„Pozytywny test dopingowy to najlepsze co mnie spotkało”

– Pozytywny test na obecność dopingu to najlepsza rzecz, jaka mi się w życiu przydarzyła – przyznaje po latach Geneviève Jeanson, w kolejnej próbie wyzwolenia spod samosądów i bezczelnych domniemań. Historia kanadyjskiej kolarki to wyciskacz łez, owszem, ale i kompilacja niezwykle wartościowych morałów.

Kristy Scrymgeour zakończyła swoją przygodę z kolarstwem w 2001 roku i od razu chwyciła za pióro. Angaż znalazła w świeżym, choć aspirującym medium trudniącym się opisywaniem cyklingu.

Geneviève miała wówczas 22 lata i była na samym czubku świata, przynajmniej tego kanadyjskiego. A co istotne w blasku fleszy to to, że za migawką stoją dziennikarze. Nie mogła się od nich opędzić – udzielała wywiadu za wywiadem, za każdym razem mniej lub bardziej łopatologicznie tłumacząc tajemnicę swojego sukcesu albo gdzie widzi siebie za 5 lat.

Zwyczajnie umiała w tę grę – jak każdy zawodowy sportowiec wiedziała doskonale jakimi rzucać porcjami mięsa, by pismak był syty. Dlatego też, gdy spotkała się z Kristy i jej dyktafonem, zaproponowała by w ich rozmowie nie padło choć słowo o kolarstwie.

Ciekawość (do pary z przyrządzonymi na wywiad notatkami) dziennikarki wzięły górę, więc sprawnie przekierowała rozmowę w tym kierunku, którego oczekiwała. Geneviève odsłoniła swoje początki na rowerze, ogrzała się w blasku dotychczasowych sukcesów i przyznała, że w napiętym harmonogramie nie znajduje czasu na miłość. Wywiad jakich wiele.

Tuż przed wyłączeniem dyktafonu, zastrzegła sobie jednak, że chce by tekst Kristy zamknął się konkretnym zdaniem, które – z dzisiejszej perspektywy – okazuje się być szczególnie tragiczne:

– Chciałabym jeszcze podziękować André. Jesteśmy drużyną wewnątrz drużyny i należą mu się za to podziękowania – zaznaczyła, kilkakrotnie upewniając się, że się nagrało.

Nienawidziłam wszystkiego

W chwili udzielania tego wywiadu, Geneviève Jeanson była ofiarą regularnej przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej. Co gorsza, w wieku 16 lat wierzyła, że nie ma innej drogi. Że to zupełnie normalne.

– Mówił mi, że zawodowy sport jest jak dżungla, że tylko najsilniejsi przetrwają. Ja naprawdę wierzyłam, że przemoc psychiczna jest mi potrzebna – tłumaczy po latach.

Ale siedziała cicho, w wyhodowanej przez siebie skorupie obojętności i znieczulicy. Wewnątrz jednak każdego dnia drżała z przerażenia, a z każdym udzielanym wywiadem we własnej głowie słyszała krzyk rozpaczy i bezsilności. Nie, nie krzyk. Przeszywający wrzask.

Nie wolno jej było powiedzieć, co się dzieje na treningach. Nie wolno jej było powiedzieć, że przyjmuje substancje, których nie zna. Trener szantażował ją wyznaniami miłości, groził samobójstwem. Miał ją w klinczu.

– Nienawidziłam wszystkiego. Nienawidziłam tego, że to robię. Nienawidziłam tego, że nie umiem się z tego wydostać – wspomina.

André Aubut oraz lekarz Maurice Duquette zostali w 2009 permanentnie zawieszeni przez kanadyjską komisję ds. etyki w sporcie. Przez sześć lat faszerowali swoją podopieczną erytropoetyną, co wyszło na jaw dopiero w 2005 roku, skutkując 10-letnim zawieszeniem młodej Kanadyjki.

– Pozytywny test na obecność dopingu to najlepsza rzecz, jaka mi się w życiu przydarzyła. W końcu, po latach, otworzyły się drzwi do ucieczki – opowiada niemal dwie dekady później Jeanson. Mając 22 lata rozważała sprokurowanie własnego wypadku na rowerze. Tymczasem, dopiero gdy przed światem obnażono ją jako oszustkę, pierwszy raz doznała namiastkę ulgi.

Wyjście z więzienia

– To koniec. Nie chcę mieć już nic wspólnego z kolarstwem – oświadczyła, gdy zapadła klamka w sprawie jej zawieszenia (kilkakrotnie składała apelacje, chcąc oczyścić swoje imię). Każdy jej kolejny krok był już w pełni własnowolny, kierowany nadzieją, że jeszcze uda jej się odnaleźć w życiu namiastkę spokoju.

Po kilkunastu latach terapii, zebrała odwagę, by zabrać głos w ważnych dla siebie sprawach. Jest mentorką dla młodych kolarek, jednocześnie spełniając się na polu akademickim. Kanadyjka walczy o prawa sportowców do wiedzy, skądinąd podstawowej – walczy o to, by edukować w zakresie tego jakie zachowania są dopuszczalne, a jakie nie.

Oto puenta jej listu otwartego do Międzynardowej Unii Kolarskiej

„Zajęło mi 7 lat, by ponownie dotknąć rower po tym jak zostałam zawieszona i zdecydowałam się na zakończenie przygody z kolarstwem. Nigdy się już nie dowiem, w którą stronę poszłoby moje życie, gdybym miała zdrową karierę. Wciąż mam o to żal. Uwierzycie, że potrzebny był oblany test na obecność erytropoetyny i 10-letnie zawieszenie, by uratować mi życie? To zawieszenie wyzwoliło mnie z więzienia mojego oprawcy. Nie pozwólmy, aby to się stało innym zawodnikom”.

_________

https://superbet.pl/rejestracja?bonus=THESPORT

Podobają Ci się nasze teksty? Wesprzyj nas na BuyCoffee! To dzięki Wam treści na TheSport.pl nadal mogą być ogólnodostępne. Dziękujemy za regularne odwiedzanie naszego portalu!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Fot. Twitter

Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »