Polska medalistka MŚ: O strzelectwie mówi się tylko przy okazji sukcesów

Sandra Bernal jako pierwsza Polka w historii Polski zdobyła medal strzeleckich mistrzostw świata w konkurencji trap. Opowiada o emocjach, skupieniu, sposobach na zresetowanie głowy i o tym, że łatwo jest trenować strzelectwo w sporcie.

Aleksandra Szumska: Emocje po zdobyciu medalu mistrzostw świata już opadły?

Sandra Bernal: Tak. Muszę przyznać, że opadły dość szybko. Na początku nie docierało do mnie do końca to, co się wydarzyło, teraz dociera coraz mocniej, bo odzew, także mediów, po mistrzostwach jest bardzo duży. Znajomi i rodzina wspominali mi, że o moim medalu w Polsce było głośno. To mnie bardzo cieszy, bo uprawiam dyscyplinę niszową i bardzo rzadko o nas słychać.

Jest pani młodą zawodniczką, ale już doświadczoną, która ma na swoim koncie wiele sukcesów, a także udział w igrzyskach. Rok 2024 jednak nie był dla Pani zbyt udany. Nie udało się wywalczyć kwalifikacji olimpijskiej do Paryża. Medal mistrzostwa świata w tym sezonie jest swojego rodzaju wynagrodzeniem tych trudniejszy chwil?

Rzeczywiście, poprzedni rok nie był dla mnie zbyt udany. Nie poddałam się jednak i bardzo ciężko trenowałam, żeby być jeszcze lepszą zawodniczką. Widziałam, że moja forma rośnie, ale często miałam sporego pecha, bo np. brakowało mi jednego rzutka do tego, żeby awansować do finału. To było dość frustrujące. Podobnie zresztą było na mistrzostwach Europy. Zabrakło mi jednego celnego strzału do finału. To jednak mnie tak zmobilizowało, że w konkurencji trap solo strzelałam już prawie bezbłędnie i udało mi się zdobyć złoty medal. To był potężny zastrzyk wiary we własne możliwości. Pokazało mi to, że mogę i że umiem dobrze strzelać. Podobnie było na mistrzostwach świata. Z każdym dniem rywalizacji coraz bardziej wierzyłam w swoje możliwości. Uważałam jednak, żeby nie cieszyć się zbyt wcześnie i zachować maksymalne skupienie do końca. Co nie jest wcale łatwe przez trzy dni.

Czytaj także: Sport po Arabsku: szejkowie zorganizują ATP Masters 1000

No właśnie. Ma pani sposób na to, żeby to skupienie zachować?

Przede wszystkim staram się wyłączyć. Nie korzystam z mediów społecznościowych. Nie rozmawiam nawet z przyjaciółmi czy rodziną. Ja wiem, że oni wszyscy chcą dla mnie dobrze, ale zbyt duża ekscytacja nie działa na mnie najlepiej. W mojej konkurencji czasem dwa lub trzy rzutki decydują o wszystkim. Ustaliliśmy też między zawodnikami, że nie rozmawiamy podczas zawodów o tym, jak nam idzie ani na co mamy szansę, a na co nie. Wszyscy wiedzą o tych zasadach, więc rozmawiamy o wszystkim innym, tylko nie o strzelectwie. Poza zawodami jedną z moich ulubionych form relaksu są polowania.

Polowania? To także forma treningu?

Nie, nie. To czas dla znajomych, czas na rozmowy, zresetowanie głowy. Przed mistrzostwami świata byłam dwa dni w górach na polowaniu. Przeszyłam w sumie 30 km z bronią, ale ani razu jej nie użyłam. Spacerowałam z dala od cywilizacji, siedziałam na trawie i obserwowałam jelenie. Bardzo wyciszający czas.

A to prawda, że w strzelectwie sportowym bardzo ważne jest utrzymywanie odpowiedniego tętna, a jeśli jest za wysokie, to trudno jest trafić do celu?

Rzeczywiście tętno jest bardzo ważne. Ja już znam swój organizm i wiem, że nie mogę startować zarówno z za wysokim, jak i z za niskim. Za niskie tętno powoduje, że człowiek jest zbyt rozluźniony i nie potrafi się maksymalnie skoncentrować. Z kolei panowanie nad tym, żeby nie było za wysokie, zwłaszcza w serii finałowej jest niesamowicie trudne. Kiedy człowiek wie, że idzie mu bardzo dobrze, mózg zaczyna się cieszyć, mamy wyrzut adrenaliny i dopaminy. Mimo to, musimy zachować spokój i starać się odciąć ciało od mózgu.

To chyba nie jest proste?

Nie jest i potrzeba lat treningów i startów, żeby to opanować. Dlatego też największe sukcesy odnoszą zawodniczki powyżej 30. roku życia. Oczywiście są takie jak ja, które jeszcze nie przekroczyły 30-stki, ale one nie odnoszą tak powtarzalnych sukcesów, jak te bardziej doświadczone.

Laikowi mogłoby się wydawać, że trening strzelecki polega tylko na strzelaniu…

– W rzeczywistości jest dużo bardziej skomplikowany. Poza tym typowo strzeleckim biegam, ćwiczę na siłowni i… uprawiam kickboxing.

Kickboxing pozwala uwolnić emocje?

Też, ale wybrałam właśnie tę dyscyplinę, bo wyprowadzając ciosy wykonuje się podobne ruchy, jak te, które robię strzelając do rzutków.

Łatwo jest trenować strzelectwo sportowe w Polsce?

Będąc na tym poziomie już zdecydowanie łatwiej. Mam to szczęście, że mogę trenować na wrocławskiej strzelnicy, która jest bardzo nowoczesnym obiektem. Niestety, zarówno broń, amunicja, jak i cały sprzęt są bardzo drogie. Jeszcze droższe stały się po pandemii i w wyniku wojny w Ukrainie. Klub zaczął mieć trudności z tym, żeby zapewnić amunicję najwyższej jakości. Otrzymywałam więc sprzęt z kadry. Od jakiegoś czasu mam już swój, oczywiście poza amunicją. Mówię nie tylko o broni, ale także o kamizelce i okularach. Otrzymałam go od moich sponsorów.

O sponsorów w takiej dyscyplinie jak strzelectwo chyba też nie jest łatwo?

Nie da się ukryć, że uprawiam dyscyplinę niszową w naszym kraju. O strzelectwie w mediach mówi się właściwie tylko przy okazji spektakularnych sukcesów na mistrzostwach świata lub igrzyskach olimpijskich. W związku z tym o sponsorów jest ciężko. Ja ma to szczęście, że wspomagają mnie sklepy ze sprzętem potrzebnym do mojej dyscypliny sportowej. Sponsorów typowo finansowych mam bardzo mało. Dzieki Centralnemu Wojskowemu Zespołowi Sportowemu mogę uprawiać mój sport wyczynowo i poświęcić cały czas na przygotowania pod zdobycie kwalifikacji na IO w Los Angeles 2028. Bez CWSZ nie byłoby to możliwe. 

Skąd strzelectwo sportowe w pani życiu?

Mój tato pracuje na strzelnicy Polskiego Związku Łowieckiego Zarządu Okręgowego Wrocław, która sąsiaduje ze strzelnicą sportową Śląska Wrocław. W związku z tym właśnie tam spędzałam wakacje. Pamiętam, że któregoś razu na strzelnicę sportową przyjechała kadra Polski. Siedziałam i obserwowałam jak trenują. Powiedziałam wtedy tacie, że ja też chcę trenować strzelectwo.

Od razu wybrała pani rzutki?

Tak. Nie chciałam strzelać z karabinu, ani pistoletu, bo zawsze wydawało mi się to nieco nudne. Ja natomiast lubię jak się coś dzieje.

Co teraz? Wakacje, odpoczynek czy dalsze treningi?

Przez miesiąc na pewno będę odpoczywać od treningów typowo strzeleckich. Jestem nimi zmęczona, bo naprawdę ciężko pracowałam w ostatnich miesiącach. Regularnie natomiast biegam, ćwiczę na siłowni i chodzę na kickboxing. W listopadzie wrócę do strzelenia, bo zakwalifikowałam się do finału Pucharu Świata w Doha. Start mam w pierwszym tygodniu grudnia.

Udostępnij

Translate »