Czy polski sport umiera? U podstaw same błędy. Oto powody

Polski sport po 2024 roku znajdzie się w kryzysie. Dziewięć medali na IO w Paryżu to najgorszy wynik od 1956 roku. Coraz bardziej widoczne są strukturalne problemy, takie jak niedofinansowanie, brak długoterminowych strategii rozwoju młodych talentów oraz niewystarczające wsparcie dla sportowców na najwyższym poziomie. W rezultacie polska reprezentacja stopniowo traci konkurencyjność na arenie międzynarodowej, a perspektywy na poprawę sytuacji są coraz bardziej mgliste. Oto 6 powodów, dlaczego jest źle i będzie gorzej.

Fatalna kondycja fizyczna polskich dzieci, niedobory w infrastrukturze, niskie wynagrodzenia, covid i brak perspektyw. Oto najważniejsze powody, dlaczego o przyszłość polskiego sportu musimy zacząć poważnie się martwić. Wszystkie argumenty zostały podparte oficjalnymi statystykami i badaniami.

94 proc. dzieci i młodzieży finansowanie ma problem z ruchem

Najnowszy raport przygotowany przez Akademię Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie ujawnia szokujące statystyki: aż 94 proc. dzieci i młodzieży w Polsce nie posiada wystarczających kompetencji ruchowych, takich jak prawidłowe bieganie, skakanie czy rzucanie piłką. Brak tych fundamentalnych umiejętności oznacza, że młodzi Polacy nie są w stanie w pełni uczestniczyć w aktywności fizycznej, co prowadzi do ich marginalizacji w sportach szkolnych i późniejszej niechęci do uprawiania sportu.

„W tej części badań, nie sprawdzaliśmy, czy dziecko biega szybko, czy wolno albo, czy wysoko skacze. Skupiliśmy się na tym, czy w ogóle potrafi biegać, skakać, rzucać, chwytać i tak dalej. Są nieprzygotowane do tego, by podejmować jakąkolwiek aktywność fizyczną” – wskazuje rektor AWF w Warszawie.

Bez solidnych podstaw w zakresie ruchu, dzieci zniechęcają się do dalszego udziału w lekcjach WF-u, co skutkuje niską aktywnością fizyczną w późniejszych latach. To nie tylko obniża ogólną kondycję fizyczną społeczeństwa, ale także zmniejsza szanse na wyłonienie talentów sportowych.

W Polsce brakuje 500 pływalni i 3 tys. sal sportowych

Zgodnie z normami europejskimi, na 15 tysięcy mieszkańców powinno przypadać jedno boisko sportowe, na 50 tysięcy jedna kryta pływalnia i hala sportowa, a na 300 tysięcy jedno lodowisko. Tymczasem w Polsce na jedną halę sportową przypada aż 100 tysięcy osób, co kontrastuje z takimi krajami jak Szwecja, Włochy czy Szwajcaria, gdzie ten wskaźnik jest znacznie niższy (kolejno: 24, 28 i 13 tysięcy).

„Szacuje się, że aby sprostać potrzebom rozwijającego się społeczeństwa i wyrównać dysproporcje dzielące nas od trochę bogatszych państw, osiągających lepsze wyniki w sporcie, o dłuższym okresie życia mieszkańców, należy wybudować w najbliższych latach min. 3 tysiące sal sportowych i około 500 pływalni i 50 krytych lodowisk, a także 10 tys. boisk o sztucznej nawierzchni, najlepiej trawiastej z instalacją mrożeniową na lodowisko w zimie” – pisze w pracy „Stan infrastruktury sportowej w Polsce” Patrycja Gulak-Lipka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Pół życia wyrzeczeń dla 2300 złotych

Właśnie taka kwota jest podstawą stypendium sportowego w Polsce. Za 8. miejsce w indywidualnym konkursie (IO i MŚ) sportowiec otrzymuje 1-krotność tej kwoty. Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska zajęły w swoich konkurencjach dokładnie 9. miejsce, pierwsze poza finałem. Z finansowaniem będzie teraz problem. O dużym szczęściu może mówić Maria Andrejczyk, która mimo kontuzji zakwalifikowała się do wąskiego finału i zajęła dokładnie 8. miejsce. 2300 złotych miesięcznie czeka.

Być może dlatego część sportowców jedzie na igrzyska „wziąć udział” i „cieszyć się atmosferą”, jak to często przyznają przed telewizyjnymi kamerami. Są realistami i wiedzą, że łatwiej zająć wyższą lokatę na mistrzostwach świata (premiowane tak samo) czy mistrzostwach Europy (premiowane gorzej, ale łatwiej osiągnąć wysokie lokaty).

Na zeszłorocznych MŚ w lekkoatletyce srebro wywalczyli Wojciech Nowicki i Natalia Kaczmarek. Oni zostali „sowicie” wynagrodzeni, otrzymując 3,70-krotność tej kwoty, a więc… 8 500 złotych miesięcznie.

Rodzice nie chcą mieć dzieci-sportowców. Pokolenie Z chce być influencerami

Jaki zawód dla swojego dziecka wybraliby ojcowie, a jaki mamy? Sprawdził to krakowski Webcon, producent oprogramowania. Z jego badania wynika, że tylko 5% ojców chce, aby jego dziecko zostało sportowcem. Tylko co setna mama chciałaby oglądać swoje dziecko na tenisowych kortach, piłkarskich stadionach czy lekkoatletycznych bieżniach.

Liderami są dziś programiści, lekarze i prawnicy. Za nimi znajdują się m.in. pracownicy nauki przedsiębiorcy, graficy, farmaceuci, artyści, a nawet maklerzy giełdowi.

A kim chcą zostać same dzieciaki? Badanie IQS z 2021 roku wskazuje, że 48 % dziewcząt w wieku 10-15 lat uznała prowadzenie kanału na YouTube, Instagram czy TikTok za atrakcyjne zajęcie zawodowe. Dziewczyny widzą się następnie w roli projektantek stron internetowych, grafików komputerowych, prawniczek czy nauczycielek. Sport nie znalazł się w pierwszej dziesiątce ani u chłopców, ani u dziewczyn.

Od sportu odciąga cywilizacja

Problemem w polskim sporcie są również dobra cywilizacyjne, czym zajął się w 2020 roku NIK. Izba podkreśla, że wpływ na obniżenie aktywności fizycznej dzieci i młodzieży mają czynniki cywilizacyjne m.in. rozwój technologii cyfrowych (spędzanie przez dzieci i młodzież większej ilości czasu przed komputerem, ze smartfonem i tabletem). „Swoje” dorzuciła również pandemia.

Przez to drastycznie zmalał udział dzieci w absolutnie minimalnej aktywności fizycznej podanej przez WHO. Z 21% do 15%. A to przecież zaledwie lub „aż” 60 minut spaceru dziennie przez 7 dni w tygodniu.

Epidemia otyłości

Z uprawianiem sportu nie pomaga nadmierna waga. Około 10% polskich dzieci w wieku od 1 do 3 lat ma nadwagę lub otyłość, a dodatkowe blisko 20% jest zagrożonych nadmierną masą ciała. Z tym problemem zmaga się co trzeci 8-latek.

Zgodnie z wynikami opisanymi w raporcie „Zdrowie i styl życia polskich uczniów” nadmiar masy ciała dotyczy 31,8% uczniów klas II i 29,0 % uczniów klas VII. Co piąty uczeń klasy II i klasy VII ma obwód bioder powyżej wartości zwiększającej ryzyko wystąpienia zaburzeń sercowo-naczyniowych.

Wszystkie przykłady są problemami leżącymi u podstaw. Nie wspominaliśmy w tekście o niedawnych zarzutach m.in. polskich kolarzy torowych, zapaśników, lekkoatletów czy szpadzistek. Wszystkie te osoby mają duży żal do związków, które miały ich niewystarczająco przygotować do igrzysk. Ten aspekt pominiemy na poczet kolejnych tekstów, chcąc obiektywnie podejść do tematów.

FOT: IOC

Udostępnij

Translate »