Piłka nożna: Podsumowanie roku

Długi rok za nami. Choć mówi się tak co roku, to 2021 naprawdę dołożył wszelkich starań, by być lepszym od poprzednika (o co nie było szczególnie trudno). Od Lewandowskiego przegrywającego wyścig z Messim, poprzez arabskie konsorcjum w Newcastle, aż po wybryki angielskich chuliganów – wyselekcjonowaliśmy 20 wydarzeń, dzięki którym miniony rok zapisał się w historii futbolu.

Zaczynamy od COVIDa…

…bo jak na całym świecie, tak i w środowisku futbolowym nastała nowa rzeczywistość. 2020 był rokiem przetarcia, a 2021 to czas, w którym wszyscy zrozumieli, że za szybko się wirusa nie pozbędziemy. Stąd kształtowanie nowej normalności, obszerne procedury sanitarno-epidemiologiczne i dopisanie COVID-19 do listy kontuzji. Zwiększone liczby zmian, ściśnięte ale pełne terminarze, twarde wytyczne dotyczące kwarantanny – rok 2021 miał być tym, w którym choroba zostanie opanowana. I rzeczywiście, kibice posmakowali nieprzerwanych rozgrywek Ligi Mistrzów, niektórzy z trybun oglądali EURO (2020), a France Football nawet nie odwołało gali Ballon D’Or. Ale po kolei, bo wcale nie było kolorowo.

 

Super Liga, która nie wystartowała

Bez cienia wątpliwości najgłośniejsze wydarzenie ubiegłego roku. Europejska Super Liga, choć nigdy nawet nie zbliżyła się do wystartowania, na zawsze będzie wyryta w historii futbolu jako największy policzek sprzedany kibicom przez grono rozdających karty bogaczy. 12 wiodących w Europie klubów, pod przewodnictwem Florentino Pereza, zamierzało wywrócić nogami piłkarskie struktury, pokazać UEFA środkowego palca i zacząć rozdawać pieniądze między sobą. W rzeczywistości PR-owa katastrofa, zrównana z ziemią przez kibicowską rebelię. Pod naporem trybun projekt nie tylko upadł, ale stworzył pole do dyskusji i rewolucji w inną stronę – zwiększenia siły decyzyjnej kibiców.

Chelsea – od Lamparda do LM

Kiedy na początku 2021 roku pojawiały się plotki łączące rewelacyjnego snajpera Borussi Dortmund, Erlinga Brauta Haalanda z Chelsea, Norweg rzekomo uciął spekulacje, mówiąc, że nie chce trafić do klubu spoza „topu”. Bo takim właśnie była wówczas londyńska Chelsea. Autorski, nieco chaotyczny projekt Franka Lamparda, oparty na mieszance klubowych wychowanków i grubych milionów zainwestowanych w oknie transferowym, ocierał się maksymalnie o przeciętność. A rok „The Blues” zakończyli z nagrodą Najlepszej Drużyny Roku, przyznanej za triumf w Lidze Mistrzów. Co stało się po drodze? Thomas Tuchel. Niemiecki fachowiec po raz drugi w swojej karierze dotarł do finału LM, tym razem już kładąc dłonie na pucharze. Tym samym zacementował pozycję angielskiego futbolu jako obecnie najlepszego na świecie.

 

Lille zmusza PSG do najgłośniejszego okna transferowego w historii

Kiedy klub piłkarski ma budżet, możliwości i kadrę taką jak PSG, a do tego gra w lidze francuskiej, oczekuje się, że będzie ją wygrywał najdalej w styczniu. Tymczasem kiedy wspomniany wyżej Tuchel ustąpił miejsca w Paryżu Mauricio Pochettino, Argentyńczyk dołożył wszelkich starań, by w roku 2021 nie zabrakło emocji. Walkę bark w bark w Ligue 1 wygrało Lille ze znakomitym Burakiem Yilmazem w linii ofensywy. Paryżanie odpowiedzieli w swoim stylu, wycierając łzy plikiem banknotów. Chciałoby się powiedzieć, że ich poczynania na rynku transferowym stworzyły precedens, który będzie nie do powtórzenia, ale to samo mówiło się kiedy sprowadzali Neymara. W tej pięknej i romantycznej historii PSG nauczyło nas, że niemożliwe nie istnieje. Szczególnie kiedy prezydent klubu zasiada na wysokim stołku w UEFA.

 

Lionel Messi założył inne barwy

Jednym z nazwisk, które dopisano do listy kadrowej PSG, należy do Leo Messiego. Po 21 latach w Barcelonie, jako efekt finansowego fiaska, którego w Katalonii nie potrafili uratować nawet najbardziej kreatywni z księgowych, Lionel Messi opuścił klub. Nawet w momencie pisania tego akapitu, prawie pół roku od tamtych wydarzeń, wciąż trudno w to uwierzyć. PSG ogłosiło latem, obok m.in. Gianluigiego Donnarummy, Achrafa Hakimiego czy Sergio Ramosa, największy transfer w historii futbolu. Dla wielu, szczególnie tych złośliwych, wojaż Messiego stał się możliwością weryfikacji jego gry w innej lidze niż hiszpańska. Tymczasem 865 minut Leo na boiskach tzw. „ligi farmerów” zaowocowało… jedną bramką. Jedni dopatrują się końca pewnej ery, drudzy z cierpliwością czekają. A jedni i drudzy przy okazji nabijają się z PSG.

„Le cabaret” czy też nie, Złota Piłka należy się…

41 goli Polaka w sezonie Bundesligi. Bo fantazja, fantazja jest od tego… 10 lat temu takiego scenariusza nie wymyśliłby nikt, a tymczasem stał się faktem. Robert Lewandowski wyśrubował rekord i oddał najlepszy możliwy hołd zmarłemu w tym roku Gerdowi Mullerowi. Kosmiczne liczby, szafa pełna trofeów, poparcie największych napastników w historii mogło oznaczać tylko jedno – Robert Lewandowski wygrał Nagrodę Kibicowską TikToka. A także Złotego Buta, Napastnika Roku i kilka statuetek przyznawanych najlepszemu piłkarzowi na globie. Na Złotą Piłkę jednak nie wystarczyło – tę, za występy w barwach Barcelony i triumf w Copa America, przygarnął Lionel Messi. Lewandowskiemu pozostaje liczyć, że France Football rozważy retrospektywne głosowanie za rok 2020.

Najskuteczniejszy piłkarz w historii walczy o angielskie TOP4

O Cristiano Ronaldo można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest skromny. Sam Portugalczyk spuentował mijający rok pisząc na swoim Instagramie: „To nie był łatwy rok, pomimo moich 47 strzelonych bramek we wszystkich rozgrywkach”. Tak jest, tak właśnie napisał.

 

Ale trzeba mu przyznać, że nie miał łatwego roku. Najpierw kolejne już rozczarowanie z Juventusem, potem kiepskie Euro z Portugalią. Najbardziej pamiętnym wydarzeniem z udziałem CR7 był jednak jego transfer do Manchesteru United. Powrót po 12 latach na Old Trafford sprawił, że niejeden kibic uronił nostalgiczną łezkę. Sam Ronaldo z pewnością z trudem powstrzymywał się od płaczu, kiedy dotarło do niego, że nie wrócił do machiny Alexa Fergusona, tylko rozpadającego się drewnianego wozu Ole Gunnara Solskjaera. Bramki wciąż ładuje na zawołanie, ale trofea będzie jeździć oglądać w Madrycie.


Najlepszy dzień w historii futbolu na Euro (2020)

Dziwne to było Euro. I to nie tylko dlatego, że turniej rozgrywany w roku 2021 był sygnowany emblematem z rokiem 2020. Absurdalny pomysł grania na 12 różnych stadionach, premiując tym samym „gospodarzy” i obarczając pozostałych logistycznymi zagadkami, najprawdopodobniej już nigdy nie zostanie powtórzony. Mimo to, tegoroczne mistrzostwa Europy odkupiły znaczną część swoich win na boisku – 28 czerwca 2021 zostanie zapamiętany jako jeden z najlepszych dni w historii dyscypliny. Dwa fenomenalne spotkania (Hiszpanie pokonali Chorwatów 5:3, Francuzi po remisie 3:3 przegrali w karnych ze Szwajcarią) grad bramek, dwie dogrywki, góry emocji – tego dnia działo się wszystko. Ci, którzy z jakiegoś powodu odpuścili siedzenie przed telewizorem w ten dzień, przez kilka następnych dni musieli unikać czytania tytułów prasowych. Kto nie oglądał, ten gapa – taki był główny wydźwięk.

 

Cały świat nienawidzi Anglików

It’s coming to Rome! – tak szydzili ze słynnego hasła Anglików Włosi, po tym jak wywieźli trofeum z Wembley. Mimo że za organizacją Euro miała się kryć szczytna idea wspólnotowości i egalitaryzmu, trudno nie odnieść wrażenia, że jedna nacja skorzystała na tym bardziej od pozostałych. Anglicy rozegrali wszystkie, z wyjątkiem jednego meczu na własnej murawie, przy własnych kibicach (na finał, ze względów pandemicznych, nie wpuszczono Włochów). W międzyczasie na ulicach Londynu zapanował chaos, a kibice w imię sukcesu zaczęli roznosić w pył własne miasta. Gwizdanie podczas hymnów, oślepianie piłkarzy rywali, deptanie flag, szturmowanie bramek stadionowych – angielscy chuligani stanęli na wysokości zadania. W efekcie w finale Anglików wspierali wyłącznie Anglicy, a zjednoczony front kibiców pozostałych państw stał murem za Włochami.

 

Na półmetku pocieszmy się z Alanem Ruschelem

Kiedy w 2016 samolot LaMia Airlines Flight 2933 z całą kadrą brazylijskiego Chapecoense uderzył w ziemię, cały piłkarski świat zamarł. Z tamtej drużyny przeżyło tylko trzech, a jedynie Alan Ruschel nie odniósł na tyle mocnych obrażeń, by musieć przedwcześnie kończyć karierę. 5 lat później, jako kapitan drużyny poprowadził Chape do dwóch trofeów, w tym triumfu w brazylijskim Serie B. – Jestem ocalałym z Chapecoense, ale też mistrzem z Chapecoense! – mówił w wielkich emocjach Ruschel, wieńcząc jedną z piękniejszych historii ubiegłego roku.

Poległa Warszawa

Z Legią Warszawa w roku 2021 jest tak, że z jednej strony nadzwyczaj trudno wskazać przyczynę spektakularnego upadku stołecznego klubu, a z drugiej strony – gołym okiem widać, że wszystko tam jest nie tak. Pierwsza połowa roku – zgodnie z oczekiwaniami (a może nawet powyżej). Czesław Michniewicz dołożył do gabloty kolejne mistrzostwo, a latem przedstawił się szerszej publiczności w europejskich pucharach, najpierw eliminując Bodo/Glimt i Slavię Praga, potem wygrywając z Leicester. Potem wszystko się posypało. 13 na 18 przegranych meczów, bliskie spotkania piłkarzy z kibicami, rozpędzona karuzela trenerska, kuriozalne zaloty w kierunku Marka Papszuna… Tę historię każdy już zna. Ale upadek (czas pokaże czy chwilowy) Legii Warszawa jest bez cienia wątpliwości jednym z najbardziej widowiskowych w historii polskiej piłki.

 

Poległo Schalke

Podobne sceny oglądali niemieccy kibice (ze szczególną fascynacją ci z Dortmundu). Najpierw z Schalke wyleciał Christian Gross, ze średnią punktów 0,45 na mecz. Później pożaru, nawet z pomocą Klaasa-Jana Huntelaara nie był w stanie ugasić Dimitrios Grammozis, a już w kwietniu spadek groteskowo słabego Schalke stał się faktem. Kibice z Gelsenkirchen sięgnęli po polski system zarządzania kryzysowego i po feralnym meczy w Bielefeld, ganiali piłkarzy po stadionie wykrzykując niezbyt poetyckie hasła. Bundesliga ruszyła bez Schalke po raz pierwszy od 1988 roku.

Simon Kjaer – piłkarz roku Guardiana

W tym roku nagroda „Guardian Footballer of the Year”, dla piłkarza, który odznaczył się czymś wyjątkowym, trafiła do Simona Kjaera. Duńczyk stał się pierwszoplanową postacią kiedy na boisku zrobił coś, czego nigdy nie spodziewał się, że przyjdzie mu zrobić – pomógł uratować życie Christianowi Eriksenowi. Pokierował resztą drużyny, by otoczyć nieprzytomnego przyjaciela pierścieniem ochronnym, po czym uspokoił jego żonę. Choć nie taki miał cel, później Kjaer był już na ustach całego świata, co pośrednio wpłynęło także na postrzeganie jego wartości czysto sportowej. Mimo świetnego sezonu w Milanie i półfinału Euro, trudno odeprzeć wrażenie, że 18 miejsce na liście Złotej Piłki przyznano mu trochę na wyrost.

Symboliczny koniec „The Special One”

Człowiek sukces, artysta finałów, „The Special One”. Jeszcze kilka lat temu Jose Mourinho uchodził za specjalistę tak zaprawionego w boju, że sam mógłby wystawić siebie na boisko i wygrywać trofea. Tymczasem w 2021 dostał potencjalnie najmocniejszy policzek w swojej karierze. Prowadzony przez niego Tottenham był w kompletnej rozsypce, kibice domagali się jego głowy od dłuższego czasu – dla Mourinho nic nowego. Ale pocałunek śmierci od Daniela Levy’ego nastąpił w najmniej spodziewanym momencie – tuż przed finałem Carabao Cup, potencjalnie pierwszym trofeum Spurs od ponad dekady. Tottenham oczywiście finał przegrał, a Mourinho utrzymał imponującą passę finałową. A mimo to, przegrali wszyscy.

 

Niebo jest niebieskie, Unai Emery wygrywa w LE

Cztery zwycięstwa w rozgrywkach Ligi Europy… Unai Emery po raz kolejny potwierdził, że nie na darmo nazywa się „Mr Europa League”, prowadząc do złota Villarreal. W finale „Żółte Łodzie Podwodne” pokonały w konkursie rzutów karnych Manchester United, dorzucając kolejny kamyczek do ogródka Solskajera, który już kilka miesięcy później żegnał się z posadą.

 

Od dziecka kibicowałem Newcastle

Przejęcie Newcastle przez saudyjski fundusz inwestycyjny dobitnie pokazało, że w futbolu będzie coraz mniej romantycznych historii – liczyć będą się tylko ci z pełnymi kieszeniami. A robi się jeszcze smutniej, gdy się okazuje, że w imię pieniądza klub w największej lidze świata może zakupić głowa autorytarnego reżimu. Mimo to, kibice Srok wybiegli na ulice fetować pożegnanie z Mike’iem Ashleyem. Newcastle United jest obecnie, z olbrzymim marginesem, najbogatszym klubem na świecie. Co to oznacza – jeszcze nie wiemy.

