Kubica: Motorsport nie kończy się na F1

Motorsport w Polsce zdecydowanie się rozwija – mamy grupę utalentowanych młodych kierowców, ale czy na horyzoncie widać już następcę Roberta Kubicy? Między innymi o tym rozmawiamy z jedynym Polakiem, który startował w Formule 1. Kubica w rozmowie z TheSport.pl tłumaczy, jak wielkim boostem dla polskiego motorsportu byłby tor, na którym można byłoby organizować zawody królowej motosportu, podkreślając jednak, że ten wcale nie kończy się na F1. Infrastruktura, szkolenie, wsparcie młodych kierowców – jak wygląda stan polskiego motorsportu?

Damian Filipowski: Ostatni weekend wyścigowy WEC otworzył drugą część sezonu. O co walczy Prema Orlen Team? Różnice między poszczególnymi ekipami nie są duże.

Robert Kubica: Tak naprawdę w połowie rywalizacji we Włoszech liderowaliśmy nie tylko w wyścigu, ale też w całych mistrzostwach. A skończyło się tak, że wyjeżdżamy z Monzy na czwartym miejscu i straciliśmy cenne punkty do liderów, którzy do momentu neutralizacji byli na 10-11 miejscu i tak naprawdę znajdowali się poza grą. To pokazuje, że w wyścigach długodystansowych wszystko może się wydarzyć. Mieliśmy sporo pecha we Włoszech i sporo pecha w Sebring, gdzie miała miejsce podobna sytuacja z czerwoną flagą. 

Zostały dwa wyścigi, z pewnością nie będzie łatwo nadrobić tę stratę, ale musimy się skoncentrować i robić swoje. Może następnym razem będziemy mieli trochę więcej szczęścia. Jeżeli chodzi o pozytywy, to poza Spa, która była dla nas dosyć skomplikowana, mamy mocny skład, trzymamy dobre tempo, liczymy się w rywalizacji i jesteśmy w stanie walczyć o czołowe lokaty, W czterech wyścigach poszło nam dobrze, a w dwóch do połowy rywalizacji walczyliśmy o minimum drugie miejsce lub wygraną. Zarówno na Monzie, jak i w Sebring liderowaliśmy w momencie przerwania rywalizacji, ale niestety takie są wyścigi.

Celem pozostaje zwycięstwo w klasyfikacji generalnej?

Cel nigdy nie był określony. Umówmy się, najważniejszym wyścigiem jest Le Mans i to on pozwolił nam podskoczyć w klasyfikacji. Celem zawsze jest wykorzystanie każdego weekendu i zebranie jak największej ilości punktów. Jak to będzie wyglądać na koniec sezonu – zobaczymy.

Jeżeli mówimy o celach i rozwoju, obserwując z boku to jak rozwijają się młodzi zawodnicy i jak są świadomi pewnych rzeczy, nie mogę nie zapytać o potencjalnych następców Roberta Kubicy. Kiedy słyszymy takie nazwiska jak Szymon Ładniak, Mateusz Kaprzyk czy Tymek Kucharczyk, to możemy stwierdzić, że jest nadzieja?

Trudne pytanie. Z pewnością mamy młodych utalentowanych kierowców, kilka takich nazwisk jest. Nie ujmując niektórym talentu, droga do Formuły 1 jest jednak skomplikowana. Talent to nie wszystko. Trzeba być pracowitym, momentami trzeba widzieć tylko jeden cel, ale tym celem wcale nie powinna być Formuła 1.

Rozmawiałem ostatnio z Mateuszem Kaprzykiem i Szymonem Ładniakiem, czyli odpowiednio kierowcami serii ELMS i TCR Germany i oni jako swoich celów nie podają Formuły 1, a wyścigi długodystansowe. To pokazuje pewną świadomość, aby nie patrzeć ślepo w tym kierunku, gdzie skupia się największa uwaga, tylko stawiać na świadomy rozwój i podążanie za konkretnymi celami. Pan, żeby się rozwijać, musiał wyjeżdżać z Polski i szukać możliwości trenowania na lepszych torach i w lepszych warunkach. Z kolei Szymon Ładniak, wiedząc, że nie ma gdzie trenować w czasie pandemii, zbudował własny symulator. Czy ta świadomość i dostęp do nowych technologii może stanowić nadzieję na to, że polski motorsport będzie płynnie się rozwijał?

Motorsport w Polsce się rozwija, przez ostatnie 20 lat sporo wydarzyło się wiele dobrego. Jak ja zaczynałem jeździć za granicą, to byłem sam lub też okazjonalnie przyjeżdżali na wyścigi inni polscy kierowcy, ale to były sporadyczne występy. Teraz mamy grupę naprawdę dobrych kartingowców, którzy walczą o czołowe lokaty w najwyższej rangi wyścigach. Dlaczego mówię o kartingu? Dlatego, że to tam należy szukać moich potencjalnych następców. Ja bym określił to jednak inaczej należy szukać kierowców, którzy mają talent i mogą stać się zawodowcami. Nie sądzę, aby technologia była w stanie zastąpić pewne rzeczy, ale oczywiście może pomóc.

Gdy dorastałem, to co robiłem, było bardzo egzotyczne. Nie można było oglądać F1 w telewizji. Jedyne wyścigi, które oglądałem za dzieciaka, to były mistrzostwa Anglii samochodów turystycznych. Wiele rzeczy się zmienia, dostęp jest łatwiejszy, ale przed nami długa droga. Fajnie, że mamy perspektywicznych kierowców oraz grupę osób, która inwestuje swoje pieniądze i czas na rozwój, ponieważ jest to drogi sport. Musi jednak też powstać jakiś system, jeśli rzeczywiście chcemy mieć w przyszłości większe szanse na kolejnych polskich kierowców w Formule 1. Im większa ilość, tym większe szanse, to prosta matematyka. 

