Mundial wzmacnia „miłość” do korzeni. Nie tylko w Polsce

Anglik Callum Hudson-Odoi i Hiszpan Iñaki Williams mają szansę zagrać na mundialu w Katarze. Bynajmniej nie dlatego, że są w orbicie zainteresowań selekcjonerów Garetha Southgate’a i Luisa Enrique, lecz obaj przypomnieli sobie, że ich rodzice pochodzą z Ghany, która na przełomie listopada i grudnia będzie się mierzyć z Portugalią, Koreą Południową i Urugwajem.

Callum Hudson-Odoi to urodzony w Londynie wychowanek Chelsea. W 2019 roku zadebiutował w pierwszej reprezentacji Anglii. Wcześniej był powoływany i grał w każdej reprezentacji Synów Albionu od U-16 po U-21. W Chelsea zadebiutował w styczniu 2018 roku, mając ledwie skończone 17 lat. Miał wówczas status jednego z największych talentów i nadziei angielskiej piłki.

Rozwój brawurowo grającego skrzydłowego mocno spowolniły kontuzje. W listopadzie tego roku skończy 22 lata, ale nie można powiedzieć, że jest gwiazdą Premier League, ani nawet kluczową postacią Chelsea. Niemniej wciąż jest piłkarzem perspektywicznym, który mając 21 lat na karku ma 72 mecze na poziomie Premier League, 4 gole i 12 asyst.

Trzykrotny reprezentant Anglii (debiutował z Czechami, zagrał też z Czarnogórą i Kosowem) czuje, że nie jest dostatecznie blisko kadry Garetha Southgate’a. Turno mu się dziwić, skoro ostatni raz w reprezentacyjnej koszulce zagrał w listopadzie 2019 roku. Postanowił więc ostentacyjnie przyznać na łamach angielskich mediów, że jeśli reprezentacja Ghany, skąd pochodzą jego rodzice, zdoła zakwalifikować się na mundial w Katarze, to on rozważy możliwość zmiany reprezentacji. Od pewnego czasu pozwalają na to przepisy FIFA, pod warunkiem, że piłkarz zagrał w pierwszej reprezentacji danego kraju przed 21. roku życia. Hudson-Odoi spełnia ten warunek i choć początkowo jego słowa były traktowane jako wywarcie nacisku na Southgate’a, to wykonał kolejny krok – wszedł w posiadanie paszportu Ghany.

 

Federacja „Czarnych Gwiazd” pomogła przyspieszyć całą procedurę, dzięki czemu Hudson-Odoi może już legitymować się podwójnym obywatelstwem. Wystarczyło pojawić się w kraju przodków kilka razy podczas przerwy w rozgrywkach, polecieć tam na wakacje, zamiast kolejny raz wybierać się na Ibizę czy Zanzibar, spotkać z kilkoma celebrytami, gwiazdami muzyki i oczywiście pieczołowicie dokumentować wszystko na Instagramie. Jego debiut w kadrze Ghany spodziewany jest jeszcze przed tegorocznym mundialem.

Pierwszy reprezentant Ghany z Bilbao

Hudson-Odoi nie będzie pierwszym urodzonym w Europie reprezentantem tego kraju. Podobnie zrobili Kevin-Prince Boateng, którego brat – Jerome – jest reprezentantem Niemiec czy Quincy Owusu-Abeyie (niegdyś m.in. Arsenal czy Malaga), który był młodzieżowym reprezentantem Holandii, lecz później zrezygnował z kadry „Oranje” na rzecz pierwszej reprezentacji Ghany. Taką samą drogą podążyć zamierza obecnie Iñaki Williams.

Jego historia z jednej strony nie różni się od drogi, którą przechodzi właśnie Callum Hudson-Odoi. W pierwszej reprezentacji Hiszpanii zagrał raz, w 2016 roku w towarzyskim starciu przeciwko Bośni i Hercegowinie. Sęk w tym, że z urodzenia jest dumnym Baskiem, co jest kluczem do gry w barwach Athletic Bilbao. Przypomnijmy, że w jedynym obok FC Barcelona i Realu Madryt klubie nieprzerwanie grającym w hiszpańskiej ekstraklasie od czasów jej powstania, występować mogą wyłącznie Baskowie. Athletic Bilbao jest jedną z najważniejszych instytucji kształtujących baskijską świadomość narodową, kroczącą przez lata występów na boiskach Primera Division z maksymą:

„Z wychowankami i lokalnym wsparciem, nie potrzeba obcokrajowców.”

Teoretycznie wyjątków od tej reguły nie ma, ale Kraj Basków od wschodu graniczy z Francją, więc mimo bardzo konserwatywnej polityki klubu grywali tam reprezentanci Francji (np. Bixente Lizarazu), urodzony w Wenezueli, lecz spędzający całe życie w Kraju Basków Fernando Amorebieta, urodzony pod San Sebastian Bośniak Kenan Kodro (dziś węgierski Fehervar), a nawet reprezentant Rumunii Cristian Ganea, który jedyne co ma wspólnego z tą autonomią to fakt, że mieszkał w niej między 8. a 18. rokiem życia. W tym kontekście przypadek Williamsa, który mimo zaledwie 27-lat ma status klubowej legendy, nie będzie zbyt długo rozpamiętywany.

 

Nagły przypływ miłości do kraju przodków

W Polsce wyżej wymienione przykłady brzmią wybitnie znajomo. Awans na wielką imprezę, lub po prostu realna wizja zagrania w turnieju rangi mistrzostw świata czy mistrzostw Europy zawsze pozytywnie wpływała na „pamięć i przywiązanie” do kraju przodków. Tak było np. u Sebastiana Boenischa, Ludovia Obraniaka, Eugena Polańskiego, Adama Matuszczyka, Damiena Perquisa, a wcześniej nawet takiego asa jak Sebastian Tyrała. Trochę lepiej wygląda to w przypadku Matty’ego Casha, który starał się zrobić wszystko po cichu i chciał pomóc jeszcze w eliminacjach do katarskiego mundialu, ale nie łudźmy się – gdyby miał szansę zagrać w reprezentacji Anglii, zrobiłby to bez wahania.

Tu warto zadać kilka retorycznych pytań: dlaczego 27-letni Iñaki Williams dopiero teraz przypomniał sobie o swoim pochodzeniu i rozpoczął starania o paszport? Dlaczego nie pomógł w eliminacjach i nie garnął się, by pomóc np. w Pucharze Narodów Afryki? Hudson-Odoi postawił sprawę bezczelnie wręcz jasno: najpierw awans na MŚ, a potem mogę rozważyć grę na nich. ROZWAŻYĆ. Dziś w Polsce byłby zmieszany z błotem przez kibiców i opinię publiczną, ale najwyraźniej obecna Ghana jest na etapie, na jakim my byliśmy przed Euro 2012. Za kadencji Franciszka Smudy do kadry trafiał każdy zza zachodniej granicy, tylko przez wzgląd na to, że tam grał i tam się szkolił. Dobrze, że są to dla nas czasy słusznie minione.

Fot. Wiki Commons

Piotr Janas

Udostępnij

Translate »