Paulo Sousa – persona non grata w Polsce

Przez kilka najbliższych lat, samo wypowiedzenie imienia Paulo Sousy w Polsce będzie skutkowało co najmniej krzywymi spojrzeniami. Kiedy w styczniu Zbigniew Boniek ściął głowę Jerzego Brzęczka, a w jego miejsce zatrudnił Portugalczyka niewielu się spodziewało, że nie minie rok, a „fachowiec zza granicy” zmieni się w „siwego bajeranta”. Najpierw kiepski występ na Euro, z kompromitacją w meczu otwarcia. Potem seria nieprzekonujących wyników, ale z dużą nadzieją na poprawę. Bombę Sousa spuścił jednak tuż po wigilii, kiedy to porozumiał się z brazylijskim Flamengo i wyrzucił z szafy dresy w polskich barwach. Co nim kierowało, możemy się jedynie domyślać. Sousa jest jednak dla PZPN-u zamkniętym rozdziałem – obecnie Cezary Kulesza pracuje nad nowym pomysłem na marcowe baraże.

Trenuj chłopie i nie udzielaj wywiadów!

W konkursie na największą głupotę roku, swoją bardzo późną, ale nadzwyczaj mocną kandydaturę zgłosił Romelu Lukaku. Belg, kilka miesięcy po rekordowym transferze do Chelsea (115 milionów euro), zapragnął wrócić do Interu Mediolan. Samodzielnie zorganizował głośny wywiad z telewizją Sky, w którym robił maślane oczka w kierunku Mediolanu (niejako ignorując warunki, w jakich stamtąd odszedł), kompletnie oszałamiając wszystkich w Londynie. A i na tym nie poprzestał, dodając, że największymi klubami świata są Real, Barcelona i Bayern, w których także chciałby zagrać. Thomas Tuchel dał „złotoustemu” krótką, acz dosadną poradę: – Trening, trening, mecz. Trening, mecz, trening, sen, dobry posiłek, trening, mecz, sen, dobry posiłek, sen, trening i nie udzielaj wywiadów.

 

Xavi ratuje tonącą łajbę

Jedną z osób, którym zaświeciły się oczy po wypowiedzi Lukaku, na pewno był Xavi. Legendarny pomocnik zdaje się być jedyną osobą poza Belgiem, która z całym przekonaniem wierzy w to, że Barcelona wciąż jest klubem z topu. Kuriozalny rok, z roszadami na stanowiskach dyrektorskich po drodze, obnażył wszystko, co na Camp Nou jest nie tak. A było tego tak wiele, że zakończyło się pożegnaniem nawet z Leo Messim. Sygnałem odrodzenia klubu miało być podarcie kontraktu Ronalda Koemana i zatrudnienie Xaviego. Hiszpan, idąc w ślady Guardioli, zaczął budować od podstaw, opierając swój projekt na katalońskiej młodzieży. Ale jak to z takimi iście FM-owymi projektami bywa, na efekty podobno trzeba będzie poczekać. Bo w tej chwili Barcelona szykuje się do rywalizacji w Lidze Europy, po raz pierwszy od prawie dwóch dekad.

…i kończymy COVIDem

Tak jak zaczęliśmy, tak kończymy. Niestety, czy tego chcemy czy nie, COVID pozostaje pierwszoplanową postacią i konia z rzędem temu, który przewidzi co wirus szykuje na 2022. Rok zakończyliśmy przykrymi przepychankami, głównie w Premier League, dotyczącymi szczepionek. Jurgen Klopp i inni szkoleniowcy zadeklarowali, że nie będą dokonywać transferów piłkarzy bez certyfikatu, których na wyspach jest zatrważająco wielu. Cytując puentujący rok wpis Messiego (ironicznie, obecnie zarażonego) na Instagramie: „Mogę jedynie podziękować za wszystko co przeżyłem w 2021. Tym bardziej, że wiele osób miało trudny czas przez tego gó*nianego wirusa, który nie chce się skończyć”.

autor rafał hydzik

Udostępnij

Translate »