Kolejna gwiazda przyjedzie na Memoriał Skolimowskiej
Jakob Ingebrigtsen – rekordzista Europy w biegu na 1500 metrów – będzie kolejną gwiazdą, która wystąpi w 15. edycji Memoriału Kamili Skolimowskiej.
Od dwóch lat memoriał rozgrywany jest w randzie mitingu Diamentowej Ligi. Co za tym idzie, na Stadionie Śląskim w Chorzowie zobaczyć można największe gwiazdy światowej lekkoatletyki. W tym roku – 25 sierpnia – wystartują m.in.: Natalia Kaczmarek, Ewa Swoboda, Armand Duplantis, Femke Bol czy Piotr Lisek. Kolejnym wybitnym lekkoatletą, jaki pojawi się w Chorzowie, jest Jakob Ingebrigsten.
Po spektakularnym występie na „Kamie” w 2023 roku Jakob Ingebrigtsen i jego otoczenie wiedzieli, że ponowna wizyta na śląskim przystanku Diamentowej Ligi będzie kwestią czasu. To w Polsce, tuż przed wylotem na mistrzostwa świata do Budapesztu, będący w fenomenalnej formie Norweg ustanowił aktualny rekord Europy w biegu na 1500 metrów – 3:27.14. Jego wyczyn oklaskiwało 30 tys. fanów Królowej Sportu, którzy zadali kłam tezie, że polska publiczność przychodzi wyłącznie na Polaków lub Armanda Duplantisa.
– Jak długo trzeba było namawiać Jakoba na powrót na Śląski? – to pytanie, którego w zasadzie nie trzeba było zadawać. – Zanim na dobre zaczęliśmy rozmowy, już mieliśmy potwierdzenie – przyznaje Małachowski.
Ingebrigtsen, tak jak wielu innych, może w Polsce liczyć na traktowanie adekwatne do rozmiaru osiągnięć. To w końcu m.in. mistrz olimpijski z Tokio i dwukrotny mistrz świata na 5000 m – z Eugene i Budapesztu. Do tej pory, a nie ma przecież jeszcze 24 lat, zdążył także zebrać w hali i na stadionie aż 11 tytułów mistrza Europy na różnych dystansach. Dlatego kiedy przyjeżdżał w 2023 roku i przedtem poprosił aż o trzech pacemakerów, konkretnie wskazując ich nazwiska, nikt nie robił problemów z ułatwieniem mu drogi po rekord kontynentu. Organizatorzy doskonale pamiętają też jego minę, gdy odbierającym z lotniska okazał się dawny rywal z bieżni Marcin Lewandowski.
– Chłopak był w szoku. Ale myślę, że to są małe miłe rzeczy. Dla kogoś takiego warto było się przejechać. Powspominaliśmy, pogadaliśmy, odpowiedziałem mu też na najważniejsze pytania. A potem pobiegł jak rakieta – śmieje się „Lewy”.
Tegoroczny start Ingebrigtsena na Śląskim będzie inny. Po pierwsze i najważniejsze, Norweg niedawno został ojcem, a to zmienia życie każdego mężczyzny. Po drugie, ten występ odbędzie się nie tuż przed, lecz krótko po imprezie docelowej. I tym razem będą to nie MŚ, ale igrzyska olimpijskie. – To jest sport i nikomu medali na szyi wieszać przed startem nie będziemy. Niemniej, gdyby po nie sięgnął w Paryżu, to wartość tego zawodnika na naszej liście zgłoszeniowej tylko wzrośnie. A że szanse na to są, nie trzeba chyba nikogo przekonywać – zaciera ręce Marek Plawgo, dyrektor ds. komunikacji memoriału. Najważniejszą zmianą będzie jednak dystans, jaki Jakob przebiegnie tym razem w Kotle Czarownic – nie 1500 m, lecz dwukrotnie więcej.
– Czy to źle, że nie pokaże się w swojej koronnej konkurencji? A skąd. 3000 m oznacza, że dostaniemy podwójną dawkę Ingebrigtsena – puszcza oko Małachowski i po chwili dodaje: – a może też przy okazji zobaczymy rekord świata.
Bilety na „Kamę”” można zamawiać przez platformę eBilet.pl. Początek zawodów o godz. 14.