Dobre przetarcie Hurkacza przed Miami

Hubert Hurkacz (11. ATP) zakończył zmagania w Indian Wells na 1/8 finału. Polak musiał uznać wyższość rozstawionego w tej imprezie z numerem 7. Andrieja Rublowa (7. ATP), z którym przegrał 6:7(5), 4:6. Polak pokazał się jednak z dobrej strony przed zawodami ATP 100 w Miami, gdzie będzie bronił wywalczonego przed rokiem tytułu.

Hubert Hurkacz w Indian Wells pokazał się z dobrej strony. W I rundzie otrzymał wolny los, a w II rundzie – mimo przejściowych prolemów – pokonał Niemca Oscara Otte (76. ATP) w trzech setach 6:3, 3:6, 6:3.

– Cieszę się ze zwycięstwa, ale to był bardzo trudny mecz. Otte dobrze serwował, grał solidnie i agresywnie, przez co był niewygodnym rywalem – przyznał wrocławianin.

 

W kolejnej rundzie rywalem Polaka był reprezentant gospodarzy Steve Johnson (115. ATP). Rywalizacja o najlepszą szesnastkę Indian Wells rozpoczęła się w sposób bardzo wyrównany. Ani Hurkacz, ani Johnson nie odpuszczali nawet na moment, kiedy akurat byli przy swojej zagrywce. O przełamaniu nie mogło być mowy, aż nadszedł tie-break.

Decydująca odsłona pierwszej partii przyniosła zupełnie inny scenariusz niż poprzednie gemy. Byliśmy świadkami mnóstwa mini breaków. W pewnym momencie Johnson miał piłkę setową, jednak Hurkacz w doskonałym stylu ją wybronił. Polak przeszedł do ofensywy, rozstrzygając seta na swoją korzyść. Doprowadził tym do szału rywala, który otrzymał ostrzeżenie za zniszczenie własnej rakiety, którą zaczął ciskać o kort.

Hurkacz wykorzystał brak równowagi u Johnsona i przełamał go na początku drugiej partii, ustawiając ją pod siebie. Od tamtej pory kontrolował losy spotkania, pilnując swojej zagrywki. Ostatecznie wygrał 6:3 i cały mecz 2:0.

 

W 1/8 finału los skojarzył go z Rosjaninem Andriejem Rublowem, z którym miał rachunki do wyrównania. Wprawdzie do tego pojedynku ich bilans bezpośrednich starć przemawiał za Polakiem, ale ostatnie spotkanie – w półfinale turnieju ATP w Dubaju – padło łupem Rosjanina, który do starcia z Hurkaczem w Indian Wells miał serię 11 z rzędu zwycięstw.

Tym razem bardzo wyrównany był pierwszy set, trwający godzinę i trzy minuty. Obaj zawodnicy mieli nieco kłopotów ze złapaniem odpowiedniego rytmu gry, popełniali dość dużo niewymuszonych błędów. O losach tej partii musiał zdecydować tie-break. Rublow wygrał w nim trzy pierwsze punkty, a kolejne cztery Hurkacz. Ostatecznie lepszy 7-5 okazał się zawodnik z Moskwy.

W drugim secie obaj tenisiści dość łatwo wygrywali gemy przy swoim podaniu – aż do stanu 5:4 dla Rublowa. Wówczas Hurkacz przegrał z dobrze returnującym przeciwnikiem wszystkie cztery piłki i w efekcie całe spotkanie.

– Szkoda tego tie-breaka, bo kilka piłek mi gdzieś tam uciekło. Myślę, że jeśli wniosę swój tenis na poziom, na który mnie stać, to w przyszłości będę takie wymiany wygrywał. Cały mecz był bardzo „ciasny”, niewiele dzieliło od innego rozstrzygnięcia. Andriej grał na bardzo wysokim poziomie, a mi nie udawało się wygrywać za dużo punktów po drugim serwisie. To było mega ważne, jeśli chodzi o przyczyny porażki – racjonalnie ocenił przyczyny swojej porażki wrocławianin.

Gest solidarności z Ukrainą

W dobie zbrojnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę sportowcy z Rosji są wykluczani ze świata sportu. JAk widać nie wszyscy, bo tenisowe cykle WTA i ATP nie wykluczyły tenisistek i tenisistów z Rosji, ani tym bardziej Białorusi. Tenisiści niechcący grać przeciwko Rosjanom czy Białorusinom muszą się liczyć z walkowerami, czyli de facto byliby stratni i jednocześnie pomagaliby reprezentantom kraju agresora zachodzić dalej w prestiżowych turniejach.

Problemem nie są tutaj zawodniczki i zawodnicy, którzy wychodzą na kort, tylko zarządzające turniejami organizacje. O tym, że na nie nie ma co liczyć przekonaliśmy się w przypadku Novaka Djokovicia. Serb jest zawziętym antyszczepionkowcem, a mimo to w większości zawodów normalnie bierze udział. Nole to jedna z największych sław, sława to rozgłos, a rozgłos to pieniądze. Obrzydliwe analogie z piłkarskimi FIFA i UEFA nasuwają się same…

Sami zawodnicy nie mogą z tym nic zrobić. Potrzebna byłaby 100 proc. solidarność i odmowa gry z Rosjanami, Rosjankami i przedstawicielami Białorusi. To praktycznie niemożliwe, bo zawsze znajdzie się ktoś, to zechce taką okoliczność wykorzystać i wskoczyć do drabinki. Hurkacz w meczu z Rublowem grał w swoim podstawowym ostatnio zestawie, czyli żółtej koszulce i niebieskich szortach. Te barwy nie są przypadkowe i w ostatnim czasie są wyrazem wsparcia dla naszych wschodnich sąsiadów.

 

Trzeba jednak uczciwie podkreślić, że sam Rublow od początku mocno potępia działania swojego kraju. Był jednym z pierwszych sportowców, który opowiedział się przeciwko Putinowi i wojnie na Ukrainie.

– W takiej sytuacji zdajesz sobie sprawę, jak ważny jest pokój na świecie i szanowanie siebie nawzajem bez względu na wszystko, bycie zjednoczonym. Chodzi o troskę o naszą planetę i siebie nawzajem. To jest najważniejsza rzecz – zaznaczył w dniu wybuchu wojny, a zarazem swojego awansu do półfinału imprezy rangi ATP w Dubaju, gdzie pierwszy raz w tym roku spotkał się z Hurkaczem.
Po ograniu naszego reprezentanta napisał markerem na obiektywie kamery „No war, please”.

 

Ponadto opublikował w mediach społecznościowych rysunek dwóch przytulających się postaci w kolorach flag Ukrainy i Rosji. Potem wrzucił robiące furorę zdjęcie zrobione po turnieju deblowym w Marsylii, w którym Rublow – kilka dni przed wybuchem wojny – odniósł zwycięstwo w parze z Ukraińcem Denisem Mołczanowem.

 

Rublow to pozytywny przykład obywatela Rosji, ale już lider światowego rankingu Daniił Miedwiediew ma znacznie większy problem z potępieniem agresji Rosji na Ukrainę. Do tej pory nie zajął stanowiska w tej sprawie, ale być może zostanie do tego zmuszony przez… brytyjski rząd. Tamtejszy minister sportu Nigel Huddleston powiedział, że rząd zezwoli poszczególnym sportowcom z Rosji lub Białorusi na udział w zawodach w Wielkiej Brytanii. Jest jednak jeden warunek: muszą zadeklarować, że nie mają powiązania z przywódcami państw rosyjskich.

To nie wszystko. Sportowcy mają zapewnić, że potępiają działania Władimira Putina. Miedwiediew powiedział tylko, że chce tego co wszyscy, czyli pokoju na świecie. To zbyt dwuznaczne dla brytyjskiego rządu, zwłaszcza że Rosja oficjalnie sieje propagandę, że prowadzi na Ukrainie „operację wojskową mającą zagwarantować pokój i bezpieczeństwo.” Takie fikołki słowne Miedwiediewowi nie wystarczą, jeśli chce wziąć udział w rozgrywkach Wimbledonu.

Fot. twitter.com/HubertHurkacz

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »