Jägermeister – marka mocno sportowa
Najpierw płatki, czy mleko? Albo w wersji studenckiej – najpierw Red Bull, czy Jägermeister? Abstrahując jednak od imprezowych preferencji, w świecie sportowego marketingu pierwszy był „Jager” i to on, a nie jego skrzydlaty wspólnik, wywrócił świat sportu do góry nogami, bez większych oporów robiąc z niego wielki reklamowy billboard.
Prawie dwie dekady temu, amerykański stand-uper Dave Attell nabijał się z tego, jak to nie widuje się nigdzie reklam Jagermeistera (a jedynie jego skutki). Sugerując, że najlepszą kreacją byłby zakrawiony mężczyzna wychodzący z krzaków z kobiecą szpilką w dłoni, frapując się czy przypadkiem nie zabił striptizerki, Attell nie wiedział, że wcale nie był tak daleko od sedna.
Pozaśrodowiskowy wizjoner
Günter Mast o piłce nie miał zielonego pojęcia. O marketingu, owszem, natomiast gdy siadał na trybunie z trudem odróżniał jedną drużynę od drugiej. Kiedy więc podczas jednego ze spotkań biznesowych, wszyscy jego adwersarze zostawili go samego na balkonie, udając się przed telewizor by obejrzeć mecz, zaświeciła mu się lampka.
Jako CEO Jagermeistera, miał pełną swobodę działania. To dzięki niemu „jagerowy” pomarańcz stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych kolorów na torach wyścigowych. Logicznym następstwem wydawała się więc ekspansja na rynek piłkarski.
Sęk w tym, że futbol nie wyglądał wówczas tak, jak dziś. Tylko nieliczne kraje zgodziły się na ingerencje biznesu w struktury – pozostałe tardo wzbraniały się przed sponsorami.
Węsząc jednak okazję w fakcie, że lokalny klub, Eintracht Brunszwik, był na skraju upadku z przyczyn finansowych, Mast poszedł po swoje. Przekonał swojego przyjaciela, prezesa Eintrachtu Ernsta Fricke, by wspólnie przedłożyli projekt współpracy ich marek niemieckiemu związkowi. Bezskutecznie.
Wtedy właśnie w głowie Güntera Masta zrodził się pomysł, który wyrył jego nazwisko na kartach futbolu. Jeżeli na koszulce może znaleźć się jedynie logo sponsora technicznego i herb klubu, a Adidasowi wchodzić w drogę nie warto, to może trzeba skorygować herb? Albo go kompletnie wymienić, powiększyć i wrzucić na środek koszulki?
I tym sposobem, kosztem 500 tysięcy niemieckich marek, logo Jagermeistera zastąpiło herb Eintrachtu. A żeby przypadkiem nikomu nie umknęło, miało średnicę 18 centymetrów.
Eintracht 'Jagermeister' Braunschweig - The Shirt That Ushered In The Age of Corporate Sponsorship @AETshirts @kitforbrains @classic_kit @footie_kits @TheKitsbaia @mundialkits @KitHunters @ThisOneKit @The_Kitsman @Killerz_Kits @SoccerSartorial @kitandbone @kit_view @TheKitVendor pic.twitter.com/WkkBxnEcMQ
— Fussball Geekz (@philharrison192) December 18, 2020
Dalej potoczył się już ciąg komicznych zdarzeń
Niemiecki związek kazał sędziom odmawiać rozpoczynania meczów z udziałem „jagerowego” Eintrachtu.
Mast z armią prawników skorygował fundamenty tradycji klubu, wymieniając lwa na jelenia.
Związek się ugiął i pozwolił na logo, o ile średnica zmniejszy się do 14 centymetrów (sędziowie przed meczami mierzyli linijką) i po obu jego stronach znajdą się inicjały klubu.
Kilka lat później, Mast wygrał elekcję na prezesa Eintrachtu i rozpoczął prace nad zmianą jego nazwy na Jägermeister Braunschweig. Co ciekawe – miał pełne poparcie ludzi w klubie – wystarczyło, że obiecał, że pokryje wszystkie długi.
Oburzenia nie kryli za to wszyscy inni. Eintrachtowi groziło wykluczenie z rozgrywek młodzieżowych, ze względu na promowanie alkoholu. Z perspektywy czasu, najgłębiej ironiczna była wypowiedź prezesa związku, Hermanna Neubergera: – Gdyby jeden klub mógł zmienić nazwę w celach reklamowych, przełamałoby to wiele barier. Wiele innych klubów poszłoby za ich przykładem i wkrótce mielibyśmy „Forda Kolonię” i „Proszek do pieczenia Bielefeld” – tłumaczył Neuberger, nie tylko ignorując podmiot sportowy z miasta Leverkusen, ale i poprzedzając narodziny redbullowego imperium.
Marka sportowa
Jagermeister Braunschweig ostatecznie nigdy światła dziennego nie ujrzał, natomiast tak gruntowna ingerencja biznesu w klubowe fundamenty dała kluczowy precedens, by na stałe sprząc marketing i futbol.
Sama marka natomiast do dziś kontynuuje dziedzictwo Güntera Masta, budując obszerne portfolio sportowe: skoki przez przeszkody, bobsleje, piłka ręczna, szybownictwo, windsurfing, futbol amerykański, łyżwiarstwo figurowe czy sporty motorowe.
W ubiegłym tygodniu natomiast przedłużenie umowy z Jagermeisterem ogłosiła NHL, która już od 2018 aktywnie eksponuje materiały niemieckiej marki w swoich transmisjach. Jager natomiast przedłużył swoją kadencję jako „oficjalny szot (ang. shot) NHL”. – Jako oficjalny szot NHL, jesteśmy podekscytowani, że możemy wznieść toast zimnym kieliszkiem Jägermeistera z fanami hokeja w całym kraju – celebrował biznesowy sukces Chris Peddy, szef marketingu.
Sunday night dinner done right!
Souper du dimanche soir bien fait!#Jagermeister #DeerAndBeer #NHL #sundaydinner pic.twitter.com/mbWHEKtUS9
— Jägermeister Canada (@jagermeisterCA) April 4, 2021
I tak, choć etyczne to niezbyt i smaczne jeszcze mniej, w historii Jagermeistera widnieje stara prawda – nie ma (dzisiejszego) futbolu bez alkoholu.
CZYTAJ TEŻ >>> Sportowcy odcinają się od Kanyego Westa
po antysemickich wypowiedziach
Fot. Twitter