Polska szermierka kobiecą szpadą stoi. Będą medale w Paryżu?

Drużyna polskich szpadzistek zajęła dziewiąte miejsce w 89. Plebiscycie Przeglądu Sportowego na Najlepszego Sportowca Polski. Ewa Trzebińska, Renata Knapik-Miazga, Martyna Swatowska-Wenglarczyk i Magdalena Pawłowska to drużynowe mistrzynie świata z 2023. Złoty medal to dobry prognostyk przed igrzyskami w Paryżu, ale też niejedyny sukces polskiej szermierki w 2023 roku.

– Wyróżnienie „Przeglądu Sportowego” nie było dla mnie celem, ale na pewno jest miłym zaskoczeniem, tym bardziej że w poprzednich latach zdobywałyśmy również medale mistrzostw świata i nawet nie otrzymywałyśmy nominacji – przyznała Renata Knapik-Miazga, pięciokrotna indywidualna mistrzyni Polski, medalistka mistrzostw świata i Europy, uczestniczka igrzysk w Tokio, zwyciężczyni Pucharu Świata. 

– Dla mnie to była niesamowita radość móc zobaczyć dziewczyny na scenie podczas gali mistrzów sportu. Cieszę się z ich sukcesu, ale też myślę, że to dobry czas dla promocji naszej dyscypliny – mówi Danuta Dmowska-Andrzejuk, była minister sportu, indywidualna mistrzyni świata w szpadzie z roku 2005.

– Myślę, że nie przesadzę jeśli powiem, że pod względem wyników oraz kształcenia zawodniczek szpada kobiet w Polsce przypomina mi siatkówkę mężczyzn. Kiedy byłam małą dziewczynką, mistrzynią świata w naszej broni została Joanna Jakimiuk, z którą później miałam okazję być w kadrze, podpatrywać, uczyć się od niej. W 2005 sama powtórzyłam jej wynik, a zawodniczki takie jak Ewa Nalip, Reneta Knapik czy inne mogły trenować ze mną. Dziś mamy następne pokolenie wspaniałych szpadzistek, a kolejne już depczą im po piętach, bo warto podkreślić, że młodsze koleżanki naszych mistrzyń w 2023 roku wywalczyły medale mistrzostw świata i Europy juniorek – dodaje Danuta Dmowska-Andrzejuk. 

Choć kwalifikacje olimpijskie w szermierce oficjalnie kończą się z ostatnim dniem marca, polskie szpadzistki są już pewne tego, że pojadą do Paryża. To, w jakim składzie nasza drużyna walczyć będzie o upragniony olimpijski medal, będzie decydować się również w najbliższych miesiącach. 

– To, że dziewczyny zdobyły medal w takim składzie, wcale nie oznacza, że wszystkie pojadą do Paryża. Kandydatek jest znacznie więcej, co jest kolejnym dowodem na bardzo wysoki poziom polskiej, kobiecej szpady – przyznaje Dmowska-Andrzejuk. Czy to oznacza, że przed naszymi zawodniczkami bardzo trudny czas? 

– Przyznam szczerze, że dla mnie trudny czas jest wtedy, kiedy mam kontuzję i nie mogę trenować lub kiedy nie mam celu. Mierzyłam się już z takim sytuacjami. Pierwszy raz wtedy kiedy w wieku 14 lat usłyszałam, że mam w prawej ręce przetoki tętniczo-żylne i nie mogę walczyć tą ręką. Wzięłam więc szpadę do lewej i właściwie zaczęłam wszystko od początku. Kryzys miałam również po igrzyskach w Tokio. Wszyscy stawiali nas wtedy w roli murowanych faworytek do medalu. Przegrałyśmy pierwszy mecz, zajęłyśmy szóste miejsce. Trudno mi było sobie z tym poradzić i znaleźć cel. Sytuacja, w jakiej jesteśmy obecnie, jest idealna. Możemy rywalizować i wiemy, o co walczymy. Owszem stres jest ogromny, ale on powinien nas napędzać i trzeba umieć sobie z nim radzić. Bo ten, który dopada nas kiedy staje się na planszy olimpijskiej, jest o wiele większy – opowiada Renata Knapik-Miazga.

Biletów do Paryża może być więcej

– Szpada kobiet to rzeczywiście od lat nasza sztandarowa broń, w której odnosimy największe sukcesy – przyznaje Adam Konopka – wiceprezes Polskiego Związku Szermierczego. 

– Jestem zawsze bardzo ostrożny w szacowaniu szans wyjazdu na igrzyska czy osiągnięciu sukcesu, ale matematyka pokazuje, że nasze szpadzistki mają 99% szans na kwalifikację olimpijską. Właściwie cud musiałby się wydarzyć, żeby do Paryża nie pojechały. Olimpijską przepustkę ma już również Julia Walczyk-Klimaszyk. Niesamowicie utalentowana florecistka na pewno zawalczy w turnieju indywidualnym – dodaje.

– O tym, czy uda nam się zakwalifikować drużynę zadecydują najbliższe Puchary Świata. Podobnie zresztą jest u florecistów. Gdyby kwalifikacje zakończyły się dziś, nasi panowie pojechaliby do Paryża. Przed nami jednak jeszcze dwa turnieje drużynowe, które o wszystkim zdecydują – mówi Konopka.

Bez szans na awans do turnieju drużynowego są szpadziści, szabliści i szablistki. – W tych broniach będziemy mogli wysłać po jednym zawodniku na turniej ostatniej szansy, potocznie zwany „dobijakiem” – tłumaczy Konopka. 

– Kwalifikacje do igrzysk w szermierce są bardzo skomplikowane. W każdej broni wystąpić może zaledwie osiem drużyn z całego świata. Do turnieju indywidualnego kwalifikuje się 24 zawodników lub zawodniczek, którzy walczyć będą w zespołach (po 3 osoby z każdej drużyny), sześć osób z rankingu indywidualnego (po wykreśleniu z niego tych krajów, które mają kwalifikacje drużynowe). Dwa miejsca ma Europa, dwa Azja i Oceania, po jednym Afryka i obie Ameryki. Po jednym miejscu przypada na poszczególne strefy we wspominanym „dobijaku”. W turnieju ostatniej szansy wystartować mogą tylko szermierze z państw, które nie mają żadnej kwalifikacji w danej broni. Nic więc dziwnego, że w naszym sporcie mówi się, że na igrzyska trudniej jest się zakwalifikować niż później zdobyć na nich medal – tłumaczy Konopka. 

– W naszym przypadku osoby, które jadą do Paryża, mają spore szanse na to, żeby rzeczywiście na podium stanąć – dodaje.

Choć w tym roku wszyscy żyją igrzyskami i rywalizacją seniorów, to jednak nie można zapominać o tym, że w szermierce w większości broni mamy niesamowicie uzdolnioną młodzież. 

– W minionym roku nasi zawodnicy zdobywali medale mistrzostw Europy młodzieżowców, mistrzostw świata juniorów i kadetów oraz mistrzostw Europy juniorów i kadetów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że od bycia mistrzynią świata juniorów do zdobycia medalu olimpijskiego jest długa droga, ale te sukcesy pokazują, że mamy bardzo zdolnych szermierzy i wspaniałych trenerów – dodaje Adam Konopka.

  
O sponsorów wciąż trudno

Choć 2023 rok dla polskiej szermierki był bardzo udany, wciąż trudno jest o pozyskanie sponsorów dla tej pięknej, klasycznej, ale też niszowej i niemedialnej w naszym kraju dyscyplinie. 

– Jesteśmy świadomi tego, że bez pieniędzy z budżetu państwa, środków ministerialnych nie bylibyśmy w stanie sobie poradzić – przyznaje wiceprezes PZSzerm. 

– W szermierce nikt nie zarobi tyle, co piłkarze, Iga Świątek czy Robert Lewandowski, ale wszyscy są tego świadomi i nikt się na to nie obraża. Sporym wsparciem jest dla nas to, że zawodnicy otrzymują etaty wojskowe i nie muszą martwić się o swój byt. Niestety nie jesteśmy ich w stanie zapewnić wszystkim, dlatego też sporo zawodników kończy kariery przedwcześnie – dodaje. 

Jak mówi Adam Konopka, szermierka nie jest popularna w Polsce i nie uda się w tej dyscyplinie zorganizować biletowanego wydarzenia na 60 tys. osób na stadionie. Trzeba szukać innych dróg promocji. Jakiś czas temu Polski Związek Szermierczy zainwestował w relacje live na swojej stronie www. To też światowa tendencja w tej dyscyplinie. Śledzić więc można transmisje zarówno z Pucharów Świata, Pucharów Polski, mistrzostw Polski czy turniejów towarzyskich nawet dzieci i młodzieży. 

– Transmisje cieszą się popularnością. Podczas pierwszej relacji live mieliśmy zarejestrowanych nawet 11 tys. odbiorców. Mam nadzieję, że wyniki naszych zawodników w końcu bardziej zaczną się przekuwać na wsparcie sponsorów i zainteresowanie szermierką, która rozwija się przecież na całym świecie. To sport, który nie wymaga budowania drogich obiektów, wystarczy zwykła hala sportowa. Sprzęt indywidualny może nie jest tani, ale z drugiej strony w porównaniu z kolarstwem, wioślarstwem czy kajakarstwem ceny są przystępne. To również dyscyplina, która rozwija fizycznie, a także nie przeszkadza w studiach, dlatego też wielu naszych zawodników stawia na karierę dwutorową, co w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne i popularne – kończy Adam Konopka.

AS

Fot. Archiwum PZSzerm

Udostępnij

Translate »