Tęczowe sznurówki – walka o wartości czy PR-owa wydmuszka?

9 lat temu po raz pierwszy w but zawodowego piłkarza wpleciono tęczowe sznurówki. Akcja „Rainbow Laces” grupy Stonewall dała pretekst niesłychanej liczbie kontrowersji, jednocześnie – co organizatorzy podpierają badaniami – walnie przyczyniając się do kruszenia homofobicznego muru w sportowym środowisku. Jakie znaczenie w dzisiejszym futbolu niosą sznurówki w kolorze tęczy?

Kiedy w 2013 roku do siedzib klubów Premier League dotarły tęczowe pudełka z logo Stonewall i słynącego z dość kontrowersyjnego humoru bukmachera Paddy Power, narosło zdziwienie. Kiedy natomiast oczom ukazał się slogan „Right behind gay footballers:” (w tłumaczeniu dosłownym „tuż za homoseksualnymi piłkarzami”), uznano, że to co najwyżej kiepski żart.

Akcja nie miała takiego startu, jakiego oczekiwano. Część klubów uznało, że preferuje pozostać przy swoich lokalnych działaniach, a inne wymigały się „dyskomfortem” spowodowanym komercyjnym podszyciem projektu.

Jako pierwsi, sznurówki w swoje korki wpletli więc piłkarze Evertonu, oraz dość nietypowa trójca – David Stockdale z Fulham, Peter Odemwingie ze Stoke City, oraz pomocnik QPR… Joey Barton. To właśnie postawa tego ostatniego (który wbrew wszelkim pozorom, od dłuższego czasu wypowiadał się o równości i tolerancji) dała wyraźny sygnał, by wziąć tę akcję na poważnie.

Tolerancja w granicach wygody

Punktem wyjścia dla Stonewall było badanie przeprowadzone przez nich samych w 2009 roku, w ramach którego dowiedzieli się, że aż 70% kibiców usłyszało homofobiczne okrzyki z trybun. Mowa oczywiście o angielskich stadionach – w pewnych rejonach świata, w których kluby Premier League mają skądinąd olbrzymie zasięgi, liczby te byłyby przerażająco bardziej wydatne.

Należy zauważyć, że akcja Rainbow Laces te nastroje (nieintencjonalnie) dobitnie uwydatniła, jednocześnie podkreślając wszystko co najgorsze we współczesnych kampaniach społecznych. Początkowo na część klubów spłynęła lawina krytyki za unikanie publikacji dotyczących tęczowych sznurówek w Afryce czy niektórych rejonach Azji.

Kiedy, zapewne pod naporem zarzucających im cynizm i konformizm obelg, profile społecznościowe klubów puściły komunikaty we wspomniane rejony, reakcja zwrotna nikogo nie zaskoczyła. Najłatwiej ją spuentować niesłynnym zdjęciem Jamie’ego Vardy’ego, który w euforii po strzelonej bramce zniszczył chorągiewkę, która niefortunnie była tęczowa. Choć Anglik skrajnie wyparł się homofobicznego zamiaru, a flagę podpisał i przekazał na szczytny cel, jego zdjęcie stało się główną bronią w arsenale internetowej homofobii.

Wydaje się bowiem, że dotarcie w te części świata, w których brak jakiegokolwiek kompromisu w kategorii równości, powinno być prymarnym celem tęczowej akcji. Pokazać najbardziej zatwardziałym, że ich poglądy są sprzeczne z tymi wyznawanymi przez klub, który rzekomo kochają. Walka poprzez ultimatum.

Tymczasem jedyne ultimatum, pod którym ktoś się ugina, są przerażone słowem „hipokryzja” zespoły medialne. Wielką ciekawość wzbudzała choćby postawa Newcastle i ich decyzja wobec… nazwijmy to konfliktem interesów. Klub oczywiście sięgnął po tęczę – w bilansie zysków i strat, oburzenie na wschodzie okazało się łatwiejsze do zdzierżenia od tej cholernej hipokryzji.

Grosz do grosza

Głupotą byłoby powiedzieć, że Rainbow Laces to głupota. Fundacja chwali się tym, że dotąd ponad milion sznurówek pomogło nieść ich przekaz. Wychodząc od wspomnianych 70%, homofobię, o czym mówią liczby, krok po kroku udaje się kruszyć.

Przykładowo, według partnerskiego badania Stonewall i ICM/Walnut, znaczącą poprawę odnotowano na polu poziomu akceptacji homofobicznych tekstów na trybunach. W 2017 pomiar wykazał 25%-ową tolerancję, a dziś ta liczba jest niemal połowę mniejsza – „zaledwie” 14%.

No właśnie – „zaledwie”. Stonewall otwarcie zauważa, że wciąż jest szalenie dużo pracy do wykonania i dopóki można tak powiedzieć, będą się angażowali w tęczową inicjatywę. Zaledwie 4 na 10 badanych uważa, że sport jest miejscem otwartym i przyjaznym osobom homoseksualnym, a jeszcze mniej (3 na 10) – osobom transseksualnym. Działacze mówią też, że regularnie otrzymują zgłoszenia od osób nieheteronormatywnych, które czują się niebezpiecznie na wydarzeniach sportowych.

Rokrocznie organizowany jest więc Rainbow Laces Day, czyli dzień, a właściwie cała kolejka meczów, w których piłkarze mają (co ważne) możliwość okazania wsparcia poprzez założenie tęczowych sznurówek. Dziś ta akcja jest już, stety-niestety, bardziej symboliczna niż kiedyś, choćby z tak prozaicznego powodu, że dzisiejsze korki nie mają wyjmowanych sznurówek. To też sprytny sposób by uniknąć kolejnych kontrowersji związanych z takimi piłkarzami, jak Idrissa Gueye czy Kalidou Koulibaly.

Następstwem tęczy na bucie jest tęcza na opasce – cel, jeśli wierzyć ładnym słowom, ten sam.

CZYTAJ TEŻ >>> Koniec ignorowania menstruacji w sporcie

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Rafał Hydzik

Udostępnij

Translate »