Iga i Hubert? TOP! Ale co dalej?

Iga Świątek i Hubert Hurkacz poznali pierwszych rywali w rozpoczynającym się w poniedziałek wielkoszlemowym Wimbledonie. Wrocławianin niedawno wygrał turniej rozgrywany na kortach trawiastych w Halle, a #1ga jest niepokonana od 35. meczów z rzędu. Wygrała Rolanda Garrosa, a teraz jest faworytką na kortach All England Clubu. Niestety o pozostałych reprezentantkach i reprezentantach naszego kraju nie jest tak głośno i nie zanosi się, by szybko się to zmieniło.

Iga Świątek to prawdziwy fenomen. Fenomen na skalę światową. Raszynianka wyrównała rekord należący do Sereny Williams, która wygrała najwięcej spotkań w XXI wieku (34). Amerykanka tę znakomitą passę zanotowała w 2013 roku. Polka wyrównała to osiągnięcie pokonując w półfinale tegorocznego Roland Garros Rosjankę Darię Kasatkinę. Następnie pobiła rekord i tym samym przeszła do historii wygrywając w Paryżu finał z Amerykanką Cori Gauff 6:1, 6:3.

Co ciekawe, wyrównała w tamtym momencie rekord drugiej z sióstr Williams, Venus, która dokonała tego w 2000 roku. W całej historii kobiecego tenisa lepsze są jeszcze tylko Jugosłowianka Monica Seles (36 kolejnych zwycięstw), Szwajcarka Martina Hingis (37) oraz wydające się być poza zasięgiem Niemka Steffi Graff (66) oraz Czeska Martina Navrátilová (74). Z drugiej strony rekord Gerda Müllera, który w jednym sezonie Bundesligi strzelił aż 40 goli, też wydawał się nieosiągalny w dzisiejszych czasach, a Robert Lewandowski zrobił to:

  

Hubert Hurkacz także święci swoje sukcesy. Wprawdzie nie grał jeszcze w finale turnieju Wielkiego Szlema, ale i tak daje nam najwięcej radości od czasów Wojciecha Fibaka w męskim tenisie. Wrocławianin od kilku lat na stałe zagościł w szeroko rozumianej czołówce rankingu ATP i wygrał kilka turniejów, w tym tych rangi ATP 1000. Jego ostatni skalp to zwycięstwo w niemieckim Halle na kortach trawiastych, ostatnim sprawdzianie przed Wimbledonem.

  

Iga jako liderka światowego rankingu w Londynie rozstawiona jest z numerem 1. Hurkacz to turniejowa siódemka. Przed losowaniem drabinki oboje odbyli nawet wspólny trening.

Dla Igi piątkowe losowanie nie miało aż tak dużego znaczenia. W końcu z kim by nie zagrała, będzie faworytką. Los skojarzył ją z 254. na świecie Chorwatką Janą Fett. Obie panie nigdy wcześniej się ze sobą nie mierzyły. W drugim meczu może czekać ją starcie z Czarnogórką Danką Kovinić, z którą wygrała na Roland Garros. Następnie może się zmierzyć z Julią Putincewą, Barborą Krejcikovą i Jessiką Pegulą lub Garbine Muguruzą w ćwierćfinale. W półfinale mogą czekać Paula Badosa, Karolina Pliskova lub Simona Halep, a w finale – Anett Kontaveit, Ons Jabeur lub Angelique Kerber.

Pierwszym rywalem Hurkacza będzie Hiszpan Alejandro Davidovich-Fokina. Dotąd mierzyli się czterokrotnie i bilans ich meczów jest remisowy. W ćwierćfinale Hurkacz może trafić na finalistę niedawnego Roland Garros Caspera Ruuda, z którym przegrał w czwartej rundzie paryskiego turnieju. To może być okazja do rewanżu, zwłaszcza że Wrocławianin w tym roku dobrze czuje się na trawie, co udowodnił w Halle.

#1ga, Hubert, ale co dalej?

