Anglicy stawiają czoła stanom lękowym u piłkarzy

Dwadzieścia dwa procent. Tyle piłkarek i piłkarzy w angielskich ligach zadeklarowało, że w poprzednim sezonie odczuwali silne stany lękowe. W dobie przypominania sobie, że także sportowcy z telewizora są zwykłymi ludźmi, przykładem służą Anglicy.

Nikt się nie spodziewał, że Trevoh Chalobah zaistnieje w barwach Chelsea. Ot kolejny żołnierz niesłynnej armii wypożyczeń, stojący już w kolejce do nieszczególnie patetycznego odstrzału. Mniej kwieciście – zwykły szrot.

Thomas Tuchel w młodszym z braci Chalobah zobaczył wzmocnienie linii obrony The Blues, a 22-latek z miejsca się odwdzięczył występami na klasowym poziomie. Był taki czas, w którym Trevoh Chalobah mógł czuć się jak król życia.

No właśnie, mógł. – 40 tysięcy na trybunach, występy w koszulce mojego klubu, było naprawdę trudno – opowiedział w ubiegłym tygodniu. – Przez pierwszy miesiąc miałem stany lękowe. Ludzie nie mają pojęcia, przez co przechodzimy, mają nas za nadludzi – dodał.

Jest gorzej, niż można było się spodziewać

Nie jest tajemnicą, że zawód piłkarza jest wysoce uprzywilejowany, dla zdecydowanej większości aspirujących pozostający w sferze marzeń. W efekcie, niewielu sili się na współczucie czy jakikolwiek wyraz empatii – nie przy TAKICH zarobkach.

Tymczasem po drugiej stronie stają ludzie wchłonięci przez branżę wysoce bezkompromisową, w której nie ma przebacz. Właśnie na tym założeniu opierają się działania PFA (Professional Footballers’ Association), pod wodzą dra Michaela Bennetta.

W ubiegłym sezonie, przedstawiciele tej organizacji przeprowadzili „warsztaty dobrego samopoczucia” w klubach całej angielskiej piramidy piłkarskiej. Po zakończeniu takiego szkolenia, piłkarze wypełniali ankietę dotyczącą swojego zdrowia psychicznego. Jej wyniki, co by nie mówić, dają do myślenia:

  • 6 na 10 piłkarzy/piłkarek martwi się swoim stanem psychicznym,
  • Niemal połowa z nich ma doświadczenia ze stanami lękowymi, a ćwierć z silnymi lękami,
  • Na dodatek, co dziesiąty piłkarz/piłkarka spotkał/a się z przemocą psychiczną (o skali internetowego hejtu, z jakim mierzą się angielscy piłkarze przeczytacie TUTAJ). Ta nie dotyczy jedynie mediów społecznościowych – równie wiele zagrożeń kryje szatnia czy boisko treningowe. Eksperci zwracają też uwagę na to, jak newralgicznym okresem jest okno transferowe – wówczas zdarza się, że zawodnik, nierzadko wbrew swojej woli, zostaje odizolowany od reszty drużyny w oczekiwaniu na transfer.
Co dalej?

Aktualnie chyba można powiedzieć, że jesteśmy w okresie przejściowym pomiędzy zrozumieniem toksyczności archetypicznego maskulinizmu, a wdrożeniem pełnej opieki psychologicznej. Ta bowiem powinna być w interesie nie tylko tych, którym samopoczucie innego człowieka nie jest obojętne, ale i każdego uczestnika futbolowej struktury.

Nie jest bowiem tajemnicą, jak paraliżujące potrafią być stany lękowe, jak destrukcyjna potrafi być depresja. Bez zdrowej głowy, zwyczajnie niemożliwe jest osiągnięcie pełnej dyspozycji fizycznej, szczególnie w tak nastawionej na wynik branży, jak sport.

Do tego wszystkiego jednak wciąż daleka droga. Przykładowo w Anglii, obowiązek zapewnienia opieki psychologicznej dotyczy jedynie akademii rywalizujących na najwyższym poziomie (zapisu takiego nie ma w przypadku piłki seniorskiej).

Nawet na tym polu dochodzi jednak do nadużyć – łatwiej jest bowiem zatrudnić świeżego absolwenta psychologii na najniższej pensji celem odhaczenia zapisów licencyjnych, niż włożenie wysiłku w zapewnienie pogłębionej opieki. BBC cytuje więc Davide, syna i asystenta Carlo Ancelottiego, który przewiduje, że już wkrótce wszyscy piłkarze będą opłacać terapie z własnych kieszeni.

Tymczasem, na podstawie działań z ubiegłego sezonu, PFA stworzyła dla każdego klubu zanonimizowane profile problemów natury psychicznej, z którymi boryka się jego kadra. Być może właśnie tą drogą obudzi się systemowa empatia.

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »