Kosztowne bluzgi – ile płaci się za „puszczenie wiązanki” na meczu?

„A ty powinieneś się ku*wa zamknąć i usiąść” – w taki sposób Kevin Durant odpowiedział niedawno na uwagę jednego z kibiców na trybunach. Tego typu zachowania najczęściej uchodzą sportowcom płazem, ale nie zawsze – w tym sezonie NBA ukarało już koszykarzy łączną kwotą 195 tysięcy dolarów za wulgaryzmy. Podobne sytuacje zdarzają się także podczas meczów tenisa czy piłki nożnej.

Trochę kultury

W bieżącym sezonie NBA przykłada znacznie większą wagę do kultury języka wśród graczy niż w poprzednich latach. Do tej pory łącznie przyznano już osiem kar na łączną sumę w przeliczeniu około 830 tysięcy złotych. Warto zauważyć, że w poprzednich dwóch sezonach NBA karała graczy za wulgarny język zaledwie jednokrotnie, a niesłownikowe frazy wcale nie padały wówczas rzadziej niż obecnie.

Zdaniem Mike’a Vorkunova z The Athletic władze NBA chcą za pomocą kar ograniczyć zbyt wielką „swobodę językową” wśród graczy, którzy w ostatnich latach coraz rzadziej gryzą się w język. Choć kary za używanie wulgaryzmów mogą wydawać się dotkliwe, to na zamożnych gwiazdorach NBA nie robią one jednak raczej większego wrażenia. 

W trakcie meczów, na konferencjach prasowych, w rozmowach i przede wszystkim w wypowiedziach skierowanych do fanów drużyny rywali najczęściej daje się usłyszeć słynne angielskie słowo na „F”. Licencja na jego używanie jest wyjątkowo kosztowna. Sam Kevin Durant, dwukrotnie ukarany w tym sezonie za wulgarny język zubożał o 65 000 dolarów. Z kolei na Juliusa Randle, który zaapelował do fanów Boston Celtics, żeby ci „się ku*wa zamknęli” nałożono karę 25 000 dolarów.

 

Maksymalna jednorazowa kara, jaką NBA może przyznać zawodnikowi za „obsceniczne zachowanie”, wynosi 50 000 dolarów. Murowanym kandydatem do jej otrzymania stał się ostatnio Kyrie Irving – za sprawą środkowych palców pokazanych w stronę prowokujących go kibiców Boston Celtics w jednym z ostatnich spotkań. Oprócz tego w trakcie całego dnia meczowego w Bostonie Kyrie dodatkowo jeszcze kilkukrotnie użył niecenzuralnego języka, m.in. odpowiadając bostońskim kibicom w drodze do szatni. Jeden z nich krzyknął wówczas w kierunku rozgrywającego Nets „Kyrie, you suck”, na co ten odpowiedział krótko „suck my di*k, bi*ch”. Ostatecznie, mimo porażki i wymienionych ekscesów, Kyrie i tak zaliczył dobry mecz, zdobywając 39 punktów, 6 asyst i 4 przechwyty. Występ podczas meczu z Bostonem kiepsko wpłynął natomiast na jego finanse – NBA po chwili namysłu ostatecznie nałożyło na niego wspomnianą karę 50 000 dolarów.

 
 

W swojej karierze Irving już niejednokrotnie zachowywał się w podobny w sposób. Na początku tego roku również został ukarany karą 25 000 dolarów za wulgarne komentarze w kierunku kibiców. W meczu z Cleveland Cavaliers rozgrywający Nets wykrzyczał do miejscowych fanów „Zdobyłem dla was mistrzostwo, a wy sku***syny wciąż jesteście niewdzięczni”.

Trzeba uczciwie przyznać, że w podobnych przypadkach wina leży jednak po obu stronach. Wszak reakcje koszykarzy to skutek przede wszystkim prowokacji ze strony kibiców, którzy prześcigają się w tym, który z nich bardziej dopiecze rywalowi ich drużyny. Podobnie wygląda zresztą linia obrony Irvinga:

– To dla mnie nic nowego. Oddaję taką samą energię, jaką otrzymuję. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich kibiców, nie chcę atakować każdego fana Bostonu, ale gdy niektórzy z nich zaczynają wykrzykiwać w naszym kierunku wyzwiska typu „ci*a, dzi*ka, pie**ol się” to oczekuje się, że my będziemy potulni i skromni. Je*ać to, to są play-offy. Jest, jak jest – tłumaczył po meczu rozemocjonowany Irving.

Wyjątki od reguły

Cisza panująca podczas meczów tenisa nie stanowi dobrego kamuflażu dla wypowiadanych w emocjach wulgaryzmów. Zresztą, nawet gdyby nie było słychać słów tenisistów, to z ruchu warg i tak bez problemu można wyczytać, co ci akurat mają na myśli.

Co istotne, na turniejach ATP czy WTA mamy zwykle do czynienia z wyjątkowo bogatą mieszanką różnych narodowości i języków. Większość kibiców nie jest poliglotami, dlatego możemy nie wiedzieć (choć nietrudno się tego domyślić), jakie słowa wykrzykują zdenerwowani Serbowie, Chorwaci czy Hiszpanie. Z tego też prawdopodobnie powodu wulgaryzmy w językach narodowych najczęściej uchodzą tenisistom na sucho. Inaczej sprawa ma się jednak z „międzynarodowym” angielskim.

Pewnego razu Roger Federer został ukarany grzywną w wysokości 3000 dolarów za wykrzyczenie podczas meczu słynnego, angielskiego słowa na „F”, co dobrze wychwyciły telewizyjne mikrofony. Szwajcar daremnie tłumaczył się później, że wypowiedział „kilka słów w mieszance języków” – Następnym razem będę musiał sprawdzić, jakie języki znają sędziowie liniowi – skomentował ironicznie po meczu. Zresztą, Federer niejednokrotnie już był przyłapywany na stosowaniu niesłownikowych zwrotów – tak jak tutaj, w rozmowie z Nadalem:

W świecie piłki nożnej wulgaryzmy mimo wszystko są raczej na porządku dziennym – obowiązuje bowiem niepisana zasada, że piłkarzom wolno przeklinać. Ci z kolei skrzętnie to prawo egzekwują, co daje się czasem wyczytać z ruchu warg podczas telewizyjnych powtórek. Właśnie na takiej podstawie Serie A w 2018 roku postanowiło zdyskwalifikować na jedno spotkanie Rolando Mandragorę. Jeżeli wierzyć władzom włoskiej ligi, piłkarz po nietrafionym strzale w końcówce spotkania Udinese z Sampdorią sklecił wyjątkowo niecenzuralną wiązankę. Decyzja ligi była zaskakująca, bo wulgaryzmy są obecne w niemal każdym spotkaniu, ale zwykle nikogo to specjalnie nie interesuje.

Kilka lat wcześniej w podobny sposób ukarany został również Wayne Rooney. Anglik podczas meczu Manchesteru United z West Hamem wypowiedział w kierunku kamery kilka niecenzuralnych słów po skompletowaniu hattricka, za co później władze Premier League ukarały go zawieszeniem na dwa spotkania.

W Polsce kary za używanie wulgarnego języka również się zdarzają, ale pozostaje to jednak domeną niższych klas rozgrywkowych. Wówczas najczęściej po prostu sypią się mandaty za „używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym”, a to wiąże się z utratą 300 złotych. Niecenzuralne wyrażenia zazwyczaj uchodzą zawodnikom jednak płazem. Tak jak Radosławowi Majdanowi, który podczas jednego z pomeczowych wywiadów nie wiedział, że jest „na żywo”.

Fot. Twitter The Athletic

Filip Skalski

Udostępnij

Translate »