Kulisy pracy trenera w małym klubie. Czy 12-latki chcą jeszcze grać w piłkę?

Praca trenera piłkarskiego może być bardzo wymagająca i intensywna. Zanim jednak szkoleniowiec sięgnie po swoje pierwsze trofeum w życiu, musi przebyć bardzo długą drogę, często pracując z młodzieżą. Czy jest to satysfakcjonująca praca dla osób z pasją do piłki nożnej oraz zdolnych do zarządzania presją?

Jak zachęcić dzieci do futbolu?

O kulisach pracy trenera rozmawialiśmy z Dawidem, trenerem drużyny młodzików w jednej z podwrocławskich miejscowości.

– Praca z dziećmi różni się od trenowania dorosłych. Musisz postawić przede wszystkim na ich ogólny rozwój, wprowadzić w świat sportu, zachęcić do jego uprawiania i poprawić ich koordynację. Dlatego nie tylko piłka do futbolu idzie w ruch. Często mamy ćwiczenia z szarfami, piłkami lekarskimi czy zabawy biegowe. W takiej atmosferze dzieciaki chętniej przyswajają to, co chcę im przekazać – mówi trener Dawid.

W drużynie młodzików – ze względu na braki demograficzne – często grają piłkarze młodsi, którzy graliby jeszcze w sekcji orlików. Te w klubie nie funkcjonują, więc cały poprzedni rok piłkarze naszego rozmówcy grali na wyższych i większych od siebie.

– To ich przerażało. Strzał z daleka o trzy lata starszego rywala wystraszy każdego małego bramkarza. Tak samo kontakt na boisku – z początku bali się przepychać i unikali tej fizyczności, której w piłce jest cała masa. Musieli podrosnąć i w ciągu roku od wyników 0:5 przeszliśmy do wyników 5:0. Najważniejsze, że przez całe 12 miesięcy nie zrezygnowali, tylko mieli motywację do grania i trenowania – dodaje nasz rozmówca.

Największy problem? Rodzice

Co ciekawe, to nie z dziećmi w wieku 10-12 lat jest największy problem w prowadzeniu drużyny sportowej. Stanowią go nadopiekuńczy rodzice, którzy nie rozumieją kwestii, które kilkanaście lat temu dla każdego młodego zawodnika były oczywiste.

– Rodzic pyta, czy w ten weekend drużyna musi grać mecz w lidze, bo synek bardzo chciałby zagrać, ale jedzie na ryby. Bardzo egoistyczne podejście, a to tylko jeden z przykładów.

Szczytem braku szacunku do innych jest zgłaszanie kadry na mecz.

– W grupie mam 26-30 dzieciaków. Na mecz zabieram pierwszy skład i kilku rezerwowych. Najczęściej jest to 16-18 osób. Kadrę podaję po czwartkowym treningu. Mecz jest w sobotę. Przez dwa dni nie ma żadnych wieści, a godzinę przed meczem dostaje SMS-y o treści „Maćka dziś nie będzie”. I co ja mam powiedzieć tym niepowołanym, którzy chcieliby pojechać na taki mecz? – pyta retorycznie.

Dzieciaki pod kloszem

Dzieci często są pod ogromnym wpływem rodziców. Wystarczy, że temperatura spadnie poniżej 8 stopni Celsjusza, albo od rana panuje kiepska pogoda i jest mżawka, to frekwencja na treningu spada diametralnie.

– Spędzanie czasu na zewnątrz, wśród natury, może obniżyć poziom stresu. Regularna aktywność fizyczna na świeżym powietrzu może poprawić ogólną kondycję fizyczną i wydolność organizmu. Aktywność na świeżym powietrzu zmniejsza ryzyko kontaktu z zakaźnymi czynnikami chorobotwórczymi, które mogą się gromadzić w zamkniętych pomieszczeniach. Wszystko to jest udowodnione naukowo. Rodzice wolą trzymać dzieci w ich pokojach, bo mogą trochę zmoknąć i dopiero zachorują. A chorują dlatego, że nie nabywają naturalnej odporności. I tak się to kręci w kółko – mówi nasz rozmówca.

 
Czy wyniki w młodzieżowych grupach są ważne?

W tej młodej grupie wiekowej głównym celem powinien być rozwój umiejętności piłkarskich, współpracy zespołowej, zdrowego stylu życia i nauka wartości sportowych takich jak fair play, dyscyplina i zaangażowanie. Wyniki meczów powinny być traktowane bardziej jako wskaźnik postępów niż priorytet. Potwierdzają to szkoleniowcy na wyspach brytyjskich i Holandii. W Polsce mental jest jeszcze w zupełnie innym miejscu.

– W większym klubie w gminie trenerzy jeżdżą na zawody 7-latków. Rysują im taktykę na tablicy, przesuwają kapsle na magnetycznych tablicach, krzyczą o obronie, pressingu, kryciu, ustalają stałe fragmenty i chcą wyciskać maksimum. Nie tędy droga. Taki zawodnik za 5 lat będzie już kompletnie wypalony, bo co weekend ma wbite do głowy, że musi być najlepszy. Jak nie jest, nie widzi winy w sobie – wtedy zaczynają się pretensje do sędziów i szukanie w rywalu wroga. Rodzice tylko to podsycają, wyzywając trenerów innych drużyn, a często i strasząc zwykłe dzieci. Ludzie, to tylko piłka nożna! – apeluje trener Dawid.

Dorosłym – trenerom i rodzicom – należy zapewnić odpowiednie wsparcie dla dzieci, by nie czuły one niepotrzebnego ciśnienia wynikającego z oczekiwań dorosłych w kontekście wyników meczów. Ważne jest, by stworzyć atmosferę sprzyjającą rozwojowi i zabawie.

Cel naszego rozmówcy? Niech chociaż jeden z zawodników zagra w seniorskiej piłce.

Udostępnij

Translate »