Iga Świątek to rocznik 2001. Gdyby była facetem grającym w piłkę, mogłaby być młodzieżowcem w przyszłym sezonie ekstraklasy. Hubert ma 25 lat, więc oboje jeszcze przez długie lata powinni cieszyć nas swoją grą, ale Polski Związek Tenisowy musi zdawać sobie sprawę z faktu, że ich sukcesów nie można sprzeniewierzyć. W Polsce nie ma boomu na tenisa, choć ludzie zaczynają nieco mocniej garnąć się do tego sportu. Dotyczy to także najmłodszych. Pytanie, czy na bazie wyników Igi i Huberta da się zbudować w Polsce tenisową potęgę?

– To nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Proszę zauważyć, że to już drugi potencjalny boom na tenisa w ostatniej dekadzie. Przecież do niedawna w światowej czołówce WTA mieliśmy Agnieszkę Radwańską, a wśród panów bardzo fajnie radził sobie Jerzy Janowicz, który zagrał w półfinale Wimbledonu, eliminując w ćwierćfinale Łukasza Kubota. Potem zdrowie nie pozwoliło mu rozwinąć kariery, ale to nie jest tak, że Iga i Hubert to pierwsi znaczący polscy tenisiści od czasów Wojciecha Fibaka – zauważa Paweł Jaroch, trener tenisa, jeden z pierwszych szkoleniowców Huberta Hurkacza i szef regularnie rozgrywanego kilka lat temu w Polsce challengera ATP Wrocław Open.

– Czy zauważamy wzrost zainteresowania tenisem wśród dzieci? Tak. Powstają nowe szkółki, nowe akademie, ale problemem wciąż są korty. Ich liczba, jakość i dostępność. Talentów nie brakuje, ale tenis ma to do siebie, że na pewnym etapie wymaga znacznie większych nakładów finansowych. Tenis to podróże, dalekie turnieje i masa wyrzeczeń. Wielu utalentowanych zawodników i zawodniczek na pewnym etapie odpuszcza – tłumaczy Jaroch.

– W naszym klubie ćwiczy obecnie około 150 dzieciaków. Co roku jest ich coraz więcej. Pięć lat temu było ich około setki. Może nie jest to jakiś znaczący wzrost zainteresowania, ale na pewno jest zauważalny i z tego należy się cieszyć – mówi trener Dariusz Rożek z klubu Nadwiślan Kraków, który wychował m.in. siostry Agnieszkę i Urszulę Radwańską.

– Coś, co moglibyśmy nazwać „efektem Igi Świątek” widać przy naborze najmłodszych roczników, czyli dzieci w wieku 6-10 lat. Przyprowadzający je rodzice mówią, że to właśnie ze względu na sukcesy Igi przyszli z dzieciakami. Nie jest to jakaś wielka grupa i dzięki sukcesom Igi zainteresowanie tenisem nie zwiększyło się o 100%, ale z moich obserwacji wynika, że może być to gdzieś na poziomie 25-40% – mówi z kolei Monika Boińska, menedżer Centrum Tenisowego Angie w Puszczykowie, którego współwłaścicielką i patronką jest Angelique Kerber.

– Zainteresowanie jest większe, bo się zrobiło cieplej. W Polsce nie mamy takiej tradycji tenisa ziemnego jak w Niemczech czy Czechach. Dzieci na kort przyprowadzają rodzice, dla których ważna jest aktywność fizyczna. Chcą, aby dzieci nauczyły się grać i żeby miały regularne zajęcia. A czy tych dzieci jest więcej, czy mniej, zależy od reklamy, ceny, ale raczej nie od sukcesów Igi czy Huberta. Zainteresowanie tenisem może też wzrosnąć, gdy padnie mit, że to sport drogi i elitarny. Na poziomie amatorskim nie jest droższy niż np. jazda na nartach – zaznacza Filip Więcławski z wrocławskiej szkoły Tenis-Projekt.

Wszyscy rozmówcy zgodnie podkreślają, że pozytywny wpływ na popularyzację tenisa na poziomie amatorskim ma dofinansowanie szkolenia z narodowego programu upowszechniania tenisa. Jak widać, na tym PZT nie może poprzestać, bo nie stać nas na zmarnowanie potencjału Igi i Huberta, a branża wciąż czeka na prawdziwy boom.

FOT. instagram.com/iga.swiatek

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »