczysto”.