Dojście do F1 jest bardzo trudne. Już w wieku kilkunastu lat można jednak rozróżnić jaki talent mają poszczególni zawodnicy i otworzyć przed kimś większe możliwości, ale ja zawsze powtarzam, że sam talent nie pojedzie. Obserwowałem wielu moich rywali z dużym talentem, którzy nie rozwinęli się w odpowiedni sposób, a za to widziałem też takich, którym tego talentu co prawda brakowało, ale ciężką pracą, konsekwencją i nauką tę stratę zniwelowali, a nawet przeskoczyli tych bardziej utalentowanych.

Czy jeśli chodzi o motorsport i jego rozwój dogoniliśmy już Zachód, czy też dalej go gonimy i przed nami jeszcze długa droga, abyśmy mogli na bieżąco i regularnie takich perspektywicznych kierowców „produkować” – bo to, jak rozumiem, jest najważniejsze?

Najprawdopodobniej nigdy nie dogonimy. To są lata, kilkadziesiąt lub nawet więcej. Podstawa to tory kartingowe oraz możliwość spróbowania kartingu i fajnie, że to w Polsce mamy. Gdy ja zaczynałem, hale kartingowe nie istniały, a teraz każdy z ulicy ma możliwość spróbowania jazdy na gokarcie. Był też okres kiedy w Polsce powstawały hale kartingowe i mówiono, że Kubica jeździ na takich gokartach, co nie było prawdą, bo to są zupełnie inne pojazdy. I to jest właśnie skomplikowane jeśli chodzi o naukę czy wiedzę. Torów wyścigowych mamy kilka lub nawet mniej, więc na pewno nie możemy powiedzieć, że dogoniliśmy Zachód. 

Świetnie, że mamy kartingowców i takie postacie jak Tymek Kucharczyk, którego znam osobiście. Nie chcę jednak wymieniać nazwisk, ponieważ uważam, że to nie fair. Trzeba wspierać jak największą liczbę kierowców i kartingowców. Zawsze podkreślam karting, bo to jest najlepsza szkoła. Nie rozwinęlibyśmy jednak tej dyscypliny jeśli np. mielibyśmy tor Formuły 1 i na tym torze nic by się nie działo. Byłoby świetnie gdyby Polska miała tor F1, świetnie byłoby też gdyby Polska gościła kiedyś Grand Prix F1, ponieważ to największy boost jeśli chodzi o rozwój i popularyzację motorsportu. Ale tak naprawdę rozwój zaczyna się w wieku 6-7 lat i to tam trzeba zacząć pracę nad karierą poszczególnych kierowców. Z drugiej strony trzeba zadbać o system. Inne kraje mają coś, czego my nie mamy – dużą stabilizację, wiele obiektów i automatycznie też większą ilość kartingowców. Mając większą ilość kartingowców, mielibyśmy większe szanse, że będziemy mieć większą liczbę kierowców zawodowych i to jest złota zasada.

Czy na coś jeszcze oprócz infrastruktury warto zwrócić uwagę w kontekście rozwoju całej dyscypliny – nie tylko F1, ale też np. rajdów samochodowych, gdzie mamy całkiem spore tradycje?

No właśnie, pamiętajmy, że ja jak zaczynałem uprawiać karting czy ścigać się na torze, mieliśmy w Polsce bardzo dobrych kierowców rajdowych. Należy podtrzymywać tę tradycję. Szczerze mówiąc, dawniej zawsze obserwowałem mistrzostwa Polski, teraz obserwuję je dużo mniej i myślę, że straciliśmy na poziomie. 

Dlaczego? Z jednej strony mamy możliwość wyjazdu za granicę i poszczególni kierowcy rajdowi to robią, co jest pozytywne, z drugiej strony brakuje jednak ilości. Nie wiem od czego to zależy. Przyczyna może leżeć w tym, że sporty samochodowe są drogie, ale one zawsze były drogie, a dawniej zawsze mieliśmy dużą ilość młodych rajdowców, którzy próbowali jeździć. Teraz oczywiście też, ale ilościowo jest ich o wiele mniej. I znowu – im mniejsza ilość, tym mniejsze szanse. 

Motorsport jest bardzo różnorodny, mamy mnóstwo kategorii, mnóstwo dziedzin. Ja najbardziej znam się na wyścigach, a w rajdach startowałem, ale nie dorastałem na nich, więc ciężko mi się wypowiadać. Natomiast ścigałem się w mistrzostwach świata w rajdach samochodowych i Rajd Polski był według mnie najlepszą imprezą, jeśli chodzi o satysfakcję z jazdy i to nie jest tylko moje odczucie. Tu zawsze panowała wyśmienita atmosfera. Szkoda, że mistrzostwa świata już nie przyjeżdżają do Polski, ale mamy mistrzostwa Europy, co to jest pozytywne, PZMot bardzo się starał, żeby Rajd Polski został podtrzymany. Im więcej imprez, tym większe zainteresowanie i większe szanse, ale tak jak powiedziałem – kultury i know-how nie nauczymy się w jeden dzień. Mam nadzieję, że moje starty w różnych kategoriach uświadamiają kibicom, że one istnieją, ponieważ sama Formuła 1 pojawiła się w Polsce stosunkowo późno. Oczywiście mieliśmy do czynienia z wielkim boomem kiedy zacząłem w niej startować, ale motorsport na F1 się nie kończy. Jest mnóstwo profesjonalnych kategorii, które mogą dawać wiele satysfakcji nie tylko kierowcom, ale tez kibicom.

Damian Filipowski

Udostępnij

Translate »