Największe ograniczenie Rakowa. Bez stadionu ani rusz
Raków Częstochowa ma za sobą nie tylko najlepszy w historii sezon PKO Ekstraklasy, ale także historyczny występ w europejskich pucharach. Mimo ostatniego miejsca w tabeli i kiepskie wyniki w Lidze Europy, to sam awans do tych rozgrywek może być uznany za sukces, zwłaszcza ten finansowy. Gdzie sięga sufit „Medalików”. Niedaleko, bo kapitał znacznie ogranicza malutki stadion, żeby nie powiedzieć – „kurnik”.
Przychody Rakowa osiągają rekordy
„Medaliki” zakończyły sezon 2022/2023 historycznym sukcesem sportowym zdobywając pierwszy tytuł Mistrza Polski, niejako kończąc rozpoczętą 7 lat temu drogę na szczyt z trenerem Markiem Papszunem za sterami. Równolegle Raków rozwinął się także w obszarze finansów. Klub wygenerował przychody z podstawowej działalności w wysokości 60,5 mln zł poprawiając swój poprzedni, rekordowy sezon o 12,6 mln zł.
Osiągnięty budżet jest trzecim co do wysokości w lidze. Największe przychody stanowią środki z tytułu zintegrowanych praw mediowych i marketingowych, które wynoszą 32,3 mln zł. Dzięki zdobyciu mistrzostwa klub z pod Jasnej Góry otrzymał największą ilość z puli środków do podziału – 26,5 mln zł.
Wartość wpływów komercyjnych wyniosła 23,5 mln zł, z czego z umów sponsorskich i reklam Raków zainkasował 13,2 mln zł. Głównym sponsorem Rakowa pozostała firma X-KOM. Pozostałymi wpływami do kasy klubu z tego źródła były m.in. sprzedaż asortymentu klubowego 2,3 mln zł.
Znakomicie jest też w bieżącym sezonie. Klub z Częstochowy zgromadził około 9,64 miliona euro z różnych źródeł w Europie. To choćby kwalifikacyjne do Ligi Mistrzów (210 tys. euro), przejście do fazy play-off Ligi Mistrzów (5 mln euro), udział w Lidze Europy (3,63 mln euro), mecze w fazie grupowej Ligi Europy (630 tys. euro), opłata za losowanie grup (42 tys. euro) oraz współczynnik historyczny z ostatniej dekady (132 tys. euro).
Największym kłopotem jest stadion
Raków Częstochowa zanotował przychód na poziomie 63,08 mln zł w poprzednim sezonie. Wydał znacznie mniej na wynagrodzenia od reszty klubów – ok. 50-70 procent swojego budżetu.Teoretycznie, zdobycie jednego punktu w rozgrywkach ligowych kosztuje klub około 550 tys. złotych. Zarówno Widzew Łódź, jak i Raków Częstochowa wykazują bardzo wysoki procent zapełnienia stadionu (95%), co jest jednym z najwyższych wyników w całej Ekstraklasie.
Wszystkie te liczby mogą się podobać, ale prawda jest taka, że jeden z najmniejszych przychodów dla „Medalików” stanowią 4,7 mln złotych za organizację dnia meczowego. Mający duży stadion Lech Poznań i również grający w europejskich pucharach uzyskał ich 10-krotnie więcej.
– Częstochowa jest miastem przyjemnym. To słowo najbardziej pasuje mi do niego. Nie jest ani duże, ani małe. W ostatnim roku było dość mocno rozkopane przez wiele inwestycji drogowych, ale po ich zakończeniu będzie się tu żyć o wiele bardziej komfortowo. Oczywiście naszym jako klubu podstawowym celem związanym z miastem jest powstanie tutaj nowego stadionu. Mamy nadzieję, że za policzalny okres czasu on się ziści – mówi Piotr Obidziński w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Duży stadion bardzo powiększy wkład finansowy kibiców, wspierających drużynę. Statystycznie w poprzednim sezonie każdy z nich zostawił w klubie ok. 37 złotych. O ile więcej wynosiłyby zarobki częstochowian, gdyby dysponowali stadionem na kilkanaście tys. miejsc…
– Zakładając, że nawet pomimo braku zadaszenia i niskich temperatur prawie zawsze mieliśmy komplet na stadionie możemy przyjąć, że gdyby te warunki były bardziej komfortowe, a jakość sportowa nie byłaby gorsza, to średnia mogłaby oscylować nawet wokół kilkunasty tysięcy. Nasze europejskie boje w Sosnowcu też za każdym razem oglądał niemalże komplet publiczności. Z prostego rachunku wynika, że utracone korzyści idą w miliony w skali sezonu – dodaje Piotr Obidziński.
Jak przekonuje prezes, w Częstochowie dzień meczowy wychodzi na zero. Dochodzą do tego jeszcze straty wizerunkowe i koszty związane z logistyką. Każdy mecz w Sosnowcu wiąże się z dodatkowymi, znacznymi kosztami, których przy graniu w Częstochowie by nie było.
– Dochodzi do tego wydźwięk medialny: „co to za klub, co nie ma stadionu?”, a to zawsze utrudnia rozmowy ze sponsorami i biznesem oczekującym produktu premium – kończy rozmówca Mariusza Rajka.
"Stadion Rakowa to Wembley przy Luton"
No nie @wlodar85 - nie porównujmy klasycznego, dzielnicowego stadionu sprzed 100 lat do zajezdni tramwajowej :) pic.twitter.com/rP0U8sOoLX
— Ramirez🏆 (@CommonSensePL) May 28, 2023
Ze „kurnika” śmieją się inni kibice
Stadion Rakowa stał się przedmiotem żartów wielu fanów Ekstraklasy. Sympatycy nie potrafią zrozumieć, dlaczego mistrz Polski występuje na tak niewielkim obiekcie, który nie spełnia nawet standardów umożliwiających reprezentowanie kraju w europejskich pucharach. Niefortunnie jest też przedstawiany oczami kamer telewizyjnych. Przez kadr z Markiem Papszunem, za którym jedzie tramwaj linii 3, zaczęły się żarty, że Raków to klub „z zajezdni”.
– Przez ciebie, Matyjaszczyk szkodniku, mistrz Polski gra na kurniku – takiej treści transparent (pisownia oryginalna) ukazał się w poprzednim sezonie na ogrodzeniu trybuny dopingowej Rakowa podczas meczu z Lechem. Kibicom „Medalików” także nie podoba się sytuacja związana ze stadionem.
Oberwało się również „szatniom”, które miałyby wyglądać jak w szkołach podstawowych.
Ta szatnia Rakowa to jakiś żart.
Jak to w ogóle wygląda?
W szkole podstawowej na sali gimnastycznej mialem większą pic.twitter.com/OSfJvVAgcC
— Paweł Kotecki (@KoteckiPawel) May 14, 2023
Mistrz Polski powinien więc jak najszybciej zbudować obiekt mogący pomieścić co najmniej 12-18 tys. kibiców.
FOT: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa