Radosław Bielecki: Hubi Cup musi być wyjątkowe, bo firmuje je Hubert Hurkacz

W tegorocznej edycji turnieju tenisowego dla dzieci do lat 12 Hubi Cup wzięła udział rekordowa liczba dzieci, a zgłoszeń było zdecydowanie więcej. O tym dlaczego turniej cieszy się takim zainteresowanie opowiada jego organizator Radosław Bielecki.

Aleksandra Szumska: III edycja turnieju Hubi Cup była rekordowa pod względem frekwencji. W turnieju zagrało 96 osób, ale chętnych było dużo więcej. To chyba dla was jako organizatorów dobry znak?

Radosław Bielecki: Zdecydowanie. Patrząc na to, jakim zainteresowaniem turniej cieszył w poprzednim roku, tym razem zwiększyliśmy drabinkę do 96 osób. Zagrało więc 48 dziewczynek i 48 chłopców. Chętnych było jednak dużo więcej, bo w sumie mieliśmy 180 zgłoszeń. Już myślimy o przyszłej edycji i o tym, żeby zrobić pełną drabinkę czyli po 64 zawodników i zawodniczek. Bardzo nas cieszy to duże zainteresowanie, bo to oznacza, że to co robimy, się podoba. Bardzo staramy się, żeby dzieci czuły się u nas jak na zawodowych turniejach, dbamy o każdy szczegół. Organizujemy również zajęcia dla rodziców.

Jakiego rodzaju zajęcia?

W tym roku mieliśmy warsztaty z psychologiem, były rozmowy z byłymi zawodnikami, wykłady fizjoterapeutów, warsztaty o tym jak planować kariery naszych dzieci, jak regenerować je po wysiłku. Prowadzone były również zajęcia yogi na trawie. To pokazuje, że nie tylko opiekujemy się dziećmi, ale również chcemy edukować rodziców, żeby łatwiej było im wejść w zawodowy sport.

Krzysztof Hurkacz – tata Huberta – który również angażuje się w organizację Hubi Cup, wspominał, że kiedy jego syn był mały, startował w wielu zawodach, ale żadne z nich nie miały oprawy jak należy. U was to wszystko jest.

Mamy świadomość tego, jak wyglądają turnieje w całym kraju i chcieliśmy stworzyć zupełnie nową jakość. Nasze zawody muszą być wyjątkowe, bo firmuje je swoim nazwiskiem sam Hubert Hurkacz. To zobowiązuje. Druga sprawa – uważam, że tym małym dzieciom należy się oprawa godna Wielkiego Szlema. Dzięki temu, co dla nich robimy, przyjeżdżając do Wrocławia, przeżywają emocje, które zostają w nich na lata. Kto wie, być może ten turniej będzie dla niektórych z nich przepustką do wielkiego świata tenisa.

Czytaj także: Historyczny spadek oglądalności otwarcia finałów NBA 2025. Znamy przyczynę

U nas każde dziecko na prezentacji uczestników przedstawiane jest z imienia i nazwiska, każde dziecko jest ważne. Może będę nieskromny, ale wiemy, że nasz turniej jest najlepszy w tej kategorii wiekowej w Polsce, a może także poza naszym krajem. Odbieramy wiele gratulacji od rodziców, przedstawicieli klubów. Tegoroczna edycja była wyjątkowa, bo odwiedził nas sam Hubert Hurkacz. Możliwość spotkania z nim była niezwykłym przeżyciem nie tylko dla dzieci, ale i rodziców. Fakt, że nie zostawił żadnego dziecka bez autografu i cierpliwie rozdawał je przez 1,5 godziny też świadczy o jego zaangażowaniu w to, co robimy.

Nagrody dla zwycięzców turnieju również są imponujące.

Nagrody rzeczowe to oczywiście wartość dodana. Ale najważniejsze jest to, że finaliści mają możliwość wjazdu na turniej, w którym gra Hubert Hurkacz. Mają możliwość spotkania się z naszym mistrzem, zjedzenia z nim kolacji. Uczestniczą w treningach, wchodzą za kulisy. To jest coś, czego nie zapomną na bardzo, bardzo długo.

A dlaczego zdecydowaliście się na organizacje zawodów do lat 12, a nie np. w starszej kategorii wiekowej?

Bo z mojego punktu widzenia najmłodsi adepci tenisa są najwdzięczniejszymi odbiorcami. Cieszę się, że możemy zrobić coś dla nich, żeby pogłębić ich pasję. Żeby zmotywować do dalszej ciężkiej pracy i do tego, żeby zostali w sporcie. 

Świetna oprawa, nagrody, atrakcje zarówno dla dzieci i rodziców. Hubi Cup robie wrażenie, ale z pewnością organizacja na tym poziomie wymaga sporo nakładów finansowych, a w sporcie dzieci i młodzieży wcale nie jest łatwo o sponsorów. Jak w tej kwestii jest w waszym przypadku?

Mamy łatwiej, bo jest z nami Hubert Hurkacz. Nazwisko Hurkacz otwiera drzwi, dzięki czemu dużo więcej partnerów chce z nami współpracować. Nie jest to jednak aż tak łatwo, jakby mogło się wydawać. Musimy sporo się napracować, żeby przekonać do naszej inicjatywy kogoś, kto zgodził się nas wysłuchać. Wiem natomiast, że wszyscy partnerzy, którzy nam zaufali, są bardzo zadowoleni. Cieszę się też, że moja idea klubowa i organizacyjna popularyzacji tenisa i ogólnie sportu, spotkała się z ideą Huberta i jego rodziny, dzięki czemu razem możemy tworzyć coś naprawdę wyjątkowego. A tak jak wspomniałem, nasi partnerzy to doceniają.

Wspomniał pan o popularyzacji tenisa i sportu wśród najmłodszych. Jakiś czas temu słyszałam pana wypowiedź o tym, że tenis wciąż w Polsce uważany jest za sport elitarny, a grać mogą tylko dzieci bogatszych rodziców. Pan chce pokazywać, że może być inaczej?

Tak. Tenis jako rekreacja wcale nie kosztuje tak dużo. Zajęcia grupowe dwa razy w tygodniu to koszty do udźwignięcia dla przeciętnej rodziny. Problemem jest natomiast to, że w Polsce nie mamy rozwiązań systemowych, które pozwoliłyby na selekcję najlepszych zawodników. Dlatego rzeczywiście wspomniałem o tym, że najczęściej w zawodowym tenisie zostają osoby, których rodziców na to stać. Już w najmłodszym wieku, żeby się rozwijać, trzeba trenować codziennie, a przecież wynajęcie kortów i trenera sporo kosztuje. Do tego doliczyć trzeba fizjoterapeutę, wyjazdy na turnieje.

W pewnym momencie dla wielu koszty zaczynają być barierą nie do przeskoczenia. Mimo to, starając się upowszechniać tenisa uświadamiamy, że na poziomie amatorskim grać może każdy, a tenis to świetna aktywność na świeżym powietrzu. Zachęcamy wszystkich do uprawiania tej dyscypliny, wierząc, że kiedyś pojawią się rozwiązania systemowe, które sprawią, że tenis stanie się sportem powszechnym, a wyławianie tzw. „perełek” stanie się dużo prostsze.

Pomóc ma w tym również fundacja Ten Team?

Tak. Wspiera ona młodych zawodników. W ramach fundacji działa klub Come-on Tenis Club Wrocław, w którym trenuje już ponad 70 zawodników. Staramy się szukać możliwości dofinansowań, piszemy projekty, rozliczamy je. Idzie nam coraz lepiej. Z jednej strony zajmujemy się upowszechnianiem tenisa, z drugiej tenisem zawodowym dzieci i młodzieży. Budujemy profesjonalny klub, który będzie pomagał zawodnikom, ale także ich rodzicom. Dzięki temu odbudowujemy pozycję Wrocławia w polskim tenisie, bo tradycje tenisowe w stolicy Dolnego Śląska mamy spore. W tej chwili nasz klub jest już na trzecim miejscu w kraju we współzawodnictwie dzieci i młodzieży. 

Jakiś czas temu Dolnośląski Urząd Marszałkowski ogłosił projekt budowy Parków Tenisowych. Gminy, które zdecydują się wybudować korty na swoim terenie, będą mogły liczyć na dofinansowanie. Myśli pan, że to będzie ważny krok w upowszechnianiu tenisa i z dolnośląskiego pomysłu skorzysta cała Polska?

Oczywiście. Jako fundacja i klub bierzemy czynny udział w tworzeniu tego projektu. Wiele rozwiązań konsultowanych było z naszymi trenerami. Namówiliśmy również Huberta Hurkacza do tego, żeby był twarzą tego pomysłu. Naszym zadaniem będzie również szkolenie instruktorów, którzy będą prowadzić zajęcia na nowopowstałych obiektach. Z tego co wiem, to do pierwszej edycji projektu aplikowało 29 dolnośląskich gmin. Siedem z nich już przygotowuje się do budowy kortów. Projekt na razie jest pilotażowy i dotyczy tylko Dolnego Śląska. Mam jednak nadzieję, że przerodzi się w ogólnopolską inicjatywę, z której skorzysta wiele klubów.

fot. archiwum organizatorów

Udostępnij

Translate »