Czy można oddzielić sport od polityki?

Partia Jedna Rosja, będąca politycznym zapleczem Władimira Putina zapowiedziała, że wystąpi do MKOl ze specjalnym apelem o zaprzestanie dyskryminacji Rosjan na arenie międzynarodowej w wymiarze sportowym. W akcje ma się zaangażować… Siergiej Ławrow. Wszystko to po rosyjskich apelach o niemieszanie sportu z polityką” w związku z kolejnymi decyzjami o wyrzuceniu rosyjskich sportowców z rywalizacji – tym razem w świecie tenisa i łyżwiarstwa.

Rosyjskie ataki na Ukrainę nie ustają. Federacji Rosyjskiej wojna już dawno przestała się opłacać – planowany na kilka dni podbój Ukrainy trwa już trzeci miesiąc. Rosjanie musieli zakładać, że ich zbrojna agresja spotka się z międzynarodowymi sankcjami, ale nie przewidzieli, że zajdą one aż tak daleko. – Federacja Rosyjska była gotowa na sankcje, ale Moskwa nie spodziewała się, że zostaną one nałożone na sportowców, dziennikarzy i przedstawicieli kultury – przyznał sam Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji, po tym jak rosyjskich sportowców wyrzucano z kolejnych międzynarodowych rozgrywek. Rozjuszeni Rosjanie od tego czasu nie ustają w apelach o „niemieszanie sportu z polityką”. Ci sami Rosjanie, którzy zbombardowali m.in. halę sportową w Mariupolu czy stadion piłkarski w Czernichowie.

 

Ci sami Rosjanie, którzy odpowiadają za śmierć tysięcy Ukraińców, w tym ukraińskich sportowców, takich jak m.in. piłkarze Serhij Szestak, Wiktor Kornijenko, Vitalii Sapylo i Dmytro Martynenko, biathlonista Jewhen Małyszew, sztangista Atanas Iwanow, kickbokserzy Maksym Kagal i Jewhen Zwonok czy piłkarz wodny Jewgienij Obedinski. A to tylko początek listy.

 

Oraz ci sami Rosjanie, którzy zebrali się, by z okazji ósmej rocznicy aneksji Krymu manifestować swoje poparcie dla „specjalnej operacji wojskowej” na Ukrainie na Łużnikach – stadionie piłkarskim w Moskwie. Tym samym stadionie, na którym pierwotnie reprezentacje Polski i Rosji miały zagrać mecz barażowy o awans na mistrzostwa świata w Katarze – mecz, który ostatecznie się nie odbył, ale to właśnie on „zainaugurował” masowe wyrzucanie Rosji ze wszelkich międzynarodowych struktur sportowych.

 

Prośba Rosjan, by „nie mieszać sportu z polityką” wcale nie jest jednak szokująca. Należy przecież pamiętać, że wojna na Ukrainie nie rozpoczęła się w lutym, a osiem lat temu – od napadu na Krym i Donbas. Już wtedy ginęły tysiące osób, w tym również cywile. Już wtedy Rosjanie „nie mieszali sportu z polityką” ostrzeliwując m.in. stadion Szachtara Donieck, który od tego momentu nie może grać w swoim mieście. Już przecież podczas tamtych działań dochodziło do łamania praw człowieka. I rzeczywiście – politykom (przede wszystkim niemieckim) wcale nie przeszkadzało to np. w budowie gazociągu Nord Stream 2. A jeżeli polityka daje przyzwolenie na interesy z Rosją, pomimo ich krwawych działań, to dlaczego FIFA miałaby odbierać prawo do organizacji mundialu Rosjanom? Podczas gdy cały świat świetnie bawił się na piłkarskich mistrzostwach świata w Rosji, niedaleko wciąż ginęli ludzie. Tak działa sportwashing.

Tak było zresztą od zawsze. Przecież już Związek Radziecki rywalizował sportowo na arenie międzynarodowej mimo odpowiedzialności za zbrodnie w drugiej połowie XX wieku.

Rosjanie myśleli, że i tym razem wszystko rozejdzie się po kościach – wojna potrwa kilka dni, Zachód postraszy sankcjami, a za parę lat wszystko wróci do normy. Przedłużające się walki działają jednak na niekorzyść Moskwy. Politycy niekoniecznie izolują Rosję dlatego, że to moralnie słusznie, a dlatego, że odczuwają wzajemną presję oraz przede wszystkim presję ze strony społeczeństwa – a to nie może uwierzyć, że to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą może dziać się naprawdę w XXI wieku w Europie.

W tym samym czasie rosyjscy sportowcy dumnie paradują ekspokonując literę „Z” – symbol najazdu na Ukrainę, która jawi się jako nowoczesna swastyka. Na zdjęciu poniżej Vladislava Urazova i Viktoria Listunova – rosyjskie multimedalistki olimpijskie dumnie pozują do zdjęć z symbolem „specjalnej operacji wojskowej”.

 

Czy robią to w pełni świadomie? Pewnie nie – większość Rosjan nie ma pojęcia o tym co w rzeczywistości dzieje się na Ukrainie, a jak się dowiaduje – to nie wierzy. Do tego stopnia rosyjskie społeczeństwo jest przesiąknięte kremlowską propagandą.

Wszyscy widzieli jak rosyjski gimnastyk Iwan Kuliak wchodząc na podium z dumą pokazywał symbol rosyjskiej inwazji na swojej koszulce. I to w obecności Ukraińca – Ilii Kovtuna, który wygrał tamte zawody.

 

Możemy mieć szczerą nadzieję, że 15-letni Rosjanin jest zupełnie nieświadomy tego, co w rzeczywistości dzieje się na Ukrainie. Ale tak samo nieświadomi są również profesjonalni sportowcy jak Aleksandr Owieczkin, Aleksandr Powietkin czy Siergiej Karjakin. A przecież oni naprawdę wierzą, że Putin walczy z „nazistami”.

Czy w takiej sytuacji jakkolwiek szokować może wyrzucanie Rosjan z kolejnych sportowych struktur? Czy jakakolwiek federacja musi ryzykować, by kolejny rosyjski sportowiec wyszedł do kamer z literą „Z”, dwuznacznie wypowiadał się o wojnie na Ukrainie czy wręcz poparł działania Kremla? Organizatorzy turnieju w Wimbledonie z pewnością nie zamierzają ryzykować, by podobna sytuacja mogła wydarzyć się w Wielkiej Brytanii – czy choćby w Rosji, bo przecież rosyjskie sportsmenki prezentowały swoje medale olimpijskie w Moskwie – na Łużnikach.

Oczywiście kluczowa pozostaje tutaj optyka. W Polsce obecną sytuację i specjalne środki rozumie dzisiaj niemal każdy. W USA z kolei UFC pozwala walczyć Chamzatowi Czimajewowi – Czeczenowi ze szwedzkim paszportem, który w środku wojny na Instagramie chwali się wielką przyjaźnią z Ramzanem Kadyrowem bezpośrednio zaangażowanym w inwazję Rosji na Ukrainę. Wyobraźmy sobie, że podobna sytuacja ma miejsce w Polsce – czy podczas Wimbledonu.

 

CZYTAJ TEŻ >>> Czimajew – nowa kontrowersyjna gwiazda UFC

CZYTAJ TEŻ >>> Wielki tenis powiedział dość

CZYTAJ TEŻ >>> Obrzydliwe – sportowcy popierają Putina

Fot. Twitter

Filip Skalski

Udostępnij

Translate »