MotoGP: Problemy nie opuszczają Marqueza

Mogłoby się wydawać, że Marc Marquez już się uporał ze wszystkimi problemami i będzie mógł walczyć o tytuł. Niestety tak nie jest. Ośmiokrotny mistrz świata ponownie zmaga się z diplopią (podwójnym widzeniem) – po poważnym wypadku na torze w Indonezji. 

Czyja to wina?

Ośmiokrotny mistrz świata jest znany z jazdy na limicie i właśnie za to wielu go kocha i podziwia. Jednak czasem ta jazda na limicie nie jest konieczna. Przed Grand Prix Indonezji podczas sesji rozgrzewkowej Marc Marquez zaliczył potężnego highside’a przy prędkości blisko 200 kilometrów na godzinę. To cud, że Hiszpan od razu się podniósł i był tylko lekko oszołomiony. Później w szpitalu okazało się, że doznał jedynie lekkiego wstrząśnięcia mózgu. Z tego powodu motocyklista nie wziął udziału w wyścigu. 

 

Nie da się ukryć, że krytykowano także firmę Michelin, która w ostatniej chwili postanowiła dostarczyć inne mieszanki opon. Zawodnikom to się nie spodobało – nie po to zbierali dane na nowym torze kilka tygodni wcześniej, aby teraz wkroczyć ponownie w nieznane podczas weekendu Grand Prix. 

Honda wypadła na tym najgorzej. Marc Marquez stwierdził, że jest bezpieczniej na torze, kiedy jest mokro, czyli właśnie wtedy, gdy teoretycznie jest trudniej i łatwiej o błąd. Jak się okazało, Hiszpan się nie mylił. Desperackie próby zrobienia jak najszybszego czasu doprowadziły do licznych wywrotek w treningach i kwalifikacjach. Podczas tychże kwalifikacji Marquez w ciągu sześciu minut zaliczył „glebę” dwa razy, ostatecznie startując do niedzielnego wyścigu z czternastej pozycji. Hiszpan w niedziele rano podczas rozgrzewki jechał na limicie po to, aby jak najlepiej przygotować się do wyścigu. Niestety doszło do wspomnianego wypadku. Marquez razem z zespołem podjął decyzję o wycofaniu się z Grand Prix. 

W międzyczasie na tor spadł deszcz. To była zła informacja dla hiszpańskiego kierowcy, ponieważ spisuje się on bardzo dobrze w deszczowych warunkach. Jednak przez mniej więcej godzinę można było myśleć, że wyścig się nie odbędzie, a to dlatego, że deszcz był bardzo silny, a do tego doszła burza z piorunami. Użyto więc umiejętności specjalisty od odganiania deszczu i zawodnicy wyjechali na tor. 

 

Szczęście w nieszczęściu 

Wyścig nie został odwołany, a to także była zła informacja dla ośmiokrotnego mistrza świata, ponieważ jego rywale mogli się oddalić od niego w klasyfikacji. Na szczęście dla niego, tym razem to zawodnicy, którzy nie ukończyli pierwszego wyścigu, bądź zajęli słabo punktowane miejsca rozdawali karty. Zwyciężył Miguel Oliveira, dla którego były to pierwsze punkty w tym sezonie. Drugi dojechał Fabio Quartararo. Francuz wykorzystał walkę między Johannem Zarco a Jackiem Millerem i wyszarpał drugie miejsce. Trzeci dojechał wcześniej wspomniany Zarco. Zwycięzca pierwszego wyścigu, Enea Bastianini był dopiero jedenasty. 

– Co mogę powiedzieć? To nie był nasz weekend, walczyliśmy i mieliśmy problemy od samego początku. To był naprawdę groźny wypadek podczas rozgrzewki, być może jeden z największych, jakie miałem. Pojechałem do miejscowego szpitala i chociaż nie było żadnych poważnych problemów, zdecydowano, że nie powinienem się ścigać. Oczywiście bardzo żałuję, ale jest to najlepsza decyzja – powiedział po wszystkim Marc Marquez.

Powtórka z rozrywki 

Wydawało się, że pomimo tego bolesnego wypadku, nie doszło do nawrotu diplopii. Niestety podczas powrotu do Hiszpanii Marquez zaczął czuć dyskomfort związany ze wzrokiem. Motocyklista natychmiast udał się do okulisty, który potwierdził, że podwójne widzenie powróciło. Na szczęście uraz ten nie jest tak poważny, jak przed kilkoma miesiącami. Tak więc zawodnik Repsol Hondy ma szczęście, że jest teraz nieco dłuższa przerwa przed kolejnym Grand Prix, ponieważ bardzo prawdopodobne, że wyzdrowieje i wystartuje w Argentynie. 

– Wygląda na to, że przeżywam deja vu. Okulista potwierdził, że znów mam problem z podwójnym widzeniem. Na szczęście jest to mniej poważne, od tego, przez co przechodziłem pod koniec zeszłego roku. Jednak teraz nadszedł czas na odpoczynek i monitorowanie tego, jak sytuacja z moim wzrokiem będzie się rozwijać – komentuje Marquez.

Foto: Materiały prasowe serii  

Autor: Maksymilian Marciniak

Udostępnij

Translate »